[Justin POV:]
Przełknąłem ślinę trzymając telefon przy uchu.
- Chcesz wpaść do mnie dziś wieczorem? - Alicia przerwała milczenie. - Chcę, żebyśmy spędzali więcej czasu razem.
Przygryzłem wargę i spojrzałem na zegar, przezwyciężając niepokój. Miałem wrażenie, jakby moje jelita były związane w bolesny supeł i czułem walenie w mojej głowie.
- Przykro mi. - Wyszeptałem. - Muszę dzisiaj dokądś iść.
- Co? Dokąd się wybierasz, kochanie? - Mruknęła z nutą ciekawości.
- San Diego. - Odpowiedziałem po prostu i odłożyłem słuchawkę. Chwyciłem kurtkę i założyłem ją szybko, upewniając się, że mam kluczyki w kieszeni. Kiedy wyszedłem na świeże powietrze, zauważyłem, że choć świeciło słońce, ten dzień nie był ani trochę szczęśliwy. Czułem, że wszystko wokół mnie jest ponure i nie wiedziałem jak się tego pozbyć.
Naciągnąłem kaptur na głowę, przebiegłem przez parking i szybko dostałem się do mojego samochodu. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, a samochód ryknął cicho i całe moje ciało napięło się. Próbowałem rozluźnić ramiona, westchnąłem cicho i spojrzałem na siebie w lusterku. Zamknąłem oczy, policzyłem do trzech i otworzyłem je z powrotem, odpaliłem samochód i przygotowałem się psychicznie na dwie długie godziny jazdy.
[Robin POV:]
Usiadłam na schodach ganku Jackie i spojrzałam na ulicę, zastanawiając się jak wyciągnąć ją z łóżka. Nie mogłam dostać się do jej domu, ale to nie znaczy, że pozwolę na to, żeby moja najlepsza przyjaciółka się torturowała. Ona nie zrobiła nic złego, więc dlaczego uważa, że musi karać sama siebie? Po prostu tego nie rozumiem.
Wplątałam dłonie w moje włosy, wzdychając cicho i spojrzałam w górę, widząc czarny samochód, który zaparkował przy chodniku. Zmieszałam się lekko, kiedy zauważyłam osobę wysiadającą z tego auta. Człowiek zaczął iść w kierunku podwórka i choć miał kaptur na głowie, nie musiałam się długo zastanawiać, żeby wiedzieć, kim był.
- Justin?! - Zapytałam w zupełnym szoku i podniosłam się, kiedy podszedł do drzwi.
Otarł policzki i wsadził obie ręce do kieszeni? - Gdzie ona jest? - Wymamrotał.
Czy on... płacze?
- Hej, wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze. - Powiedziałam zaniepokojona. Ostatnią rzeczą, której potrzebowałam, było to, żeby musieć zajmować się dwoma osobami z depresją.
Zignorował moje pytanie. - Czy ona jest w środku?
Westchnęłam. - Tak, mówiłam ci, że nie mogę się tam dostać. Martwię się o nią.
- Musimy ją stamtąd wyciągnąć. - Justin zagryzł wargę, oglądając dokładnie dom.
- No cóż, w jaki sposób masz zamiar to zrobić? Próbowałam przez kilka dni.
- Spokojnie. Wybiję okno. - Wzruszył ramionami i wszedł na podwórko. Moje oczy rozszerzyły się i zatrzymałam go, chwytając jego ramię.
- Justin! Ty nie możesz wyłamać okna! - Skarciłam go.
- Nie martw się, jestem Justin Bieber, zapłacę za to.
- Co powiesz, gdy jej rodzice wrócą?
- Oni nigdy się nie dowiedzą.
- To wciąż dziwaczny pomysł i możesz mieć przez to kłopoty. To trochę niebezpieczne, nie sądzisz? No i jak masz zamiar to zrobić? - Zmarszczyłam brwi. Justin zacisnął zęby i dłonie w pięści.
- A myślisz, że co kurwa powinienem zrobić, mądralo? - Warknął, przez co moje serce przyspieszyło. Nie spodziewałam się tak niegrzecznej uwagi z jego strony, ale zanim zdążyłam zareagować, Justin jęknął, jakby zły na siebie. - Przepraszam. - Westchnął. - Jestem bardzo sfrustrowany.
- Justin... Czy coś się stało, zanim tu przyjechałeś? - Zapytałam cicho.
- Nie. - Odpowiedział po prostu, odwracając się plecami do mnie i znów ruszył w stronę podwórka.
Czy on jest poważny? Ma zamiar wyłamać okno Jackie, wyciągnąć ją z łóżka, a potem co? Oczekiwać, że mu wybaczy? Oczekiwać, że spojrzy na niego jak na bohatera, kiedy to właśnie on jest tym, który spowodował ten bałagan? Co naprawdę dzieje się w jego głowie?
Przetarłam oczy i postanowiłam iść za nim, a kiedy dotarłam na podwórko Jackie, znalazłam Justina, pukającego cicho w jedno z okien.
- Co robisz? - Zapytałam. - Myślałam, że będziesz próbował je wybić.
Próbuję. - Wymamrotał, nadal pukając w różne miejsca. Po chwili zatrzymał cię i spojrzał na mnie. - Masz siekierę? Łopatę? Coś naprawdę ciężkiego? Może chociaż kamień?
Uniosłam brwi. - Siekierę? Dlaczego miałabym nosić ze sobą siekierę?
- Robin. - Westchął. - Odpowiedz mi.
Aha, ale ty nie możesz odpowiedzieć mi? To cholernie niegrzecznie.
- Nie, nie mam. - Wzruszyłam ramionami, ze złością. Patrzyłam w ciszy na to, jak Justin stał tam, wpatrując się w okno. Pochylił głowę i zamknął oczy, napinając mięśnie. Wziął głęboki oddech i po chwili wypuścił go, nagle podniósł ręce i uderzył w okno tak mocno jak tylko mógł, powodując głośny dźwięk tłuczonego szkła. Zakryłam moje uczy dłońmi, obserwując z niedowierzaniem, jak szkło spada na ziemię. Justin odetchnął ciężko i spojrzał na jego lewą dłoń. Zmrużyłam oczy, widząc krew cieknącą z jego rąk.
Moja szczęka opadła i już miałam coś powiedzieć, ale on tylko spojrzał na mnie bez emocji i powiedział: - To jest w porządku, wszystko ze mną okej.
Przełknęłam ślinę, nie wiedząc jak zareagować, a Justin po prostu wziął rozbieg i wskoczył przez okno, lądując w środku domu Jackie. Zbliżyłam się do okna, uważając żeby nie wdepnąć w roztrzaskane szkło.
- Słuchaj mnie. - Justin oddychał szybko, a jego oczy drgały od bólu pięści. - Nawet nie próbuj przechodzić tędy. Tu jest pełno szkła i nie chcę, żeby stała ci się krzywda. Poczekaj, a ja przyprowadzę Jackie.
- Myślisz, że to będzie łatwe? - Zapytałam lekko przestraszona.
- Nie. - Odpowiedział. - Ale nie wyjdę z tego domu, dopóki nie upewnię się, że jest w porządku. Naprawdę w porządku.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Mimo, że to on spowodował to wszystko i wybił okno, ogromnie go podziwiam. Przyznał, że to jego wina i mimo że jego ręce krwawią, nie przyjmuje się tym i chce pomóc Jackie.
[Justin POV:]
- Cholera. - Mruknąłem, kiedy ból ręki stał się nie do zniesienia. Pociąłem się cholernie mocno i miałem nawet małe odłamki szkła wbite w nadgarstek i ramię, ale starałem się to zignorować. Przeszedłem przez mały korytarz, dochodząc do salonu. Pamiętając, że pokój Jackie był na piętrze, udałem się w stronę schodów i wszedłem po nich ostrożnie, żeby nie narobić zbyt wiele hałasu. Po dotarciu na szczyt schodów, od razu zauważyłem, że drzwi o pokoju Jackie były otwarte. Ściągnąłem mój kaptur i wszedłem do niego w milczeniu, widząc że nikogo tam nie ma. Na jej łóżku panował bałagan, a w pomieszczeniu było niezwykle ciemno, przez zasłonięcie rolety.
Zacząłem odczuwać ból w moim sercu i powstrzymywałem łzy, które próbowały wydostać się z moich oczu. Zanim mogłem zrobić cokolwiek innego, usłyszałem łomot dochodzący z korytarza i odwróciłem się szybko, zauważając Jackie. Miała na sobie piżamę, jej włosy związane były w niechlujny kok, a w ręku trzymała kij baseballowy. Kiedy tylko poznała kim jestem, opuściła go, przyglądając mi się z niedowierzaniem.
- Hej. - Szepnąłem z bólem. Jej oczy były szeroko otwarte w szoku. Wyglądała tak, jakby chciała mnie zamknąć w uścisku i nigdy nie puścić. Lekki uśmiech wtargnął na moje usta, kiedy patrzyliśmy na siebie tak, jakby minęły lata, w naszym własnym małym świecie.
- Jesteś tutaj. - Powiedziała cicho, upuszczając kij na podłogę.
- Jestem. - Skinąłem głową.
W mgnieniu oka, Jackie podbiegła do mnie i z całych swoich sił, uderzyła mnie w twarz, przez co straciłem równowagę i upadłem na podłogę. Moja szczęka opadła ze zdziwienia. Potarłem dłonią mój policzek, żeby ukoić ból po niezwykle mocnym uderzeniu.
- To... - Jackie oddychała szybko, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. - To za ten cały ból, przez który muszę przechodzić, przez ciebie.
Spojrzałem na nią, czując jak łzy rozmywają mi obraz. Czułem się słaby, próbowałem zetrzeć z policzków moje łzy.
Okej... Chyba faktycznie na to zasłużyłem.
_____________________
Jeśli czytasz, zostaw komentarz lub zaznacz reakcję pod postem.
CUDNY ROZDZIAŁ ! CZEKAM NA NN ! :-)
OdpowiedzUsuńSuper, kiedy następny? <3
OdpowiedzUsuńKocham *__*
OdpowiedzUsuńJustin beksa ..biedactwo.. On to.zepsuł i dobrze mu tak. Teraz niech się postara ja odzyskać. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńkocham :*
OdpowiedzUsuńŚliczny cudowny po prostu chcę już nastepny ; )
OdpowiedzUsuńAww.. ale cudownyyyy!! Czekam nn :D @Alex41789
OdpowiedzUsuńCzekam nn ❤
OdpowiedzUsuń@sellybiebx
heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
O matko, co dalej :D nie moge doczekac sie kolejnego ! :*
OdpowiedzUsuńCudowny. Wzruszyłam się. Czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny:(
OdpowiedzUsuńO MOJ BOZE PRZECIEZ JA NIE DAM RADY DO NASTEPNEGO @zxcvjklx
OdpowiedzUsuńO boże !
OdpowiedzUsuńCudo. Czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńPerfekcyjny <33
OdpowiedzUsuńhttp://peoplehelpthepeople00.blogspot.com/