[Jackie's POV:]
Powoli otwarłam moje oczy. Czułam jak
moje ciało lekko drży pod kołdrą i od razu zrozumiałam, że
jestem nago. Myśli zaczęły zalewać moją głowę i dopiero po
chwili udało mi się poskładać wszystko w całość.
Uprawiałam seks z Tylerem ubiegłej
nocy.
Poczułam jak robi mi się niedobrze na
samą myśl o tym. Spojrzałam w bok, ale miejsce obok mnie było
puste.
Gdzie jest Tyler?
Moje serce głośno waliło w mojej
piersi. Wiem, że skinęłam głową, kiedy powiedział mi, że nie
muszę się bać, ale w rzeczywistości naprawdę tego nie chciałam.
Nie chciałam uprawiać z nim seksu, to wszystko przyszło
instynktownie. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że chciałam
aby to Justin odebrał mi moje dziewictwo. To szalone, wiem. On jest
Justinem Bieberem, a ja jestem... mną. Ale zawsze można mieć
marzenia, prawda?
Ale... Teraz Tylera nie ma ze mną co
utwierdza mnie w przekonaniu, że ostatnia noc była kompletną
pomyłką.
Czując jak łzy wzbierają w moich
oczach, szybko wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
Wzięłam mój telefon, chcąc zadzwonić do Tylera i zamarłam,
słysząc jakiś hałas, dochodzący z dołu. Zamarłam.
Powoli zbliżałam się do źródła
dźwięku. Schodziłam po cichu po schodach, a kiedy zeszłam już na
dół, zobaczyłam Tylera stojącego w kuchni, który uśmiechnął się
do mnie nieśmiało.
- Dzień dobry. - Podrapał się po
karku, a jego policzki zarumieniły się. - Ja, uh... Przepraszam,
chciałem zrobić ci śniadanie zanim się obudzisz, ale nie wiem
gdzie znaleźć potrzebne produkty.
Przygryzłam wargę. - W porządku. -
Machnęłam lekceważąco ręką, patrząc na niego. Pochylił się,
żeby podnieść łyżkę, która upadła na podłogę, a ja zdałam
sobie sprawę, że miał na sobie tylko bokserki.
Zarumieniłam się. Chciał zrobić dla
mnie śniadanie? Jak mogłam podejrzewać go o to, że chciał wykorzystać mnie tylko
do seksu?
- Słuchaj, nie musisz dla mnie
gotować. Pozwól mi zrobić śniadanie, okej? - Zasugerowałam.
- Ugh, nie! Jestem bardzo dobrym
kucharzem, musisz mi tylko pokazać, gdzie trzymasz wszystkie
składniki! - Miał kwaśną minę.
- Tyler... - Westchnęłam. Mój głos
wydawał się być zmęczony. Tyler zatrzymał się i przyjrzał mi
się dokładnie, a zmartwienie pojawiło się na jego twarzy.
- Jackie, wszystko w porządku? -
Podszedł do mnie, machając ręką przed moją twarzą. - Jesteś
jakaś niewyraźna.
- J-ja... Wszystko jest w porządku. -
Szepnęłam, ale Tyler chwycił mnie za rękę.
- Nie kłam. - Ostrzegł. Między nami
nastąpiła cisza. Trwało to chwilę, zanim Tyler znów się
odezwał. - Czy chcesz porozmawiać o ostatniej nocy?
- Nie. - Wyrwałam rękę z jego
uścisku, podniosłam łyżkę z podłogi i położyłam ją na
właściwym miejscu.
- Jesteś... Na mnie zła? - Zapytał
powoli.
- Tyler... Powinieneś już iść. -
Westchnęłam.
Zmarszczył brwi. - Co? Czemu?
- Ja po prostu... Przepraszam, po
prostu chcę być teraz sama. - Powiedziałam.
- Cóż, pozwól mi zostać. Zrobię
wszystko co w mojej mocy, abyś poczuła się lepiej. Tylko powiedz
mi co się dzieje.
- Tyler, proszę. - Błagałam.
Przyglądał mi się przez chwilę, niepewny czy może mnie zostawić,
ale w końcu odpuścił.
- Dobrze, ale będę sprawdzał co u
ciebie w inny sposób. - Wymamrotał, zanim poszedł na górę, żeby
się ubrać.
Nie chciałam być niegrzeczna. Po
prostu czułam się niezwykle przygnębiona i dopiero po chwili
zdałam sobie sprawę dlaczego.
Dlatego, że brakuje mi Justina.
***
~ 4 dni wcześniej ~
[Justin's POV:]
Po skończonym koncercie w Nowym Jorku,
Katie wysłała mi adres, pod którym mieszkali jej dziadkowie.
Odebrałem ją stamtąd i zabrałem do hotelowego apartamentu, który
dzieliłem z Alfredo i Scooterem.
- Czy mogę szybko skończyć do
łazienki? - Katie zapytała, kiedy skończyłem przynosić jej
bagaże do środka.
- Oczywiście. Nie musisz o to pytać.
- Uśmiechnąłem się.
- Okej. - Zachichotała, odwracając
się, żeby wejść do łazienki. Postanowiłem w tym czasie zrobić
przekąski, bo byłem pewny, że jest głodna. Poszedłem do kuchni i
wyciągnąłem z szafki ciastka oraz popcorn. Wyjąłem szklanki i
zacząłem nalewać w nie soku.
- Justin. - Usłyszałem znajomy głos,
odwróciłem się i zobaczyłem Scootera, który patrzył na mnie z
nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Tak? Co tam? - Spytałem.
- Dowiedziałem się nieco więcej o
tej dziewczynie, która zaszła w ciążę. - Westchnął. - Nazywa
się Katie Moore.
Zamarłem.
Oczywiście wiem o Katie dużo więcej
niż Scooter myśli. Wiem, że on stara się mi pomóc, i to powód,
żebym nie mówił mu, że wiem o niej wszystko.
- Scooter... - Zamarłem. - Jest coś,
co muszę ci powiedzieć...
- Co się dzieje? - Zapytał, a
zmieszanie pojawiło się na jego twarzy.
- Ja już...
- Wróciłam. - Dźwięk głosu Katie
przerwał moje zdanie. Moje serce zamarło, kiedy Scooter powoli
odwrócił się w jej stronę, stając z nią twarzą w twarz. Widząc
wyraz twarzy Katie, jestem pewny, że była zaskoczona, widząc go.
- Ehm... Kim jesteś, kochanie? -
Scooter zapytał ją grzecznie. W pomieszczeniu zapadła cisza, a
Scooter dokładnie przyjrzał się Katie.
Spojrzał na jej brzuch i wtedy złożył
wszystko w całość.
- Czy ty... Czy ty przypadkiem nie masz
na imię Katie? - Zapytał. Przełknąłem ciężko ślinę.
Powinienem mu powiedzieć.
- Tak... - Katie szepnęła. Wszyscy
wiedzieliśmy, że to nie będzie przyjemne.
- Nosisz dziecko Justina? - Zapytał, a
jego głos stał się bardziej nieprzyjemny.
- Tak... - Głos Katie stał się ledwo
słyszalny. Na pewno bała się Scootera. Zapomniałem o tym, jak
bardzo jest wrażliwa.
- Spokojnie, kolego. - Powiedziałem,
kładąc dłonie na ramionach Scootera i zmuszając go do odejścia
kilka kroków w tył. - Chciałem powiedzieć ci wcześniej, że
zaprosiłem Katie tutaj.
- Justin.- Głos Scootera był surowy.
- Musimy porozmawiać. Teraz.
- Możesz się trochę uspokoić? -
Skarciłem go.
- Powiedziałem teraz. Nie każ mi tego
powtarzać. - Jego głos ociekał jadem. Ruszył korytarzem,
oczekując, że pójdę za nim.
- Katie. - Odetchnąłem. - Zostań
tutaj, dobrze? Nie ważne co się stanie, nie idź nigdzie, zaraz do
ciebie wrócę.
Katie powoli skinęła głową.
Poszedłem za Scooterem, weszliśmy do sypialni, a on zamknął drzwi
i skrzyżował ramiona.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? -
Zaczął. To było całkiem jasne, że jest na mnie cholernie zły.
- Chciałem dowiedzieć się kim
naprawdę jest Katie i poradzić sobie z tą sytuacją. Nie chciałem
cię w to mieszać, chciałem zrobić to bez twojej pomocy. To jest
mój problem, nie twój.
- To jest też moja sprawa. -
Zaznaczył. - Jesteś dla mnie jak syn, Justin. Ja mam utrzymać cię
w ryzach. Nie jesteś wystarczająco stabilny, aby poradzić sobie
samemu ze wszystkim. Na świecie jest pełno ludzi, którzy próbują
ściągnąć cię w dół! Nie mogę pozwolić ci podejmować
decyzji, które możesz później żałować!
- Zbyt późno by o tym myśleć, nie
sądzisz? - Zadrwiłem. - Ta dziewczyna w salonie jest w ciąży ze
mną. Dobrze wiesz, że nie jestem z tego dumny.
- Więc co zamierzasz zrobić? Dać jej
pieniądze i odciąć się od niej? Czy może wspierać ją w
wychowaniu dziecka?
- Ja prawie wcale jej nie znam –
Powiedziałem. - Nie mogę powiedzieć, że kocham ją tak, aby
stworzyć z nią rodzinę. Ale chcę być przy niej, wiesz? Nie chcę
żeby musiała przechodzić przez to sama. Ja jej to zrobiłem.
Powinienem być przy niej i ją wspierać.
- Nie, Justin. Wy oboje to zrobiliście.
- Mruknął. - Powinieneś być ostrożny wchodząc w relacje z ludźmi.
Każda najmniejsza decyzja może mieć na ciebie ogromny wpływ.
- Nikt nie każe mi nic robić. -
Zadrwiłem. - Cokolwiek robię, to moja decyzja.
- To jest problem. - Scooter westchnął.
- Musisz nauczyć się kontrolować siebie.
- Co, chcesz powiedzieć że nie
potrafię się kontrolować?! - Gapiłem się na niego, nie mogąc
uwierzyć w to, co słyszę.
- Spokojnie...
- Odpowiedz na moje pytanie, kurwa!
- Uważaj co mówisz. - Scooter
spojrzał na mnie, krzyżując ramiona i ruszył w kierunku drzwi. -
Fredo poszedł kupić coś do jedzenia. Powiem mu, że będziemy mieć
towarzystwo na kolacji.
Wyszedł, zanim zdążyłem powiedzieć
chociaż słowo.
Jęknąłem, czując jak moja głowa
zaczyna boleć. Naprawdę chciałem pomóc Katie... Ale ja jej nie
kocham. Nazwij mnie dupkiem, jeśli chcesz, ale to prawda. Ledwo ją
znam, więc jak można oczekiwać, że będę w niej zakochany tylko
dlaczego, że ona nosi moje dziecko?
Wiedziałem już, czego chcę. Chciałem
czegoś, czego nie mogę mieć. Czegoś, na co nie zasługuję.
Nareszcie wszystko zrozumiałem.
Cholernie brakuje mi Jackie.
___________________________________
Strasznie was przepraszam, że musieliście tyle czekać na nowy rozdział. Nie mogę teraz znaleźć czasu na nic, więc przydałby mi się ktoś, kto pomógłby mi w tłumaczeniu.
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że szybciej niż ten.
Jeśli czytasz, proszę, zostaw po sobie komentarz.
Oboje zrozumieli, że brakuje im sobie nawzajem ciekawe co dalej tym zrobią. Świetnie tłumaczysz.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Czekam na następny ❤️
OdpowiedzUsuńczytam+ świetny rozdział
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ze nie zawiesisz tego bloga bo bym się chyba załamała...
OdpowiedzUsuńA tak to jak zwykle rozdziala supi i czekam na nastepny..
Teraz tylko czekać na rozwój sytuacji :D
OdpowiedzUsuńBuzi
Kiedy będzie nowy rozdział?
Usuńswietne :3
OdpowiedzUsuńChcę by się spotkali znów :(
OdpowiedzUsuńCzytM <3 boze to jest swietne juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu <3
OdpowiedzUsuńNext?
OdpowiedzUsuńHej :) zajrzałam tu niedawno i chętnie przeczytałam wszystkie rozdziały. Chciałabym zostać na stałe, ale widzę duży zastój. Czy będą pojawiać się jeszcze wpisy?
OdpowiedzUsuńHej! Chciałabym zaprosić Cię serdecznie do siebie na moje opowiadanie o Justinie. Już jest 1 rozdział!
OdpowiedzUsuńOPIS: Cassie zmuszona jest przeprowadzić się wraz z rodzicami oraz rodzeństwem do Los Angeles, a wtedy wszystko się zmieni...
Opowiadanie znajdziesz na:
> BLOGU: http://jb-be-yourself.blogspot.com
> WATTPADZIE: https://www.wattpad.com/story/87513216-jb-be-yourself
Zapraszam! :)
Fajnie, gdyby się znów spotkali. Rozdział cudowny ! I czekam na kolejny ! Zapraszam do siebie na https://my-love-story-justinbieber91.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń