[Justin POV:]
Czułem się tak jakbym zamarzł, nie mogąc się podnieść z podłogi na którą upadłem. Jackie skrzyżowała ramiona i spojrzała za okno, aby uniknąć patrzenia na mnie.
-Ja p-przepraszam, Jackie. - Wymamrotałem. Atmosfera była nieznośna i trudno było mi wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. - Tak mi przykro... Powinienem... Nie powinienem... J-ja tak cholernie przepraszam.
- To powinna być dla ciebie lekcja, musisz wyciągnąć wnioski z tego wszystkiego. - Mruknęła, a jej głos był tak ponury, jakby chciała zabić mnie tu i teraz.
Spojrzałem na nią, a łzy nadal spływały po moich policzkach. Drgnąłem z bólu, który ponowie przeszył moją rękę, ale ból w moim sercu był o wiele silniejszy.
- W przeciwieństwie do ciebie, interesowałam się tym co się u ciebie dzieje. - Mruknęła. - Jestem pewna, że Alicia jest bardzo miłą dziewczyną i tak, jestem fanką jej muzyki, ale ona wydaje się stawiać sławę, ponad ciebie, Justin. Co oznacza, że to tylko kwestia czasu, zanim ponownie cię zostawi. Wtedy twoje serce znów będzie potrzebować pocieszenia i zgadnij, kto będzie tam, żeby ci pomóc?
- Ty... - Wyszeptałem, zaskakując tym nawet samego siebie.
- Najważniejszym pytaniem jest teraz to... Czy ty jesteś na to gotowy? Czy chcesz z powrotem spróbować się z nią dogadać? Chcesz być z nią? Czy jesteś pewien, że Alicia jest wszystkim, co jest ci potrzebne? Bo wiem, że chcesz ją przynajmniej w jednym sensie. - Odezwała się i westchnęła cicho, zanim spojrzała prosto w moje oczy. - Musisz odpowiedzieć mi na to wszystko w tej chwili i chcę, żebyś podjął decyzję. Jeśli wybierzesz Alicię, zrozumiem to. Jeśli wybierzesz ją, nie usłyszysz o mnie już nigdy, zostawię cię w spokoju. Nikt nie zmusi cię do tego, żebyś przyszedł mi pomóc. Ja tego nie potrzebuję. Jedyne czego potrzebuję to... Musisz powiedzieć mi po prostu, że mnie chcesz, to znaczy nie musisz tego powiedzieć... Wiesz co mam na myśli. Wiem, że ty troszczysz się o mnie i dlatego starasz się chronić mnie przed mediami i tym całym gównem, ale mówiłam ci już, że nie obchodzi mnie nikt inny, tylko ty.
Dreszcze przebiegły po moim kręgosłupie i przełknąłem ślinę, wycierając łzy z moich policzków i pociągnąłem nosem. Wykorzystałem wszystkie moje siły, żeby stanąć na nogach. Podniosłem się, odzyskałem spokój i podszedłem bliżej do Jackie.
- Chcę spróbować... - Wyszeptałem, wyciągając do niej dłoń. Spojrzała w dół na moją rękę i po prostu przyglądała się jej. Wiedziałem już, że nie chwyci mojej dłoni, więc objąłem ją w talii i przyciągnąłem bliżej siebie. Przeczesałem dłonią jej idealne włosy i pogładziłem jej delikatną skórę, przymykając powoli oczy. Kiedy nasze usta dzieliły już milimetry, Jackie ułożyła obie dłonie na moim torsie i odepchnęła mnie.
- Co chcesz spróbować? - Ona wrzała gniewem, który trzymała w sobie od dnia, w którym ją zostawiłem.
- Być z tobą... Chcę spróbować zbudować coś między tobą, a mną i zobaczyć jak to wszystko pójdzie. - Udało mi się uśmiechnąć, nawet jeśli moja twarz była ubabrana zaschniętymi łzami. Jackie spojrzała na mnie, obserwując każdy mój ruch, kiedy próbowałem zbliżyć się do niej jeszcze raz. Owinąłem ręce wokół jej talii i spojrzałem w jej oczy.
Jej wspaniałe, zielone oczy świeciły blaskiem, tak jak zawsze, powodując, że moje serce przyspieszyło i nagle poczułem uczucie ciepła w środku-coś co nigdy się nie zdarza, gdy patrzę na Alicię. Zmieszanie narosło we mnie, ale od razu o tym zapomniałem, bo kiedy jestem z Jackie, ja po prostu czuję się... Dobrze.
- Potrzebuję cię. - Powiedziałem cicho, bojąc się, że jeśli podniosę głos, ona się załamie.
Jej oczy błyszczały od łez i nagle na jej twarz pojawił się ogromny uśmiech.
- To jest wszystko, co chciałam od ciebie usłyszeć. - Wyszeptała, kiedy dwie łzy uciekły z jej oczu. Zacisnęła piąstki na mojej koszulce, przyciągając mnie jeszcze bliżej i powoli przycisnęła usta do moich. Nie mogłem powstrzymać jęku, który uciekł z moich ust, kiedy uświadomiłem sobie, że całuję Jackie. To był pierwszy raz od dawna, kiedy czułem cię bezpieczny, żywy, szczęśliwy... Wszystko na raz.
Kiedy zacząłem pogłębiać pocałunek, Jackie rozluźniła uścisk na mojej koszulce i chwyciła mnie za dłoń, przez co wziąłem gwałtowny oddech i odsunąłem się natychmiast, czując ból pulsujący przez całą moją rękę.
- O mój Boże. - Jackie wydyszała, dopiero teraz zauważając krew na mojej ręce. - Justin ty...
- To jest w porządku. - Przerwałem jej. - Nic mi nie jest.
- Nie, nic nie jest w porządku, widzę, że cię to boli.
- Naprawdę wszystko okej, Jackie. - Uśmiechnąłem się do niej, a ona spojrzała z niedowierzaniem w moje oczy.
- Czekaj... Czy ty wybiłeś moje okno, własną ręką?! - Ona prawie krzyknęła.
- Zapłacę za naprawę, obiecuję. Po prostu to był jedyny sposób, żeby dostać się do ciebie. - Powiedziałem.
- Justin! Myślałam, że ktoś włamał się do mojego domu! Dlatego miałam mieszane uczucia, kiedy zobaczyłam cię tutaj. Ulżyło mi, że nie jesteś nikim, kto chciałby mnie skrzywdzić, ale też to ty jesteś odpowiedzialny, za moją małą depresję. - Zniżyła głos w smutku, przez co poczułem jakby moje serce po raz kolejny zostało złamane.
- Nie, nie dopuszczę do tego, żeby to stało się kiedyś jeszcze. Będę z tobą szczery, obiecuję. Tylko nie przekreślaj mnie jeszcze. Nie... Proszę. - Ponownie byłem na skraju łez. Myśl o tym, że Jackie może mnie zostawić, okropnie mnie przestraszyła, chociaż nie rozumiem dlaczego.
Jackie milczała przez chwilę, a potem skinęła głową. - Nie licz na to, że tak łatwo zostawię cię w spokoju. - Puściła mi oczko, chwytając mnie za rękę, która nie była poraniona i pociągnęła mnie w stronę korytarza.
- Dokąd idziemy? - Zapytałem po tym, jak zaprowadziła mnie do pokoju, który wydawał się być sypialnią rodziców.
- Mama i tata mają apteczkę gdzieś tutaj. Nie mogę pozwolić ci, chodzić z krwawiącą ręką.
Puściła moją rękę i nachyliła się, aby zajrzeć pod łóżka i wyjęła spod niego pudełko z napisem Zestaw Pierwszej Pomocy. Otworzyła ją i wyjęła kilka rzeczy, po czym pociągnęła mnie do łazienki.
- Nie jesteś już z Alicią? - Powiedziała cicho, odkręcając kran i założyła gumowe rękawiczki.
Wzięła mnie za rękę i podsunęła ją pod strumień wody. Odetchnąłem ciężko, kiedy ból przeszył całe moje ramię.
- Próbowałem z nią zerwać, kiedy rozmawiałem z nią przez telefon, zanim przyjechałem tutaj, ale myślę, że po prostu nie byłem w stanie tego zrobić. Czułem się winny i... myślałem, że kiedy tu przyjadę, ty powiesz, że mnie nienawidzisz i potem nie będę miał nikogo. - Mój głos był cichy, bo bałem się mówić głośniej.
Jackie odsunęła moją dłoń od zlewu i otarła ją małym ręcznikiem. - Nigdy nie mogłabym cię nienawidzić, Justin. - Spojrzała na mnie. - Chcę, aby to było dla ciebie jasne. - Uniosła lekko kąciki ust i odłożyła ręcznik. - To będzie trochę szczypało.
Spryskała moją rękę wodą utlenioną, a ja westchnąłem ciężko, starając się nie jęczeć z bólu. Wyjęła bandaż z paczki i zaczęła ostrożnie owijać moją dłoń.
- Teraz lepiej? - Zapytała, patrząc na mnie niewinnie, jej zapierającymi dech w piersiach oczami.
- O wiele lepiej. - Skinąłem głową. - Dziękuje.
- Nie ma za co. - Wzruszyła ramionami i odsunęła się lekko. - Więc co teraz?
- Może otworzysz drzwi i wpuścisz Robin do środka? Ona pokazała jak bardzo wspaniałą jest przyjaciółką, kiedy próbowała wyciągnąć cię z pokoju, przez ostatnie kilka dni.
- Robin? Ona jest na zewnątrz w tej chwili? - Zapytała w szoku.
- Była tu już zanim przyjechałem. - Skinąłem głową. Jackie westchnęła i chwyciła mnie za zdrową rękę, ciągnąc mnie na dół, w kierunku drzwi. Odkluczyła je i szybko otworzyła, rozglądając się.
- Robin? - Zawołała w stronę pustego podwórka. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, kiedy nagle usłyszeliśmy kroki, rozchodzące się po domu.
- Jackie?! - W głosie Robin od razu było słychać, że płakała.
- O mój Boże! - Łzy pojawiły się również w oczach Jackie, kiedy podbiegła do swojej najlepszej przyjaciółki, zamykając ją w uścisku. - Tak bardzo przepraszam, że cię ignorowałam, nie myślałam trzeźwo.
- Wiem, że nie myślałaś. - Robin uśmiechnęła się tak szeroko, że ktoś mógłby pomyśleć, że właśnie wygrała na loterii. - To jest w porządku, tak długo, jak z tobą wszystko w porządku.
Jackie ścisnęła ją mocniej, a Robin odwzajemniła uścisk z uśmiechem. Jackie stała do mnie tyłem, więc widziałem Robin doskonale. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Dziękuje, szepnęła bezgłośnie, a łza spłynęła po jej policzku. Podrapałem się po karku, rumieniąc się.
Nie ma za co, odpowiedziałem bezgłośnie, pokazując jej kciuk w górę.
Nadal przyglądałem się dwóm najlepszym przyjaciółkom, które próbowały nadrobić stracone dni. Nie mogłem im pomóc, ale jakieś uczucie w moim sercu mówiło mi, że wszystko będzie dobrze.
Ale zawsze była też ta mała część mnie, która powstała na przestrzeni ostatnich lat. Mała część mnie, która mówiła mi, że nic nigdy nie będzie dobre dla mnie...
________________________
Przypominam, że jeśli chcecie być informowani
o nowych rozdziałach, podajecie swój ustername
w zakładce Informed (link) . :)
w zakładce Informed (link) . :)
OMG!! Wreszcie się pogodzili :D Świetny rozdział... zresztą jak zwykle haha Już czekam na następny @Alex41789
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńNie potrzebujesz może od czasu do czasu pomocy? Bo chętnie bym pomogła :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie bardzo potrzebuję haha. :) Skontaktuj się ze mną na twitterze @biebsakamyangel
UsuńOkej, napisałam :)
UsuńNareszcie Justin ogarnął dupsko :)
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuńJedno, wielkie awwwww ♥
OdpowiedzUsuńTak bardzo dziękuję za poświęcony czas i tłumaczenie tego. Kocham to opowiadanie, cieszę się, że ktoś ma w ogóle chęci to robić. :*
Ooo jacie * - *
OdpowiedzUsuńSuper tłumaczenie :3
Boski :***
OdpowiedzUsuńCudowny :* Wspaniale tłumaczysz :* Kocham Cię poprostu ! Z niecierpliwością czekam na następny :* ;*
OdpowiedzUsuń