[Justin POV:]
- Musimy cię wyczyścić. - Powiedziałem surowo, kiedy Jackie przejechała dłońmi wzdłuż jej włosów, owinęła je wokół dłoni i wycisnęła lekko resztki kawy.
- W porządku, mogę iść do domu mojego przyjaciela i umyć się tam. - Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało, przerzucając włosy na bok.
- Nie zostajesz w tym hotelu? - Zapytałem zaciekawiony.
- Cóż... nie. Miałam czekać tutaj na znajomą mojego przyjaciela, więc moglibyśmy zobaczyć ją oboje dzisiaj, to powód dla którego jestem w Anglii. - Wyjaśniła.
- Och, to ma sens. - Skinąłem głową. - Zauważyłem, że nie masz akcentu. Jesteś a Ameryki?
- Tak... Urodziłam się tam i wychowałam.
- Gdzie?
- W Kalifornii. - Odpowiedziała, a moje oczy rozszerzyły się.
"Następnie zatrzymamy się w Kalifornii i damy wam tam trochę czasu ." Stare słowa Scootera zadzwoniły mi w uszach.
- No cóż... Co za zbieg okoliczności - Wymamrotałem.
- Co?
- Nic. - Wymusiłem uśmiech. - Ale daj spokój , chodźmy do mojego hotelowego pokoju. To jest to co mogę zrobić, za to że oblałem cię kawą.
- Mówiłam, żebyś nie martwił się o to. To nie do końca była twoja wina.
- Nadal czuje się źle, więc pozwól mi zrobić to dla ciebie. - Powiedziałem rozpaczliwie.
Przygryzła wargę i skrzyżowała ramiona, zlustrowała na mnie od góry do dołu, jakby rozważając moją sugestię.
- Dobrze. - Powiedziała. - Odwiedzę mojego przyjaciela jutro.
- Nie musisz zmieniać swoich planów, chciałem tylko...
- Jest okej. - Odgarnęła luźny kosmyk włosów za ucho. - Chcę, ale muszę najpierw zadzwonić do przyjaciół i powiedzieć, żeby nie czekali na mnie.
Zapanowała cisza między nami, wydąłem moje usta i przygryzłem wnętrze policzka.
- Okej. - Szepnąłem wystawiając do niej dłoń. - Chodźmy.
Wpatrywała się w moją dłoń przez kilka sekund zanim ostatecznie złączyła nasze palce. Sprawiała, że czułem iskierki przelatujące przez moje ciało, a moje serce zaczęło bić tak szybko, że bałem się, że może wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Nagle zrobiło się bardzo gorąco w korytarzu i czułem jakbym był spocony, choć wiedziałem że tak nie było. Westchnienie opuściło moje usta i puściłem jej dłoń, powietrze wokół mnie ochłonęło i iskry zniknęły, mój oddech wrócił do normalności.
- Wszystko okej? - Zapytała Jackie, jej głos był pełen niepokoju. Patrzyłem z otwartymi ustami na moją dłoń, zanim niepewnie przeniosłem mój wzrok na nią.
- Yeah... - Szepnąłem. - Tak, ja tylko przypomniałem sobie, że musimy posprzątać potłuczony kubek po kawie. - Skłamałem.
- Och, ja dobrze mogę...
- Jest w porządku. Ja wrócę tam później z miotłą i posprzątam to. - Przerwałem jej, nie chcąc żeby martwiła się o taki drobiazg.
- Okej, ale jeśli będziesz potrzebował pomocy, ja będę tutaj. - Posłała mi nieśmiały uśmiech, a ja poczułem że zarumieniłem się, więc odwróciłem wzrok.
- Dzięki. - Wymamrotałem, zaczynając iść w kierunku mojego hotelowego pokoju. Słyszałem jej kroki za mną i w duchu uśmiechnąłem się, szczęśliwy że została ze mną z jakiegoś powodu. Kiedy dotarliśmy do moich drzwi, otworzyłem je kluczem hotelowym i przesunąłem się na bok, pozwalając Jackie przejść przodem. Wchodząc za nią zamknąłem drzwi. Nie wypowiadając ani słowa poszedłem do kuchni i zajrzałem do środka, Scootera już tam nie było.
Otwarłem lodówkę i oczywiście żadnego mojego piwa nie było w środku.
Westchnąłem sfrustrowany i gwałtownie zatrzasnąłem drzwi lodówki, wziąłem głęboki oddech i wróciłem do salonu, przybierając spokojną postawę, żeby Jackie nie zauważyła, że coś jest nie tak.
- Myślę, że Scooter wyszedł. Był tutaj wcześniej, ale jesteśmy sami teraz. - To prawdopodobnie dobrze, ponieważ on zabiłby mnie gdyby się dowiedział, że wylałem kawę na jednego z moich największych fanów. - Zażartowałem, obserwując jak śmiała się, wywołując motyle w moim brzuchu.
Co się dzieje na świecie?
To był śmiech?
Dlaczego to brzmiało jak muzyka dla moich uszu? Jak coś tak prostego jak śmiech, może wywołać tak wielkie emocje we mnie? Przez kilka minut kiedy śmiała się, czułem jakbym spadał z nieba w dół.
- Jestem pewna, że on nie zrobiłby tego. - Zachichotała, wytrącając mnie z oszołomienia.
Uśmieszek wdarł się na moje usta - Jestem pewny, że zrobiłby to. Teraz chodź, przygotuję kąpiel dla ciebie. Mogę pożyczyć ci jakieś moje ubrania, jeśli chcesz. - Zaoferowałem.
Jej oczy rozszerzyły się - Jesteś pewny?
- Jasne. Ponownie, to jest to co mogę zrobić dla ciebie.
Wywróciła oczami i uśmiechnęła się. - Mówiłam ci, że to nie do końca twoja wina. A teraz, dlaczego nie pójdziemy do centrum handlowego, żebym mogła kupić tam czyste ubranie?
Moje serce podskoczyło i uśmiech pojawił się natychmiast na mojej twarzy. Iść do centrum handlowego z nią, czyli spędzić razem więcej czasu. I uwierzcie mi, nie ma tutaj nic bardziej interesującego niż poznanie jej.
- To brzmi świetnie! - Krzyknąłem, a następnie moje podniecenie zaczęło powoli znikać, gdy przypomniałem sobie o dziesiątkach ludzi tłoczących się na zewnątrz hotelu. - Właściwie... nie mogę, przepraszam.
- Dlaczego? - Zmarszczyła brwi. - Co? Jesteś zbyt zajęty? Przepraszam, że zapytałam...
-Nie, nie, nie przepraszaj! - szybko dodałem. - Ja po prostu... Nie widziałaś co się dzieje ze mną w mediach ostatnio?
- Paparazzi cały czas knują intrygi przeciw tobie, wiem. A potem twoje rozstanie z Alicia... - Urwała, żałując wypowiedzianych słów - Cholera... Przepraszam... Nie chciałam przypominać ci o niej.
Skrzywiłem się i spojrzałem na nią - Jest okej. - Mruknąłem, prawie bez żadnych emocji.
Alicia Louise, jak można już powiedzieć, jest moją byłą. Rzeczy między były dość skomplikowane. Widząc że oboje jesteśmy sławnymi śpiewakami, paparazzi uwielbiali śledzić nasz związek. Powiedzmy, że oboje byliśmy sfrustrowani i wyżywaliśmy się na sobie. Ilość kłótni które mieliśmy co dzień była niewiarygodna i Alicia nie mogła sobie z tym poradzić. Jej manager wiedział, że jestem celem paparazzi bardziej niż ona i wiedział że jeśli Alicia zachowa dystans ode mnie, jej kariera będzie miała lepszą opinię.
Lepiej jeśli oni ściągną go w dół, niż gdyby mieli ściągną cię razem z nim, usłyszałem jak mówił to do Alici i to boli mnie bardziej niż cokolwiek, czego kiedykolwiek doświadczyłem.
Tydzień, cztery dni, trzy godziny, dwadzieścia minut i czterdzieści cztery sekundy temu, ona zerwała ze mną, i moje serce wciąż jest złamane od tego dnia.
- Nie, to nic. - głos Jackie wyrwał mnie ponownie z moich myśli. - A jeśli naprawdę chcesz zapomnieć o wszystkim, po prostu chodź ze mną do centrum handlowego. Możemy iść coś zjeść później, jeśli chcesz. Dlaczego nie spróbujesz się przebrać?
Zatrzymałem się, przebierając palcami z wahaniem - Nie wiem. - Przygryzłem wargę. - To zbyt ryzykowne. Jesteś normalną dziewczyną Jackie. Nie chcę cię mieszać w to.
Miałem to na myśli. Miałem na myśli dokładnie to, co powiedziałem. Gdybym wciągną Jackie w mój styl życia, stałaby się celem paparazzi. To nic przyjemnego kiedy oni śledzą twój tyłek w każdej sekundzie dnia. Ostatnią rzeczą jakiej chcę jest to, żeby zniszczyli życie tej normalniej, pięknej nastoletniej dziewczynie, tak jak zniszczyli moje.
- Nie zrobisz tego. - Zaprotestowała. - Będzie dobrze, martwię się tylko o...
- Jackie - Podniosłem rękę, żeby ją uciszyć. - Idź wziąć prysznic. Przygotuję moje dresy i t-shirt dla ciebie.
Zamknęła usta, rozczarowana, że nie pozwoliłem jej dokończyć wypowiedzi. Ale wydaje mi się, że nie chciała zaczynać kłótni ze swoim idolem, więc spokojnie skinęła głową i ruszyła w stronę mojej łazienki. Kiedy weszła do pomieszczenia, zamknęła cicho drzwi i przekręciła kluczyk. Kolejny raz westchnąłem sfrustrowany, podchodząc do okna.
Tłum nadal był tutaj , tak jak ich zostawiłem, zebranych na zewnątrz hotel. Wymyślali gówna o mnie, jak zwykle. Złość zaczęła buzować we mnie, gdy zeskanowałem ich twarze, żałując, że nie mogę na nich napluć.
Podniosłem mój środkowy palec i przycisnąłem go do szyby, dając im bezgłośnie do zrozumienia, żeby poszli się pieprzyć.
____________________________________
Jeśli czytasz, zostaw po sobie komentarz.
Alex
Świetny rozdział. Masz talent i świetnie piszesz :) Czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńC.U.D.O.W.N.Y. *.* Życzę weny! Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńhttp://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com/
zapraszam:) http://justinbieber-dope-fanfiction.blogspot.com/2014/05/prologue.html
Usuńświetny xx
OdpowiedzUsuńDobry początek ;) NEXT ;D
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńKocham<3
OdpowiedzUsuńCudowny 😄
OdpowiedzUsuńświetny! opłacało się czekać!
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kolejnych :)
@luuv_my_riri
<3
OdpowiedzUsuń,,Nagle jasne światło padło mi na twarz. Usłyszałam tylko klakson auta, a potem coś we mnie uderzyło."
OdpowiedzUsuńCO SIĘ STAŁO Z LILY?
JAK DENIS ZAREAGOWAŁ NA ODEJŚCIE MATKI?
CZY TO KONIEC JILY?
Dowiesz się czytając najnowszy rozdział na: http://never-go-away.blogspot.com/ :3 ♥
Aaguhsihhgdfihy świetny rozdział <3 Czekam nn. Życzę weny
OdpowiedzUsuńcałkiem fajne to kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńbędę czytać na 100% zapraszam na mój blog o Justinie i Skyler c: http://justinbieber-dope-fanfiction.blogspot.com/2014/05/prologue.html
OdpowiedzUsuńOd pierwszej chwili wciągnęło mnie! Genialnee *_*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że też się spodoba
http://xxforeverxxx.blogspot.com/