poniedziałek, 30 czerwca 2014

11. San (Die)go


[Jackie POV:] 

Oficjalnie ustaliliśmy, że Justin i ja wyruszamy zaraz po śniadaniu, żeby pojechać do mnie, do San Diego. Pozwólcie mi tylko powiedzieć, że jazda samochodem była cholernie niewygodna. Nie tylko dlatego, że nikt z nas nic nie mówił, więc w samochodzie panowała niezręczna cisza, ale też dlatego, że nie mogłam zapomnieć o tym co wcześniej powiedział Justin - Kidrauhl jest martwy. Cały czas myślałam o tym, przez co ta podróż była jeszcze bardziej niewygodna. Przed nami jeszcze dwie godziny jazdy samochodem i prawdopodobnie nikt z nas nie odezwie się słowem, przez cały ten czas.

Patrzyłam za okno, na obiekty które mijaliśmy w szybkim tempie. Westchnęłam cicho, pochyliłam się do przodu i włączyłam radio, pozwalając muzyce, wypełnić ciszę między nami.

Kiedy włączyłam radio, momentalnie poczułam na sobie wzrok Justina, który odwrócił swoją uwagę od drogi.

- Ścisz to. - Wyszeptał, przez co spojrzałam na niego.

To nawet nie jest głośno, chciałam to powiedzieć, ale trzymałam język za zębami i ściszyłam radio, jak grzeczna dziewczynka.

- Bardziej. - Odchrząknął, a ja ściszyłam jeszcze trochę. - Jeszcze. - Wyłączyłam radio. - Tak jest okej.

Spojrzałam na niego, jakby był szalony. - Co, nagle nie lubisz muzyki? - Zapytałam. - Wiesz, biorąc pod uwagę twoją pracę, ty naprawdę oszalałeś?

- Chcę tylko spokoju i ciszy. - Odpowiedział po prostu. - Muszę pomyśleć.

- Co masz na myśli? - Wyrwało mi się, ale nie żałowałam, bo naprawdę chciałam wiedzieć.

- Nie musisz się o nic martwić. - Powiedział spokojnie, skupiając uwagę na drodze.

- Chodzi o to. - Zaczęłam. - Nie musisz się o nic martwić, zazwyczaj oznacza, że naprawdę trzeba się o to martwić.

Justin zaśmiał się, spoglądając na mnie szybko. - Jackie, wszystko jest w porządku. Ze mną w porządku.

Nie wyglądało na to, żeby było w porządku. Co z nim? W jednej chwili jest okej, a w następnej jest przygnębiony jeszcze bardziej niż ja, kiedy ktoś obiecuje mi czekoladę, a potem przychodzi z pustymi rękami.

Ja nie żartuję, raz zdarzyło się nawet, że płakałam przez osiem godzin.

- Jesteś pewien? - Zapytałam z zwątpieniem.

- Jestem pewien. - Skinął głową. Nie odezwaliśmy się już. Nie próbowałam nawet włączyć radia, chociaż to było kuszące jak diabli.

Zamknęłam oczy i odetchnęłam ciężko. Kiedy je otworzyłam, zdałam sobie sprawę, że jesteśmy już na miejscu, a ja zasnęłam. Przetarłam oczy i odwróciłam głowę aby spojrzeć na Justina, który patrzył w jego telefon, z zasmuconą twarzą.

- Hej, dlaczego nie powiedziałeś mi, że już jesteśmy? - Zapytałam, poprawiając włosy. Odłożył telefon, pochylił się nade mną i odpiął mój pas.

- Po prostu wydawało mi się, że to będzie niegrzeczne budzić cię z tego, co wydawało się wspaniałą drzemką. - Mruknął do mnie, uśmiechając się zadziornie. Zmarszczyłam brwi.

- Mogłeś mnie obudzić... - Żachnęłam.

- Nie martw się, spałaś nie więcej niż trzy minuty, odkąd zaparkowałem. - Wzruszył ramionami, otwierając drzwi samochodu, żeby wysiąść i obszedł auto do około, żeby otworzyć drzwi dla mnie.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niego, wysiadając z samochodu i wyjęłam torby, które Justin zabrał ode mnie i nalegał, żeby je ponieść.

- Więc to jest twój dom, co? - Justin powiedział kiedy weszliśmy, bardzo ostrożnie położył moje torby na podłodze, a ja powstrzymałam się od przewrócenia oczami.

- Nie zachowuj się tak, jakbyś nie był tu nigdy wcześniej. - Zachichotałam, zamykając drzwi i upewniłam się, że zamki są zakluczone.

- Cholera. - Uśmiechnął się. - Złapałaś mnie.

Zaczęłam się głośno śmiać i zakryłam twarz dłońmi. Justin zachichotała, na moje zachowanie. Uśmiechnął się do mnie jego prawdziwym uśmiechem, który nie musi być wymuszony.

- Tak. - Justin odchrząknął, chowając ręce za plecy i zaczął chodzić w tą i z powrotem. - Co robisz tutaj dla zabawy, Jackie?

Patrzyłam na niego z rozbawieniem, a on zatrzymał się i spojrzał mi w oczy. - Szczerze mówiąc, po prostu odpoczywam tutaj. Wiesz, oglądam seriale lub filmy, robię sobie drzemki, albo sprawdzam w internecie, co nowego u Justina Biebera. - Puściłam mu oczko.

- Pff - Przewrócił złośliwie oczami. - Beliebers, przysięgam... - Spojrzał na mnie, a w jego oczach mogłam zauważyć, że bardzo starał się, powstrzymać uśmiech.

- Co z Beliebers? - Powiedziałam sarkastycznie, więc on od razu domyślił się, że żartowałam.

- Powinienem się bać. - Uśmiechnął się. - Wy śledzicie mnie codziennie.

- Jesteś osobą, którą bardzo łatwo śledzić. - Zagryzłam wargę, również starając się nie śmiać.

- Jestem? Jak to się stało? - Skrzyżował ramiona, rozbawiony rozmową.

- Jesteś niesamowitą osobą. - Powiedziałam i tym razem to nie był żart. - Masz świetne poczucie humoru. Och i szaloną ilość talentów. A do tego jesteś... Naprawdę, cholernie gorący.

Moje oczy rozszerzyły się przez to, co właśnie powiedziałam. Nie nie nie, znowu myślałam na głos, o Boże...

Nieśmiało spojrzałam na Justina. Ogromny uśmiech otynkował się na jego twarzy, przez co moje policzki zarumieniły się jeszcze bardziej.

- Moja kolej. - Powiedział, podchodząc bliżej mnie. - Beliebers są bardzo oddane. Och, jak ja jestem wdzięczny za was. Nie wspominając już o wysiłku jaki wkładacie w wspieranie mnie, to jest szalone. I niestety, często jesteście wyzywane ze bycie Belieber i wiem, że to  naprawdę boli, ale mimo nie poddajecie się. Dajecie mi wszystko, swoją nadzieję, swoje serce, swoje różne osobowości i dlatego nikt nie jest w stanie ściągnąć mnie w dół. - Skrzyżował ramiona, a jego poważny wyraz twarzy, szybko zmienił się na łobuzerski uśmiech. - Och i jesteście... Naprawdę, cholernie gorące...

Podszedł jeszcze bliżej mnie, a ręce oplótł wokół mojej talii. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, kiedy schował kosmyk moich włosów za ucho i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego uśmiech zniknął, a jego oczy błyszczały z emocji.

- Kocham was wszystkie. Moje Beliebers. Bardzo, bardzo. - Wyszeptał dotykając nosem mojego, gdy jego oczy obserwowały mnie uważnie, aby zobaczyć, czy chciała tego samego.

Ale ja nawet nie protestowałam. Musnął lekko moje wargi, zanim pewnie przycisną swoje usta do moich. Poczułam mrowienie na całym ciele. Jego pocałunki sprawiają po prostu, że czuję się, jakbym umarła i poszła do nieba.

To nie trwało długo, zanim on poprosił o dostęp, który z radością mu dałam i po chwili nasze języki walczyły ze sobą. Owinęłam moje ramiona wokół jego szyi i wplątałam palce w jego włosy, przez co Justin jęknął cicho w moje usta i zaczął całować mnie mocniej. Czy naprawdę Justin Drew Bieber jęczy w moje usta? Niech ktoś mnie uszczypnie...

Zacieśnił uścisk wokół mojego ciała i podniósł mnie, kładąc na kanapie. Wspiął się na mnie i wznowił pocałunek. Wplątałam dłonie w jego doskonałe włosy i rozczarowałam się lekko, kiedy przerwał pocałunek, sunąc wargami po moim podbródku i szyi. Chwilę później poczułam jak składa wilgotne pocałunki na mojej skórze i moje rozczarowanie znikło. Zszedł z pocałunkami w dół mojej szyi i zatrzymał się gwałtownie, wybrał miejsce i zaczął ssać moją skórę i przygryzać lekko, dodając do tego język. Jęknęłam gardłowo, a moja głowa spadła z jednej z małych poduszek, zdobiących kanapę.

Nie mogłem nic z tym zrobić, ale cały czas myślałam o tym, że Justin tak jakby powiedział mi, że mnie kocha, kiedy powiedział, że kocha wszystkie swoje Beliebers. Czy to ukryta wiadomość-on próbował powiedzieć, że kocha Beliebers, czy że kocha mnie?  Nie wiem. Ale wiem, że to co robiliśmy teraz, cholernie mi się podobało.

Porzuciłam moje myśli, kiedy ręce Justina zacisnęły się mocniej na mojej talii. Przycisnął nasze ciała do siebie, umieszczając nasze krocza na przeciw siebie. Pochylił się i zaczął ssać moją szyję ponownie, a nasze ciała zaczęły się zgodnie poruszać. Przesunął zębami po mojej szyi i znów złączył nasze usta. Całował mnie delikatnie i czule, tak jakby chciał zapamiętać dobrze każdą sekundę. Jego ręce nadal spoczywały na mojej talii, kiedy pocieraliśmy mocno nasze krocza. Wypuścił kilka jęków, zagryzając moją dolną wargę, liżąc ją i znów pocałował mnie namiętnie.

Po chwili zdałam sobie sprawę, że właśnie prawie uprawiałam suchy seks z gwiazdą pop, Justinem Bieberem, moim wymarzonym chłopakiem...

Czy ja jestem w niebie?

______________________________

Asdfghjkl robi się coraz ciekawiej.

Przepraszam, że rozdział jest tak późno, 
ale strasznie trudno mi się go tłumaczyło.

Alex

10 komentarzy: