niedziela, 20 kwietnia 2014

0. Prolog


[Justin's POV:]

"Pieprzony gej! Gówniany piosenkarz!"

"Wracaj do Kanady i zgnij tam, pieprzony idioto."

Zatrzasnąłem drzwi do mojego hotelowego pokoju. Te jak i wiele podobnych słów były wypowiadane w moją stronę. To wszystko co słyszałem od 3 dni, kiedy grałem koncerty tutaj, w Anglii. Zawsze nienawidziłem paparazzi. Nienawidziłem i będę nienawidzić. Nie sądzę, że jest ktoś, lub coś co mogłoby to zmienić.

Ściągnąłem moją zimową czapkę z głowy (ponieważ padał śnieg) i rzuciłem ją na podłogę. Machnąłem kilka razy moją nogą i kopnąłem czapkę tak mocno, jak tylko mogłem. Poleciała wzdłuż pokoju, kto do cholery wie gdzie.

Podszedłem do małego lustra. Spojrzałem na swoje odbicie, widząc nieszczęśliwie, nieobecne oczy. Moje policzki były czerwone od zimna, a moje włosy były poczochrane, przez to, że ściągnąłem moją czapkę.

Po prostu stałem tam i wpatrywałem się w moje odbicie w lustrze. To powinienem być ja. To jest osoba którą powinienem widzieć, ale nie czuję jakbym to był ja. To był ktoś obcy. To był potwór.

Wiem, że moi fani bronią mnie w każdym konflikcie z paparazzi. Ale w tą grę gramy już od miesięcy i mam dość. Jeśli mógłbym, chętnie osobiście kupiłbym piękny, stary pistolet i strzelił prosto w twarz, każdemu z paparazzi.

- Justin!- Męski głos krzykną z zewnątrz hotelu. Zamrugałem kilkakrotnie i małymi krokami podszedłem do okna, przyciskając nos do szyby. Moje oczy śledziły wielki tłum, który zebrał się przed moim hotelem. Wszyscy zauważyli mnie, kiedy patrzyłem na nich. Wtedy każdy zaczął krzyczeć obelgi w moją stronę, a inni klaskali.

"Nie umiesz śpiewać!"

"Głupi biały dupek..."

"Ej Justin, jesteś pierdoloną pomyłką."

"Idź do piekła pedale!"

Zamknąłem oczy i odsunąłem się od okna, czując jak mój oddech przyspieszył. Przetarłem oczy, ale moje policzki stały się mokre.

Łzy? Ja tracę łzy na tych bezdusznych idiotów? Może dlatego, że w końcu zaczynam wierzyć w to co mówią. Zaczynam wreszcie zauważać, że jestem bezwartościowy i nikt mnie już nie potrzebuje. Wszyscy moi fani są już znudzeni mną, prawda?

Nie chcę już takiego życia. Nie mogę tak żyć.

- Przestań.

Moje oczy otworzyły się i zauważyłem, że Scooter stoi przede mną.

- P-przestać co? - Wyszlochałem, mój głos zadrżał lekko.

- Wiem, że słyszysz dużo złych rzeczy ostatnio, dzieciaku. Nie możesz cieszyć się życiem, jeśli będziesz myślał tylko o tym, jak bardzo nienawidzisz sytuacji w której jesteś. - Wyjaśnił klepiąc mnie uspokajająco po ramieniu. - Nie pozwól im dostać się do ciebie.

- Nie pozwolę. - Warknąłem, strącają jego rękę z mojego ramienia. Jego szczęka opadła i popatrzył na mnie zszokowany.

- Dlaczego nagle jesteś taki wściekły?

- Ponieważ kurwa nienawidzę mojego życia, okej? Dlatego. - Warknąłem.

- To nie prawda Justin, nie mów tak.

- Wolno mi powiedzieć to, co jest prawdą Scooter. - Wymamrotałem.

- Ty nie nienawidzisz swojego życia, ty nienawidzisz paparazzi. Rozumiem. To jest całkowicie zrozumiałe. Myśl o swoich fanach Justin, jak uważasz, co oni teraz myślą?

W pierwszej chwili nie wiedziałem co powiedzieć. Milion myśli przebiegło przez moją głowę. Spojrzałem w oczy Scootera i powiedziałem to co pierwsze przyszło mi do głowy.

- Zaczynam myśleć, że może... Może to nie jest tego warte... - Powiedziałem cicho.

- Co nie jest tego warte? - Zapytał. W jego głosie można było usłyszeć, że wiedział co mam na myśli, ale bał się to usłyszeć.

- Sława, pieniądze, dziewczyny, to sprawia że jesteśmy szaleni. - Odpowiedziałem czując jakbym powtarzał sobie to już od dawna. Nic dziwnego, że te słowa są w mojej piosence Yellow Raincoat.

- Wiesz, że nie to mam na myśli. - Powiedział poważnie.

- W porządku. Nie mieszaj w to moich fanów, bo oni nie są problemem. Po prostu, Scooter, ja do cholery nie umiem już sobie z tym poradzić. - Westchnąłem, opadając na najbliższe krzesło które mogłem znaleźć.

- Oni próbują ściągnąć cię w dół Justin. Nie możesz dać im tego, czego chcą!

- Ale jak długo to wszystko może trwać? Mam tego dosyć! Moi fani też. Dlaczego wyszyscy nie mogą po prostu przestać?! - Krzyknąłem.

W pokoju zapanowała cisza i jedyną rzeczą którą dało się usłyszeć było tykanie zegara. Scooter patrzył na mnie. Jego usta były zamknięte, jakby głęboko o czymś myślał.

- Kiedy wyjeżdżamy? - Zapytałem nieco spokojniej, chcąc zmienić temat.

- Jutro. Spakuj swoje rzeczy, dobrze? Następnie zatrzymamy się w Kalifornii i damy wam tam trochę czasu. - Powiedział niezwykle cicho.

- Wreszcie... - Mruknąłem wstając z krzesła. - Przerwa od tego gówna.

Bez słowa zostawiłem Scootera w pokoju i poszedłem do kuchni. Gniewnie otworzyłem lodówkę i wyjąłem jedną z butelek piwa, które były w środku. Usłyszałem jego kroki za mną, kiedy otwierałem napój.

- Justin! - Krzyknął, wyrywając mi butelkę z dłoni.  - Co ty sobie kurwa myślisz?

- Myślę, że muszę odłączyć moje myśli od tego wszystkiego! - Odkrzyknąłem.

- Alkohol nie jest odpowiedzią i nigdy nie będzie! Rozumiesz? - Powiedział surowo patrząc do lodówki, żeby sprawdzić czy nie miałem żadnych innych butelek, które oczywiście tam były.

Mruknął kilka przekleństw podczas konfiskaty każdego piwa. Miałem dość oglądania go, kiedy zabierał wszystkie butelki. Zdecydowałem się opuścić kuchnie, albo najlepiej cały pokój. Czułem, że potrzebuję trochę powietrza. Potrzebowałem przerwy, przed może faktycznym zakończeniem tego wszystkiego.

Poszedłem korytarzem na dół hotelu, nie mając cholernego pojęcia gdzie idę, dopóki nie wpadłem na kogoś. Natychmiast usłyszałem dźwięk kobiecego krzyku, podczas gdy jej ciało uderzyło o podłogę.

- Cholera! - Mruknąłem, patrząc na osobę która okazała się być dziewczyną mniej więcej w moim wieku. - Przykro mi. - Przeprosiłem, podając jej rękę, żeby pomóc jej wstać. Wtedy zapach kawy podrażnił mój nos i zauważyłem jej mokre ubrania. Rozejrzałem się po podłodze wokół niej i zauważyłem rozbity kubek od kawy na ziemi. Jej ramię krwawił lekko.

Świetnie.

- Jest w porządku. - Powiedziała, ale łzy zebrały się w jej oczach.

- O Boże... Nie chciałem, żeby tak się stało. Nie patrzyłem gdzie idę. - Zacząłem tłumaczyć się, ponieważ to była moja wina i było mi cholernie przykro, ale przerwała mi.

- Nie to moja wina. Powinnam zauważyć, że idziesz w moim kierunku, poza tym jestem bardzo niezdarna. - Wzruszyła ramionami, biorąc mnie za rękę, kiedy pomagałem jej wstać.

- Oblałaś się kawą. Czy to nie jest za gorące? - Zapytałem z niepokojem.

- Tak - Zaśmiała się. - Parzy trochę... mocno.

Patrzyłem na dziewczynę przede mną z podziwem. Ona nie czuje żadnego bólu? W jej oczach były łzy, ale nie płakała. Przyglądałem się jej uważnie i wtedy zauważyłem jej zadziwiająco piękne oczy. Były idealne, szmaragdowo zielone, jedne z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek widziałem. Jej ciemne włosy wyglądały oszałamiająco, nawet jeśli były przemoczone kawą.

Ja podziwiałem ją i czułem, że ona przygląda się mi, co spowodowało jej krzyk.

- O... mój Boże! Jesteś Justin Bieber? - Pisnęła, ale natychmiast uspokoiła się. - Przepraszam, ja zwykle się tak nie zachowuję, ale ty... jesteś moim idolem.  - Wyjaśniała.

- Naprawdę? - Uśmiechnąłem się lekko. Pierwszy raz, od dawna poczułem, że uśmiecham się naprawdę szczerze.

- Kocham cię i twoją muzykę tak bardzo. To pomogło mi przejść przez trudne chwile i nie mogę uwierzyć, że mogę ci osobiście podziękować za to wszystko. - Uśmiechnęła się tak szeroko, że zacząłem się martwić, że ją to bolało. Ale cóż, wyglądała na bardzo szczęśliwą.

- Dziękuje, um... Jak masz na imię? - Zapytałem.

- Jacquelyn, ale wszyscy mówią na mnie Jackie. - Uśmiechnęła się.

- Och miło cię poznać Jackie. - Uśmiechnąłem się, chcąc ja przytulić, ale zatrzymała mnie.

- Czekaj, jestem cała mokra od kawy teraz. - Powiedziała, wskazując na jej mokre ubranie.

- Nie obchodzi mnie to. - Uśmiechnąłem się, przyciągając ją do mojego ciała. Czułem jak kawa sączy się z jej koszulki, ale kiedy ona owinęła swoje ramiona wokół mnie i przytuliła mocno, przestało mnie to obchodzić.

Chodzi o to... to moja fanka, była w stanie sprawić mój uśmiech w minutę i rozpoznała mnie.

__________________________

Miałyśmy małe problemy, ale wszystko się wyjaśniło. 
Nie wiem, kiedy będą pojawiały się kolejne rozdziały, bo jedna 
z dziewczyn zrezygnowała na razie z tłumaczenia. 

EDIT 
Zauważyłam, że wiele osób odpuszcza sobie czytanie po prologu. Wiem, że na początku to opowiadanie wydaje się dość banalne, ale moim zdaniem, warto czytać dalej, bo w kolejnych rozdziałach dzieje się dużo niespodziewanych rzeczy.

-Alex

7 komentarzy:

  1. Zapowiada się nieźle, czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww słodko *-* Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny prolog. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cudny prolog! naprawdę ciekawie sie zapowiada! z niecierpliwościa, czekam na kolejne rozdzialy:)
    @luuv_my_riri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omg! jaka ja jestem głupia! przeciez juz odwiedzilam tego bloga i czytalam prolog! nawet zapisalam sie w informowanych xd ale nie przypominam sobie tej historii, byc moze to przez to, ze czytam tak duzo ff, ze juz nie pamietam, co czytalam, a co nie XD
      przepraszam za glupote ;)
      @luuv_my_riri

      Usuń
  6. miód malinka normalnie *.*
    Maja <3

    OdpowiedzUsuń