piątek, 19 grudnia 2014

28. Misery Loves Company


[Jackie POV:]

Leżałam tam, wpatrując się z sufit, a smugi światła przenikały przez zasłony, tworząc wzroki na ścianach. Przez resztę nocy po prostu leżałam tak i myślałam o tym wszystkim. Nie mogłam się zrelaksować, wiedząc, jak bardzo Justin jest załamany i on prawdopodobnie również nie mógł spać. Zauważyłam też, że nigdzie nie ma Alfredo, przez co zaczęłam się zastanawiać...

Co wydarzyło się między nim, a Justinem?

Dlaczego on go zostawił? Czy Justin zmusił go do tego? Jeśli tego nie zrobił, to dlaczego Fredo zostawił go tu samego? Czy w końcu miał tego dość? Czy w końcu poddał się przez niego?

Cóż, ja nigdy się nie poddam.

To nie byłoby uczciwe. Czuję bicie serce Justina, nawet tutaj. Czuję jego ból. Moje serce też cholernie boli... Przez to, że on jest załamany. Wiesz co mówią o bólu.

Uwielbia towarzystwo.

Usiadłam na łóżku, przeczesałam moje dziko rozrzucone, przez łóżko włosy i zrzuciłam kołdrę z mojego ciała. Nagle usłyszałam szuranie na korytarzu i zamarłam. Widziałam cień poruszający się w małej szczelinie, między podłogą, a drzwiami. Nagle złożony kawałek papieru wsunął się do pomieszczenia, przez tą szparę. Po kilku sekundach, cień zniknął pozostawiając po sobie tylko odgłos cichych kroków.

Justin napisał do mnie list? Dlaczego po prostu nie przyszedł tutaj?

Westchnęłam cicho i wstałam z łóżka, po cichu zbliżając się do kawałka papieru. Wzięłam go, czując jak moje serce przyspiesza i rozłożyłam szybko kartkę. Zamknęłam oczy, czując stado motyli w moim brzuchu i przygryzłam lekko wargę, próbując się zrelaksować, zanim zdążyłam przeczytać to, co było tam napisane. Policzyłam do pięciu i powoli otwarłam oczy, spojrzałam na papier, widząc, że Justin napisał tylko dwa słowa.

Dwa słowa.

Dwa słowa, które wywołały ogromny ból w moim sercu. Dwa słowa, przez które przygryzłam wargę jeszcze bardziej, aż do krwi. Dwa słowa, przez które prawie się uśmiechnęłam. Ale te dwa słowa, wywołały też ogromny ból:

Przykro mi.
- J

To było wszystko, co było napisane w tym liście. Przeprosiny. Nie wiedziałam, jak na to zareagować, więc po prostu stałam tam, wpatrując się w kartkę. Poczułam łzy wypływające spod moich powiek, więc zamrugałam kilka razy, żeby się ich pozbyć.

Złożyłam kartkę i wsadziłam ją do kieszeni. Ostrożnie otworzyłam drzwi, wychodząc z pokoju. Poszłam do łazienki, żeby wykonać poranną toaletę. Kiedy wyszłam spod prysznica, sprawdziłam czy moje ubrania, pozostawione w łazience były już suche. Ubrałam się i zaczęłam szczotkować moje włosy.

Kiedy wróciłam do pokoju Justina, położyłam na łóżku ubrania, które pożyczył mi wczoraj i zdecydowałam się pójść do salonu. Bałam się jego reakcji, kiedy zobaczy mnie po tym, co stało się ostatniej nocy. Ale wiedziałam, że w końcu muszę się z nim zobaczyć. Czułam jak motyle nerwowo przesuwają moje wnętrzności, kiedy wyszłam z pokoju. Szłam powoli korytarzem, nasłuchując dokładnie, gdzie jest Justin, ale wszędzie było zupełnie cicho.

Po dotarciu do końca korytarza zauważyłam Justina siedzącego na kanapie, ze skrzyżowanymi nogami i opuszczoną głową. Notował coś w zeszycie. Odprężyłam się trochę, kiedy dostrzegłam, że nie jest już tak przygnębiony, jak wcześniej. Ale coś we mnie pękło, kiedy zdałam sobie sprawę, że na jego policzkach nie ma już śladów łez, bo prawdopodobnie nie miał już siły płakać.

Ubrany był w czarną koszulkę z dekoltem w serek i spodnie dresowe. Jego włosy były w nieładzie, przez co wyglądał zbyt słodko, jak na niego, a jego wzrok skupiony był na notatniku. Odchrząknęłam i oparłam się o ścianę, patrząc na niego.

- Hej. - Wypaliłam odważnie, a on spojrzał na mnie z niepokojem. Gdy zauważył, że stoję przed nim, jego oczy rozszerzy się, a policzki lekko zaczerwieniły. Wydawało mi się, jakby był zakłopotany tym, co stało się ostatniej nocy. Jestem pewna, że był zdenerwowany tym, że musi zmierzyć się ze mną ponownie.

Nie odpowiedział mi. Patrzył po prostu w podłogę, a jego myśli wędrowały gdzieś indziej. Zmarszczyłam brwi i westchnęłam.

- Wybaczam ci, wiesz? - Mówiłam. - Nie jestem zła i rozumiem. Ale miałam na myśli każde słowo, które wypowiedziałam w nocy. Ja nie zamierzam poddać się przez ciebie.

Justin jęknął sfrustrowany, zamknął notatnik i rzucił nim przez pokój.

- Jesteś w niebezpiecznej strefie, Jackie. - Justin spojrzał mi prosto w oczy, a jego ton był tak trudny do rozszyfrowania, że nie potrafiłam stwierdzić, czy mówił to, bo się o mnie martwił, czy był po prostu zły. - Gdybyś była w dżungli, z dzikimi zwierzętami i ktoś narysowałby linię, między bezpieczną strefą, w której jesteś, i niebezpieczną, przekroczyłabyś ją? Weszłabyś do strefy zagrożenia, żeby zostać zaatakowaną przez te zwierzęta?

- Nie jesteś zwierzęciem, Justin. - Westchnęłam. - To nie jest to sa...

- Jackie, nie skończyłem mówić. - Przerwał mi, podnosząc rękę do góry. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale od razu zrezygnowałam. - Mówisz, że się nie poddasz, ale dlaczego to robisz? Ciągle odpycham ludzi z dala ode mnie i to nie jest łatwe, bo to wpływa też na mnie. Nie sądzę, że ich to boli, bo w końcu to moja wina, ale nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie to rani, bo ja też mam uczucia, wiesz? I ty nie możesz kurwa mówić, że będziesz dla mnie zawsze, bo kiedyś i tak mnie zostawisz. Może uważasz inaczej, ale tak będzie, prędzej czy później. Masz zamiar mnie zostawić. Nie wiem kiedy, może to będzie za dwa tygodnie, a może za osiem lat, ale zrobisz to. Znajdę jakiś sposób, żeby cię ode mnie odepchnąć, nawet jeśli tego nie chcesz. Zrobię coś, przez co mnie znienawidzisz, nawet jeśli jedyną rzeczą której pragnę jest to, żebyś mnie kochała. Znajdę sposób, żeby zakończyć to wszystko z tobą. W końcu będziesz zmęczona moimi wybrykami i co się stanie? Wyjedziesz. To takie proste. To będzie trudne, żeby mnie zostawić... Ale jak ja się poczuję? To będzie moją śmiercią. Po prostu nie zniosę kolejnego ciosu w moje serce. Ono jest już wystarczająco zniszczone i nie potrzebuję ostatecznego ciosu, który zakończy moje życie!

Krzyczał, a jego twarz była cała czerwona ze złości. Sposób w jaki to mówił, dał mi do zrozumienia, że powiedział dokładnie to, co miał na myśli, przez co czułam się załamana. Jak mam go do siebie przekonać? Co mam jeszcze powiedzieć?

- Nie załamię cię bardziej, niż jesteś. - Wyszeptałam. - Będę naprawiać dziury w twoim sercu. Mogę pokazać ci właściwą drogę. Mogę sprawić, że będziesz szczęśliwy. Po prostu daj mi szansę...

- Nie kurwa, nie możesz mnie naprawić. - Warknął. - Nie jestem robotem.

- Nie. - Pokręciłam głową. - Nie jesteś. Jesteś człowiekiem. To normalne u ludzi, że czasem czujemy się jak gówno. Czy myślisz, że ja nigdy nie czułam się tak źle, jak ty teraz? Miałam swoje złe chwile. Przeżyłam te dni, w których myślałam, że wszyscy mnie nienawidzą. Ale wiesz co pomogło mi przejść przez to wszystko? - Patrzył na mnie, nie mówiąc ani słowa. - Ty. Twoja muzyka, twój głos, to jaką jesteś osobą. Uratowałeś mnie, kiedy nie było nikogo kto chciałby mi pomóc. Pokazałeś mi, że zasługuję na szczęście, nawet wtedy, kiedy myślałam, że jest inaczej. Trzymałeś mnie przy życiu i... Po prostu... Czuję, że muszę się odwdzięczyć. Nie mogę cię po prostu zostawić i żyć przez resztę mojego życia, z myślą, że mogłam ci pomóc, ale nie zrobiłam tego. Pozwól mi przynajmniej spróbować...

Justin pociągnął nosem, wstał i odsunął się o krok. - Nie. - Powiedział po prostu. Ale ja nie uważam, że "nie" jest odpowiedzią. Zamiast tego, podeszłam do niego, a on odsuwał się ode mnie z każdym krokiem. - Odejdź ode mnie. - Mówił surowo. - Naprawdę, Jackie.

- Nie. - Powiedziałam, podchodząc coraz bliżej, aż w końcu uderzył plecami o ścianę i wtedy oboje zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma już gdzie uciec. - To znaczy dla mnie tak wiele. - Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go po policzku. - Nie mogę dłużej patrzeć jak cierpisz.

- Nie, przestań. - Mruknął, łapiąc mnie w pasie. Odepchnął mnie od siebie, ale ja po prostu podeszłam z powrotem, kładąc dłoń na jego torsie.

- Wszystko jest w porządku. - Mówiłam łagodnie. - To w porządku, że czujesz się w ten sposób. W porządku jest płakać. Nie jesteś sam.

- Jackie, nie chcę cię skrzywdzić. - Jego brązowe oczy wpatrywały się w moje, zielone. - Odejdź, zanim zrobię coś, czego będę żałował, błagam.

- Nie obchodzi mnie to co zrobisz. - Zaprotestowałam. - To nie sprawi, że będę cię mniej kochać.

Łzy zabłyszczały w jego oczach, a ja chwyciłam jego twarz w dłonie. Pogładziłam kciukami jego skórę, ocierając przy tym, łzy które spłynęły po jego policzkach.

- To dobrze zrobić czasem coś dla kogoś, wiesz? - Szepnęłam mu do ucha. - Nie każdy chce krzywdzić ludzi. Nawet jeśli to rzadkie w dzisiejszych czasach, czasami ludzie chcą po prostu pomóc.

Justin nadal płakał, a jego głowa spoczywała na moim ramieniu. Owinęłam ramiona wokół niego, pozwalając mu szlochać w moją koszulkę. Głaskałam dłonią jego plecy, zapewniając go, że wszystko będzie w porządku.

Nie mogłam nic na to poradzić, ale wreszcie poczułam się szczęśliwa, bo po tych wszystkich kłótniach, wreszcie udało mu się na mnie otworzyć. To, że płakał na moim ramieniu, było znakiem, że w końcu mur zbudowany wokół jego serca zaczął pękać. Mam nadzieję, że uda mi się przełamać cały ten mur i uzyskać dostęp do jego serca pełnego miłości.

Po prostu muszę uzbroić się w cierpliwość. Wiele cierpliwości, bo to jest warte tego wszystkiego.

____________________________

Przepraszam, że rozdziału znowu nie było na czas.

Jeśli jest tu ktoś kto chciałby mi pomóc w tłumaczeniu, niech skontaktuje się ze mną na twitterze (@biebsakamyangel). Szukam kogoś, kto naprawdę zna angielski, bo poprawianie błędów zajmuje mi więcej czasu niż samo tłumaczenie. 

Wesołych świąt! :)


15 komentarzy:

  1. ojejciu rozdział świetny, niestety nie pomogę bo nie znam za bardzo angielskiego ale mam nadzieję że ktoś się znajdzi ;) , czekam na nn :* i wesołych

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie przetłumaczony ten rozdział, bardzo mi się podoba jak tłumaczysz.
    Ja niestety nie umiem ang wiec Ci nie pomogę :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku uwielbiam to opowiadanie, świetnie tłumaczysz :)
    Mam nadzieję, że niedługo z Justinem wszystko będzie w porządku :)
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  4. Zosia Bieber;**20 grudnia 2014 10:47

    Jejciu...świetnie tłumaczysz. :) Warto było poczekać trochę dłużej. Już nie mogę się doczekać kolejnego. ;)
    Wesołych świąt życzę <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie tłumaczysz :) Jestem tak szczęśliwa, że jest kolejny :))) Jackie jest wspaniała że zostaje z Justinem i pomoże mu <33 Kocham to bez dwóch zdań ♥ Życzę miło spędzonych świąt, i udanego sylwestra <3 Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  6. I się popłakałam :/ oni są cudowni

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie Justin sie otworzył.. Nareszcie coś sie dzieje..
    Buziaki i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział! Świetnie tłumaczysz kochanie :* czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  10. ojejciu*,*
    czekam na kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez to opowiadanie płaczę od 4h, odkąd zaczęłam je czytać :O Jackie jest wspaniała! Ta historia mniej więcej przypomina mi przygodę moją i mojego chłopaka. Zniszczony przez ludzi z zewnątrz odpycha wszystkich a ja staram się naprawić jego serce, jego życie *.* Cudowne!
    Wspaniale tłumaczysz, tylko pogratulować tego, że piszesz tak płynnie i przejrzyście.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!

    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawy, czekam na kolejne rozdziały.
    Nareszcie coś się zadziało. :D
    A i zapraszam tutaj: http://republika-mlodych.blogspot.com/
    Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń