niedziela, 11 maja 2014

3. Cali, baby


[Justin POV:]

- Pobudka! - Usłyszałem krzyk i poczułem jak ktoś lekko klepie mnie po policzku.

Jęknąłem i odwróciłem się w drugą stronę, naciągnąłem poduszkę na głowę.

- Justin, musisz wstać. - powiedział ktoś i trwało to kilka sekund, zanim zorientowałem się, że to Kenny.

- Idź sobie - Mruknąłem, mając zamknięte oczy. - Jest zbyt wcześnie na to.

- Musimy zdążyć na samolot. Pamiętaj, że jedziemy do Kalifornii na wakacje, a nie żeby cię torturować. - Zachichotał, potrząsając mną. - Wstawaj.

- Nie. - Powiedziałem stanowczo.

- Tak. - Mogę wyobrazić sobie jak przewraca oczami, zanim potrząsnął mną mocniej.

- Nie! - Powiedziałem głośniej.

- Justin - Jęknął. - Musisz wstać.

- Trudno. - Mruknąłem, a mój głos był stłumiony przez poduszkę, leżącą na mojej twarzy.

- Po prostu wstań. To nie jest takie trudne. - powiedział Kenny, puszczając mnie. Nie odpowiedziałem, czekając aż ponownie zapadnę w sen. Usłyszałem westchnienie Kennego. - Nie każ mi iść po Scootera.

- Nie boję się Scootera. - Odpowiedziałem.

- Dobrze. - Wymamrotał. - Więc po prostu wyciągnę cię z łóżka.

Zignorowałem jego uwagę, nie myśląc że zrobi to co powiedział, a po chwili poczułem dwie ręce, które chwyciły moje nogi i zacząłem przesuwać się w dół łóżka.

- Nieee. - Jęknąłem przeciągle, próbując się wyrwać z jego uścisku, ale nie udało mi się. Następnie Kenny przerzucił mnie przez swoje ramię i wyszedł z pokoju, niosąc mnie korytarzem. - Puść mnie. - Jęknąłem.

- Chętnie. - Uśmiechnął się, stawiając mnie na podłodze, w łazience. - Teraz weź prysznic i ubierz się.

- Ty mały... - Zamarłem, wpatrując się w niego. Zaśmiał się i spojrzał na mnie, posyłając mi rozbawiony uśmiech.

- Ładne bokserki. - Zachichotał, wychodząc z łazienki i zostawił mnie zdezorientowanego. Spojrzałem na siebie i zauważyłem, że spałem w samej bieliźnie, tak jak co noc, ale zarumieniłem się, kiedy zobaczyłem że mam na sobie bokserki ze spongebobem.

Przetarłem oczy we frustracji i wszedłem pod prysznic, zsuwając bieliznę która osłaniała moje ciało. Wszedłem pod strumień wody, pozwalając jej przebiec przez każdy centymetr mojej skóry. Moja napięte mięśnie natychmiast się rozluźniły, obniżyłem głowę, żeby woda zmoczyła moje włosy, zanim chwyciłem butelkę z szamponem.

Masowałem skórę mojej głowy, chcąc pozbyć się miliardów myśli przebiegających przez mój mózg, ponieważ znów zacząłem myśleć o tym wszystkim co się dzieje w moim życiu. Moje serce zacisnęło się, kiedy przypomniałem sobie dni, gdy byłem młodszy, te w których nie byłem jeszcze znany i te w których byłem, ale wszystko było znacznie prostsze. Zacząłem myśleć o moich fanach, którym nie poświęcałem ostatnio dużo czasu, bo byłem zestresowany. Nie wiem, czy oni nadal są ze mną dumni, czy może są rozczarowani. Boli mnie to, że oni mogą wątpić we mnie, lub mnie zostawić, więc zrobię wszystko, aby było dobrze, tak jak kiedyś.

Oczywistym problemem są media. Nie podoba mi się ich zachowanie, ale muszę być silny i nie pokazywać, jak mocno ich działania wypływają na mnie jako człowieka i jako idola. Moja kariera, to coś co chcą po prostu rozgnieść, jakbym był jakimś obrzydliwym robalem, który wpełzł do ich domu.

Mam tylko 19 lat i osiągnąłem więcej niż ktokolwiek osiągnie do czasu, zanim skończy 40 lat. Może właśnie dlatego tak bardzo mnie nienawidzą. Ja po prostu nie rozumiem dlaczego. Nie mogę pozwolić dostać im się do mnie. Mam dosyć. Początkowo było to z powodu mojego rozstania z Alicią i do tego media stresują mnie. Moje serce jest po prostu niestabilne i nie mogę nic z tym zrobić w tej chwili. Może przerwa w Kalifornii to idealna rzecz dla mnie. Bez  względu na to, jak to wszystko wygląda, naprawdę nie obchodzi mnie zdanie Scootera, ale on zauważył moje zmiany osobowości i ostatnio zaczął kontrolować mnie.

I jest jeszcze Jackie.

Prosta, normalna, nastoletnia dziewczyna, która okazała się być moją fanką. Nawet jeśli ona umiera w środku ze szczęścia, bo spotkała mnie, uwielbiam ją za to, że zachowuje się spokojnie i traktuje mnie jak normalnego faceta, na którego po prostu wpadła w hotelu. Była przerażona przez jakieś 3 sekundy kiedy poznała mnie, a potem natychmiast się uspokoiła, co mogę sobie wyobrazić, wymaga dużo odwagi. Mam nadzieję, że wczoraj, nie widziałem jej po raz ostatni. Mam zamiar upewnić się, że się spotkamy, ponieważ mam jej numer.

- Justin, jesteś tam? - Głos Scootera wyrwał mnie z zamyślenia. Wyszedłem z pod prysznica i osuszyłem się ręcznikiem, a potem owinąłem go wokół bioder.

- Tak, jestem prawie gotowy. - Zawołałem. Nałożyłem pastę na szczoteczkę i zacząłem myć zęby.

- W porządku, nie mamy dużo czasu. Nie możemy spóźnić się na ten lot. - Przypomniał mi, a ja starałem się odpowiedzieć, ale niewiele dało się zrozumieć, przez szczoteczkę w moich ustach.

- Ja knoashghs, postjalks pradsmusm akjs ajaiu gotsjmn.

- Co?

Splunąłem do umywalki i przepłukałem usta wodą, a potem przetarłem moją twarz.

- Powiedziałem, że postaram się pospieszyć. - Wywróciłem oczami, otwierając drzwi i stanąłem przez Scooterem, który przyglądał mi się skupiony. - Wybacz. - Ominąłem go i ruszyłem do mojego pokoju, żeby móc się ubrać.

Po chwili już siedziałem w vanie z resztą załogi i udaliśmy się na lotnisko, aby złapać samolot do Kalifornii.

***

- To Cali*, kochanie - Fredo krzyknął, kiedy zaczął tańczyć w Kalifornijskim słońcu. Szturchnąłem go lekko, i zacząłem zbierać miliony walizek, stojących obok furgonetki.

- Może pomógłbyś mi z tym? - Mruknąłem z irytacją.

- Nie, wygląda na to, że sam dasz sobie radę. - Mruknął, a ja posłałem mu mordercze spojrzenie, przez co wywrócił oczami. - Żartuję!

Pochylił się i wziął kilka bagaży, a Kenny pomógł nam wnieść je do hotelu. Zarówno Scootrer, jak i Kenny, przebywali w innym hotelowym pokoju, podczas gdy ja i Alfredo jechaliśmy do naszego.

Kiedy odłożyliśmy nasze rzeczy, Fredo zwrócił się do mnie z sugestywnym uśmieszkiem na twarzy.

- Yeah. - Klasnął w dłonie i potarł je. - Więc co będziemy robić w pierwszej kolejności?

Podrapałem się po głowie. - W pierwszej kolejności?

- Możemy iść na plażę, ale to nie skończy się dobrze. - On zmrużył oczy.

- Fani nawet jeszcze nie wiedzą, że tu jestem. - Przypomniałem mu.

- Ale dowiedzą się, kiedy pojedziemy na publiczną plażę. - Westchną, rzucając się na kanapę. Miałem coś powiedzieć, gdy dźwięk mojego telefonu, przerwał mi wibrując głośno, w mojej kieszeni. Wziąłem go do ręki i uśmiech wkradł się na moje usta, kiedy zobaczyłem kto dzwoni.

- Mój mężczyzna. - Powiedziałem zabawnym głosem.

- Bieber! - Lil Za krzyknął radośnie. - Nareszcie odebrałeś ten cholerny telefon.

- Dużo rzeczy dzieje się ostatnio. - Powiedziałem, kładąc się obok Alferdo na kanapie.

Nastąpiła przerwa na linii, zanim Za znowu przemówił. - Tak, jesteś na każdej okładce tabloidów i gazet plotkarskich. - Mruknął.

- Daj spokój. - Przewróciłem oczami.

- Cóż, gdzie jesteś bro? Chcę spędzić czas z moim chłopcem.

- Właśnie przyjechałem do Cali, mam przerwę od tych wszystkich bzdur. - Wzruszyłem ramionami.

- Cali? Jaka cześć?

- Nic innego, jak LA. - Uśmiechnąłem się.

- Naprawdę? Twist i ja jesteśmy tutaj, w Santa Barbara. - Powiedział. - Może spotkamy się jutro? Wtedy wszyscy będziemy w Los Angeles.

- Swaggy - Uśmiechnąłem się. - Wyczuwam narkotyki. Uderzamy do jakiegoś klubu?

- Ty to czujesz i my to czujemy. - Zaśmiał się. - Teraz muszę iść, chciałem tylko krótko pogadać z tobą, aby upewnić się, że wciąż żyjesz.

- Rany, dzięki. - Mruknąłem z sarkazmem w głosie.

- Wiesz co mam na myśli. - Prychnął. - Do zobaczenia.

- Na razie.


[Jackie POV:]

- Jackie! - Moja najlepsza przyjaciółka rzuciła się na mnie, przytulając mnie, zanim jeszcze miałam szansę wejść do środka.

- Robin! - Odwzajemniłam uścisk, powodując jej chichot. Potem odsunęłyśmy się, a ona spojrzała w moje oczy.

- Gdzie ty byłaś, dziewczyno?! Myślałam, że miałaś przyjść wczoraj. - Skarciła mnie, pozwalając mi wejść do domu i zamknęła drzwi.

Tak na prawdę, był to dom dziadków Robin, a ona i jej mama przyjechały tu, żeby ich odwiedzić, tak jak co roku. Zanim tu przyjechałam, Robin powiedziała, że jej rodzice wyszli gdzieś z dziadkami, a ona została, żeby móc przywitać się ze mną.

- Wiem. - Westchnęłam, siadając na kanapie, naprzeciwko telewizora. - Coś mnie zatrzymało. - Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który nie schodził z mojej twarzy, a moje tętno wciąż było niestabilne, przez to co wydarzyło się wczoraj.

Jak do diabła, byłam w stanie zachowywać się normalnie przy nim? Obok Justina Drew Biebera, najprzystojniejszego faceta na tym świecie?

- Coś cię zatrzymało? Kim jest to? - Skrzyżowała ręce, przyglądając mi się podejrzliwie. - Czy spotkałaś się z chłopakiem?

Nie odpowiedziałam i próbowałam uniknąć jej wzroku, zagryzając moją dolną wargę.

- O mój Boże. - Jej oczy rozszerzyły się. - Ty spotkałaś chłopaka, prawda?

- Nie! - Odpowiedziałam szybko. - To znaczy... Tak... Tak jakby.

- Tak jakby? Czyżby to mężczyzno - kobieta? - Spytała, zaciekawiona.

- Co? Ew, nie! Był o wieli lepszy niż mężczyzno - kobieta. - Zmarszczyłam nos z niesmakiem.

- Jak ma na imię? - Uśmiechnęła się.

- Justin. - Czułam jak moje serce przyspiesza, kiedy wypowiedziałam jego imię.

- Justin? Oh ładne imię. To brzmi jak Justin Bieber. - Zażartowała, siadając naprzeciwko mnie.

- Ale... - Urwałam. - To był Justin Bieber.

- Zamarła i spojrzała na mnie zszokowana. - Kłamiesz...

- Nie, nie kłamię. - Uśmiechnęłam się lekko. - Dał mi swój numer.

- Jak się poznaliście?

- Twoja przyjaciółka Sara kazała mi czekać na nią w hotelu i wpadłam na niego. Wylał na mnie kawę. - Zaśmiałam się.

- Kłamiesz... - Powtórzyła.

- Mogę to udowodnić. - Powiedziałam z determinacją. - Chcesz, żebym zadzwoniła do niego. Powiedział mi, że mogę zadzwonić do niego w każdej chwili i oznajmił, że możemy spędzić razem czas, kiedy wrócę do domu. Wyjechał dzisiaj do Kalifornii.

- Dobrze, więc teraz zadzwoń do niego. - Zakwestionowała.

- Zadzwonię. - Wystawiłam język do niej i wyciągnęłam mój telefon. Przewinęłam listę kontaktów, aż wreszcie znalazłam nazwę Justin Bieber na liście. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że mam numer mojego idola. Wybrałam jego nazwisko i włączyłam głośnik, żeby Robin usłyszała, że to naprawdę on.

- Halo? - Zapytał, wysyłając stado motyli do mojego brzucha. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę odebrał.

- Justin. - Powiedziałam, uśmiechając się do Robin. Wyraz jej twarzy był po prostu bezcenny.


*Cali to skrót od Californi
_________________________

Hej. Wiem, że rozdziału znowu nie było na czas, 
ale mam nadzieję, że nie będziecie na nas złe. 
Ksenia niestety postanowiła odpuścić sobie na razie tłumaczenie, 
więc zostałam tutaj sama. Mam nadzieję, że dziewczyny jak najszybciej tu wrócą.
Nie wiem czy następne rozdziały będą pojawiać się regularnie, 
ale mam nadzieję, że nie stracimy przez to czytelników.

Alex

7 komentarzy:

  1. Omg! To jest takie świetne! Już nie mogę doczkeać sie kolejnego <3
    @luuv_my_riri

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział... on jest cudowny. Podoba mi się. Tylko nie za bardzo rozumiem, to jest wasze opowiadanie, czy czyjeś a wy je tłumaczycie ? Bo ten rozdział jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. cuuudowny rozdział! Oby następny pojawił się jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń