sobota, 17 października 2015

45. Face - To - Face


[Jackie's POV:]

Powoli otwarłam moje oczy. Czułam jak moje ciało lekko drży pod kołdrą i od razu zrozumiałam, że jestem nago. Myśli zaczęły zalewać moją głowę i dopiero po chwili udało mi się poskładać wszystko w całość.

Uprawiałam seks z Tylerem ubiegłej nocy.

Poczułam jak robi mi się niedobrze na samą myśl o tym. Spojrzałam w bok, ale miejsce obok mnie było puste.

Gdzie jest Tyler?

Moje serce głośno waliło w mojej piersi. Wiem, że skinęłam głową, kiedy powiedział mi, że nie muszę się bać, ale w rzeczywistości naprawdę tego nie chciałam. Nie chciałam uprawiać z nim seksu, to wszystko przyszło instynktownie. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że chciałam aby to Justin odebrał mi moje dziewictwo. To szalone, wiem. On jest Justinem Bieberem, a ja jestem... mną. Ale zawsze można mieć marzenia, prawda?

Ale... Teraz Tylera nie ma ze mną co utwierdza mnie w przekonaniu, że ostatnia noc była kompletną pomyłką.

Czując jak łzy wzbierają w moich oczach, szybko wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Wzięłam mój telefon, chcąc zadzwonić do Tylera i zamarłam, słysząc jakiś hałas, dochodzący z dołu. Zamarłam.

Powoli zbliżałam się do źródła dźwięku. Schodziłam po cichu po schodach, a kiedy zeszłam już na dół, zobaczyłam Tylera stojącego w kuchni, który uśmiechnął się do mnie nieśmiało.

- Dzień dobry. - Podrapał się po karku, a jego policzki zarumieniły się. - Ja, uh... Przepraszam, chciałem zrobić ci śniadanie zanim się obudzisz, ale nie wiem gdzie znaleźć potrzebne produkty.

Przygryzłam wargę. - W porządku. - Machnęłam lekceważąco ręką, patrząc na niego. Pochylił się, żeby podnieść łyżkę, która upadła na podłogę, a ja zdałam sobie sprawę, że miał na sobie tylko bokserki.

Zarumieniłam się. Chciał zrobić dla mnie śniadanie? Jak mogłam podejrzewać go o to, że chciał wykorzystać mnie tylko do seksu?

- Słuchaj, nie musisz dla mnie gotować. Pozwól mi zrobić śniadanie, okej? - Zasugerowałam.

- Ugh, nie! Jestem bardzo dobrym kucharzem, musisz mi tylko pokazać, gdzie trzymasz wszystkie składniki! - Miał kwaśną minę.

- Tyler... - Westchnęłam. Mój głos wydawał się być zmęczony. Tyler zatrzymał się i przyjrzał mi się dokładnie, a zmartwienie pojawiło się na jego twarzy.

- Jackie, wszystko w porządku? - Podszedł do mnie, machając ręką przed moją twarzą. - Jesteś jakaś niewyraźna.

- J-ja... Wszystko jest w porządku. - Szepnęłam, ale Tyler chwycił mnie za rękę.

- Nie kłam. - Ostrzegł. Między nami nastąpiła cisza. Trwało to chwilę, zanim Tyler znów się odezwał. - Czy chcesz porozmawiać o ostatniej nocy?

- Nie. - Wyrwałam rękę z jego uścisku, podniosłam łyżkę z podłogi i położyłam ją na właściwym miejscu.

- Jesteś... Na mnie zła? - Zapytał powoli.

- Tyler... Powinieneś już iść. - Westchnęłam.

Zmarszczył brwi. - Co? Czemu?

- Ja po prostu... Przepraszam, po prostu chcę być teraz sama. - Powiedziałam.

- Cóż, pozwól mi zostać. Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyś poczuła się lepiej. Tylko powiedz mi co się dzieje.

- Tyler, proszę. - Błagałam. Przyglądał mi się przez chwilę, niepewny czy może mnie zostawić, ale w końcu odpuścił.

- Dobrze, ale będę sprawdzał co u ciebie w inny sposób. - Wymamrotał, zanim poszedł na górę, żeby się ubrać.

Nie chciałam być niegrzeczna. Po prostu czułam się niezwykle przygnębiona i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę dlaczego.

Dlatego, że brakuje mi Justina.

***

~ 4 dni wcześniej ~

[Justin's POV:]

Po skończonym koncercie w Nowym Jorku, Katie wysłała mi adres, pod którym mieszkali jej dziadkowie. Odebrałem ją stamtąd i zabrałem do hotelowego apartamentu, który dzieliłem z Alfredo i Scooterem.

- Czy mogę szybko skończyć do łazienki? - Katie zapytała, kiedy skończyłem przynosić jej bagaże do środka.

- Oczywiście. Nie musisz o to pytać. - Uśmiechnąłem się.

- Okej. - Zachichotała, odwracając się, żeby wejść do łazienki. Postanowiłem w tym czasie zrobić przekąski, bo byłem pewny, że jest głodna. Poszedłem do kuchni i wyciągnąłem z szafki ciastka oraz popcorn. Wyjąłem szklanki i zacząłem nalewać w nie soku.

- Justin. - Usłyszałem znajomy głos, odwróciłem się i zobaczyłem Scootera, który patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Tak? Co tam? - Spytałem.

- Dowiedziałem się nieco więcej o tej dziewczynie, która zaszła w ciążę. - Westchnął. - Nazywa się Katie Moore.

Zamarłem.

Oczywiście wiem o Katie dużo więcej niż Scooter myśli. Wiem, że on stara się mi pomóc, i to powód, żebym nie mówił mu, że wiem o niej wszystko.

- Scooter... - Zamarłem. - Jest coś, co muszę ci powiedzieć...

- Co się dzieje? - Zapytał, a zmieszanie pojawiło się na jego twarzy.

- Ja już...

- Wróciłam. - Dźwięk głosu Katie przerwał moje zdanie. Moje serce zamarło, kiedy Scooter powoli odwrócił się w jej stronę, stając z nią twarzą w twarz. Widząc wyraz twarzy Katie, jestem pewny, że była zaskoczona, widząc go.

- Ehm... Kim jesteś, kochanie? - Scooter zapytał ją grzecznie. W pomieszczeniu zapadła cisza, a Scooter dokładnie przyjrzał się Katie.

Spojrzał na jej brzuch i wtedy złożył wszystko w całość.

- Czy ty... Czy ty przypadkiem nie masz na imię Katie? - Zapytał. Przełknąłem ciężko ślinę. Powinienem mu powiedzieć.

- Tak... - Katie szepnęła. Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie będzie przyjemne.

- Nosisz dziecko Justina? - Zapytał, a jego głos stał się bardziej nieprzyjemny.

- Tak... - Głos Katie stał się ledwo słyszalny. Na pewno bała się Scootera. Zapomniałem o tym, jak bardzo jest wrażliwa.

- Spokojnie, kolego. - Powiedziałem, kładąc dłonie na ramionach Scootera i zmuszając go do odejścia kilka kroków w tył. - Chciałem powiedzieć ci wcześniej, że zaprosiłem Katie tutaj.

- Justin.- Głos Scootera był surowy. - Musimy porozmawiać. Teraz.

- Możesz się trochę uspokoić? - Skarciłem go.

- Powiedziałem teraz. Nie każ mi tego powtarzać. - Jego głos ociekał jadem. Ruszył korytarzem, oczekując, że pójdę za nim.

- Katie. - Odetchnąłem. - Zostań tutaj, dobrze? Nie ważne co się stanie, nie idź nigdzie, zaraz do ciebie wrócę.

Katie powoli skinęła głową. Poszedłem za Scooterem, weszliśmy do sypialni, a on zamknął drzwi i skrzyżował ramiona.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Zaczął. To było całkiem jasne, że jest na mnie cholernie zły.

- Chciałem dowiedzieć się kim naprawdę jest Katie i poradzić sobie z tą sytuacją. Nie chciałem cię w to mieszać, chciałem zrobić to bez twojej pomocy. To jest mój problem, nie twój.

- To jest też moja sprawa. - Zaznaczył. - Jesteś dla mnie jak syn, Justin. Ja mam utrzymać cię w ryzach. Nie jesteś wystarczająco stabilny, aby poradzić sobie samemu ze wszystkim. Na świecie jest pełno ludzi, którzy próbują ściągnąć cię w dół! Nie mogę pozwolić ci podejmować decyzji, które możesz później żałować!

- Zbyt późno by o tym myśleć, nie sądzisz? - Zadrwiłem. - Ta dziewczyna w salonie jest w ciąży ze mną. Dobrze wiesz, że nie jestem z tego dumny.

- Więc co zamierzasz zrobić? Dać jej pieniądze i odciąć się od niej? Czy może wspierać ją w wychowaniu dziecka?

- Ja prawie wcale jej nie znam – Powiedziałem. - Nie mogę powiedzieć, że kocham ją tak, aby stworzyć z nią rodzinę. Ale chcę być przy niej, wiesz? Nie chcę żeby musiała przechodzić przez to sama. Ja jej to zrobiłem. Powinienem być przy niej i ją wspierać.

- Nie, Justin. Wy oboje to zrobiliście. - Mruknął. - Powinieneś być ostrożny wchodząc w relacje z ludźmi. Każda najmniejsza decyzja może mieć na ciebie ogromny wpływ.

- Nikt nie każe mi nic robić. - Zadrwiłem. - Cokolwiek robię, to moja decyzja.

- To jest problem. - Scooter westchnął. - Musisz nauczyć się kontrolować siebie.

- Co, chcesz powiedzieć że nie potrafię się kontrolować?! - Gapiłem się na niego, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.

- Spokojnie...

- Odpowiedz na moje pytanie, kurwa!

- Uważaj co mówisz. - Scooter spojrzał na mnie, krzyżując ramiona i ruszył w kierunku drzwi. - Fredo poszedł kupić coś do jedzenia. Powiem mu, że będziemy mieć towarzystwo na kolacji.

Wyszedł, zanim zdążyłem powiedzieć chociaż słowo.

Jęknąłem, czując jak moja głowa zaczyna boleć. Naprawdę chciałem pomóc Katie... Ale ja jej nie kocham. Nazwij mnie dupkiem, jeśli chcesz, ale to prawda. Ledwo ją znam, więc jak można oczekiwać, że będę w niej zakochany tylko dlaczego, że ona nosi moje dziecko?

Wiedziałem już, czego chcę. Chciałem czegoś, czego nie mogę mieć. Czegoś, na co nie zasługuję. Nareszcie wszystko zrozumiałem.

Cholernie brakuje mi Jackie.


___________________________________

Strasznie was przepraszam, że musieliście tyle czekać na nowy rozdział. Nie mogę teraz znaleźć czasu na nic, więc przydałby mi się ktoś, kto pomógłby mi w tłumaczeniu. 
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że szybciej niż ten. 
Jeśli czytasz, proszę, zostaw po sobie komentarz.




14 komentarzy:

  1. Oboje zrozumieli, że brakuje im sobie nawzajem ciekawe co dalej tym zrobią. Świetnie tłumaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny! Czekam na następny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję ze nie zawiesisz tego bloga bo bym się chyba załamała...
    A tak to jak zwykle rozdziala supi i czekam na nastepny..

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz tylko czekać na rozwój sytuacji :D
    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  5. CzytM <3 boze to jest swietne juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :) zajrzałam tu niedawno i chętnie przeczytałam wszystkie rozdziały. Chciałabym zostać na stałe, ale widzę duży zastój. Czy będą pojawiać się jeszcze wpisy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Chciałabym zaprosić Cię serdecznie do siebie na moje opowiadanie o Justinie. Już jest 1 rozdział!
    OPIS: Cassie zmuszona jest przeprowadzić się wraz z rodzicami oraz rodzeństwem do Los Angeles, a wtedy wszystko się zmieni...
    Opowiadanie znajdziesz na:
    > BLOGU: http://jb-be-yourself.blogspot.com
    > WATTPADZIE: https://www.wattpad.com/story/87513216-jb-be-yourself
    Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, gdyby się znów spotkali. Rozdział cudowny ! I czekam na kolejny ! Zapraszam do siebie na https://my-love-story-justinbieber91.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń