piątek, 16 maja 2014

4. Turned up


[Justin POV:]

- Pokonałem cię. - Zachichotałem, patrząc na Alfredo który prychnął zdenerwowany. Graliśmy w Call of Duty i niestety był o wiele słabszy ode mnie.

- Nienawidzę cię. - Mruknął spoglądając na mnie.

- Też cię kocham. - Mruknąłem, gdy mój telefon zadzwonił po raz drugi dzisiaj.

- Dobrze, że jesteś popularny. - Fredo dokuczył mi, ale zignorowałem go i ruszyłem do mojego pokoju, żeby mieć trochę prywatności. Spojrzałem na wyświetlacz i poczułem jak mój puls przyspiesza, kiedy zobaczyłem imię Jackie. Szybko przycisnąłem urządzenie do mojego ucha.

- Halo? - Powiedziałem, starając się ignorować motyle w brzuchu.

- Justin? - Jej głos zadzwonił w mojej głowie, sprawiając że moje kolana zmiękły.

- Jackie. - Odetchnąłem. - Jak się masz?

- W porządku. Jestem w końcu w domu mojej przyjaciółki. Chciałam po prostu zapytać co u ciebie. Wszystko okej?

- Wszystko jest super. - Uśmiechnąłem się. - Jestem z Fredo i ogrywam go w Call Of Duty.

- To nie jest zaskakujące. - Zachichotała, wysyłając mnie do nieba i z powrotem. Milczałem przez chwilę, zanim przypomniałem sobie coś.

- Hej, zapomniałem zapytać. W jakiej części Kalifornii mieszkasz?

- San Diego. - Odpowiedziała. - Dlaczego?

- Och, bo ja jestem teraz w LA. Może kiedy wrócisz, ja mógłbym tam pojechać i spędzić trochę czasu z tobą. - Zaproponowałem, nie marząc o niczym innym, jak o spędzeniu czasu z nią. Po prostu wydaje mi się, że warto.

- Czekaj, naprawdę? - Słyszałem w jej głosie, że się uśmiecha.

- Tak, mówiłem że chcę spędzić z tobą czas. Nie powiedziałem tego, żeby się ciebie pozbyć. - Zażartowałem. Usłyszałem jej śmiech, zanim odpowiedziała.

- A dlaczego myślisz, że mam ochotę spędzić z tobą czas? Hmm? - Zażartowała, a uśmiech na mojej twarzy powiększył się.

- Czy przypadkiem nie powiedziałaś, że jestem twoim idolem?

- No cóż, może nie chcę spędzić czasu z moim idolem. Pomyślałeś o tym? - Spytała żartobliwie.

- Jesteś cholernie dziwną dziewczyną, wiesz? - Roześmiałem się.

- Dlaczego? Bo nie przyjęłam twojej oferty?

- Więc nie chcesz spędzić ze mną czasu, później?

- Nigdy nie powiedziałam, że nie.

- Wydawało mi się, że jesteś na nie.

- Och, shh. - Zaśmiała się, a ja przygryzłem wargę. Kochałem dźwięk jej śmiechu, który napełniał moje uszy. Chciałem tylko usłyszeć go osobiście.

- Pójdziemy na pizzę? - Zasugerowałem.

- Ludzie cię nie rozpoznają? - Usłyszałem wahanie w jej głosie. - Media już nie traktują cię zbyt dobrze, a nie chcę żeby przeze mnie było jeszcze gorzej.

- Nie będzie gorzej. - Zapewniłem ją. - Jeśli chcesz, mogę nosić przebranie, tak jak sugerowałaś wcześniej.
- Och... - Urwała. - Jasne. Chciałabym iść na pizzę z tobą.

- To jest randka. - Wypaliłem bez namysłu. Nie odpowiedziała od razu więc dodałem, żeby to zatuszować. - Mam tu na myśli, że to ustaliliśmy wtedy.

- Dobrze. - Powiedziała i myślę, że słyszałem trochę rozczarowania w jej głosie. - Cóż... do zobaczenia wkrótce.

- Świetnie. Do zobaczenia. - Uśmiechnąłem się i odłożyłem telefon.

W co ja się pakuję?

Nawet Scooter ostrzegał mnie przed Jackie. Wyraźnie powiedział mi, że to jest najlepszy pomysł teraz, kiedy niedawno byłem w związku, który nie skończył się dobrze.

Ale nic nie mogło mnie powstrzymać. Wiem, że chcę jej, a jeśli czegoś pragniesz, to musisz do tego dążyć.

***

- JB - Lil Twist przywitał mnie, przytulając lekko i uścisnąłem dłoń Za.

- Twistttt - Przeciągnąłem złośliwie, mrugając do niego, a on posłał mi mordercze spojrzenie i roześmiał się, kładąc rękę na mojej szyi.

- Bracie, ty i ja mamy trochę do nadrobienia. - Uderzył mnie lekko w policzek.

Uśmiechnąłem się do niego, ściągając snapback z jego głowy i założyłem sobie. - Zgadza się. Teraz chodźmy, naprawdę potrzebuję tego dziś wieczorem. - Powiedziałem, poprawiając czapkę na głowie i ruszyłem korytarzem, słysząc że chłopaki idą za mną. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu Lil Za i Twist zaczął jechać, mówiąc że wie gdzie jest najlepszy klub w LA.

Znaleźliśmy się tam, bez nikogo kto by nas śledził po drodze i wiem, że Bóg zadbał o to, żebyśmy wkradli się do klubu niezauważeni. Kiedy już byliśmy w środku, poczułem przepływ ulgi przez moje ciało i odprężyłem się powoli, oddając się muzyce, grającej w głośnikach. Odwróciłem się, żeby spojrzeć na Twista i Za, kiedy nagła myśl przemknęła mi przez głowę.

- Jeden z trzech. - Krzyknąłem, upewniając się, że mnie słyszą. Spojrzeli na siebie, zastanawiając się.

Prawdopodobniej jesteś zmieszany teraz. Stworzyłem ten sekretny sposób podejmowania decyzji, żeby jeden z nas pozostał wystarczająco trzeźwy, aby odwieść do domu tych, którzy będą zbyt pijani. Za każdym razem, kiedy pojawiamy się w klubie, możemy liczyć na kogoś, a dzisiaj jest nas trzech, co oznacza, że jeden z trzech musi pozostać względnie trzeźwy, aby zwrócić uwagę na resztę.

- Robię to po raz ostatni. - Mruknął Za. - To powinien być jeden z was dwóch.

- Co byśmy zrobili bez Za. - Zwróciłem się do Lil Twista z uśmiechem na twarzy. - Twoja kolej Twisty.

- Jęknął niezadowolony i westchnął, mrucząc słowa umowy, zanim podeszliśmy do baru i zamówiliśmy piwo. Piłem szybko, jedną butelkę za drugą i kolejną i kolejną, aż obraz przede mną stał się zbyt rozmyty, a ziemia kołysała się pod moimi stopami. Czułem się, jakbym miał zwymiotować.

- Ej ty, gorący chłopaku. - Dziewczyna, która właśnie wróciła z parkietu, podeszła do Za - Chcesz iść potrząść ze mną tyłkiem?

- Jesteś pijany jak cholera. - Dziewczyna zachichotała do siebie, a Za spojrzał na mnie rozbawiony.

- Nie zgadzam się. - Wtrąciłem się leniwie i spojrzałem w oczy dziewczyny, posyłając jej mój słynny uśmieszek. - Wszyscy jesteśmy cholernie pijani.

Dziewczyna zaczęła się śmiać tak głośno, że słychać ją było przez muzykę, przez co kilka osób spojrzało na nią, jakby była szalona.

- To powinno być ciekawe. - Przygryzła wargę, chwytając Za za rękę i pociągnęła go na parkiet. To było zabawne, bo za ledwo mógł chodzić, przez alkohol, więc wyobrażam sobie, jak trudno było mu próbować tańczyć.

- JESZCZE TROCHĘ! - Krzyknąłem do Za, a Twist usiadł obok mnie, śmiejąc się.

- O mój Boże, jesteście cholernie pijani. - Zaśmiał się, kręcąc głową z rozbawieniem. - Cieszę się, że jestem na tyle trzeźwy, żeby byś świadkiem tego.

- Jesteś pewien, że jesteś trzeźwy? - Zapytałem go, niechlujnie wyciągając drinka z jego dłoni. Podnosiłem szklankę do ust i wziąłem kilka łyków alkoholu, czując jak serce głośno bije w mojej klatce piersiowej.

- Tak, jestem pewien, Justin. Teraz przestań pić to piwo. - Wyrwał drinka z mojej dłoni. - Jesteś kurwa pijany.

- Nie jestem pijany! - Zaprotestowałem, prawie tracąc równowagę, na stołku, na którym siedziałem.

- Cokolwiek pozwoli ci spać w nocy. - Zaśmiał się, spoglądając na Za, który robił z siebie kompletnego idiotę, na parkiecie. Zacząłem klaskać głośno, a Twist zaczął się śmiać, ciesząc się widokiem, jego cholernie pijanych przyjaciół.

W pewnym momencie przestałem klaskać i spojrzałem na moje dłonie, a moje oczy rozszerzyły się.

- Uhh... Twist? - Zawołałem, zmuszając go, żeby spojrzał na mnie.

- Co?

- Myślę, że zgubiłem palec. - Powiedziałem, podnosząc moje dłonie, żeby przyjrzeć im się dokładniej. - Chyba klaskałem zbyt mocno.

- Justin. - Zachichotał. - Z twoimi palcami wszystko w porządku.

 - Ale spójrz! - Podsunąłem ręce pod jego twarz. - Gdzie jest mój mały palec?

Twist przyjrzał się moim dłonią i chwycił mój najmniejszy palec. - Jest właśnie tutaj, widzisz? - Mówił do mnie jakbym był dzieckiem. - Masz wszystkie dziesięć palców!

- Ale gdzie jest ten który zawsze jest na środku? - Zapytałem go, uśmiechając się bezradnie.

- Wciąż jest na miejscu. - Westchnął.

- Masz na myśli ten? - Podniosłem środkowy palec do góry i pokazałem mu, na co on wybuchnął śmiechem. Złapał mnie za rękę i pociągnął ją w dół, na moje kolana.

- Muszę przyznać, że to było dość sprytne, ale przestań. - Uśmiechnął się.

- Dlaaaaczego? - Zaśpiewałem. Zanim zdążył mi odpowiedzieć, rozległ się głośny trzask. Obróciliśmy nasze głowy, żeby zobaczyć jak Za spada na podłogę i rozlewa drinka na swoją koszulkę.

- Kurwa. - Mruknął Twist. - Myślę, że nadszedł czas, byście wy dwoje, wrócili do domu.

- Nie, ja chcę się jeszcze bawić tutaj. - Jęknąłem, ale Twist zignorował mnie i podszedł do Za pomagając mu wstać. Podeszli do mnie i pociągnął mnie i Za za ramie, zmuszając nas żebyśmy wyszli z klubu. Zabrał nam drinki, a ja i Za mruknęliśmy niezadowoleni i wyszliśmy z klubu za Twistem.

Usłyszałem jak ktoś przeklina pod nosem, spojrzałem przed siebie i zauważyłem koło na 4 paparazzi z kamerami. Kiedy nas zobaczyli zaczęli robić zdjęcia i krzyczeć nasze imiona.

- Twist! Imprezowałeś tutaj? - Krzyknął jeden z nich.

- Justin, jesteś pijany?

- Co wy tu robicie?

Wysunąłem rękę z uścisku Lil Twista, ominąłem go i podszedłem do paparazzi.

- A na co do cholery to wygląda? - Zaśmiałam się ponuro, kiedy poczułem tępy ból w głowie, od nadmiaru alkoholu. - To jest kurwa klub, więc bawimy się, idioci.

Oczy jednego mężczyzny rozszerzyły się w szoku, bo może faktycznie zbyt ostro im odpowiedziałem. Korzystając z mojej nieuwagi jeden z nich, zaczął niespodziewanie robić zdjęcia, fotografując prawdopodobnie całe moje złe zachowanie.

- Więc co, zaliczyłeś kilka dziwek? - Zapytał jeden z nich, a uśmiech otynkował się na jego twarzy.

- Justin, nie. - Usłyszałem szept Twista przy moim uchu. - To jest złe.

Odepchnąłem go i przeniosłem moją uwagę z powrotem na mężczyzn stojących przede mną.

- Nawet jeśli, to byłyby o wiele lepsze dziwki, niż ty jesteś w stanie sobie wyobrazić. - Uśmiechnąłem się, mrucząc niewyraźnie. Nie było szans, żeby nie zauważyli, że byłem cholernie pijany. Nie mam pojęcia po co to powiedziałem, ale to oczywiste, że to przez stan mojego umysłu.

- Jesteś pijany Justin. - Jeden z nich zaśmiał się. - Idź do domu gówniarzu.

- Dom? - Wyśmiałem ich. - Mam iść do domu? A czy Spongebob, poszedł do domu, kiedy Patrick szukał pracy?

Mężczyzna zmrużył lekko oczy, patrząc przed siebie, zanim z powrotem spojrzał na mnie.

- Co ty kurwa powiedziałeś? - Jeden z nich odezwał się.

- Kto to kurwa wie? - Wzruszyłem ramionami, nagle przypominając sobie o butelce wody, którą Twist dał mi, kiedy wychodziliśmy z klubu. Potrząsnąłem energicznie głową i roześmiałem się do siebie. Czterech paparazzi obserwowało mnie z ciekawością, kiedy podszedłem do jednego z nich i zacząłem wylewać na niego wodę, powodując że zaczął krzyczeć coś o swoim aparacie. Ostrzegł mnie, że lepiej żeby nie był mokry. Pozostali trzej mężczyźni zaczęli robić mi zdjęcia.

Lil Twist zaczął na mnie krzyczeć, żeby przestał. Po chwili woda w mojej butelce skończyła się, więc rzuciłem ją na ziemię i poczułem dłoń Twista ciągnącą mnie. Szybko chwycił również Za i zaczął prowadzić nas do samochodu.

- Na pewno pogorszyłeś swoją sytuację, mam nadzieję, że wiesz o tym. - Twist powiedział surowo.

- Myślę, że o czymś zapomniałeś. - Odchrząknąłem uśmiechając się do niego.

- Ach tak? - Uniósł brew. - O czym?

- O tym, że - Oparłem się wygodnie na siedzeniu samochodu. - Mam to wszystko w dupie.

__________________________

10 komentarzy: