czwartek, 8 stycznia 2015

30. You Just Don't Give Up



[Justin POV:]

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje.

Kiedy Za oskarżył Jackie o bycie dziwką, ja... coś we mnie pękło. Dawno nie czułem jak wielkiej złości i nie wiedziałem co mam z nim zrobić. Nikt nie ma prawa jej obrażać, choć wiedziałem, że Za nie zrobił tego specjalnie. Po prostu się pomylił, bo się o mnie martwi.

Nie mogłem tego znieść. Szczerze mówiąc, nie jestem tak głupi. Wiem, że na pewno zrobił coś, zanim tu wszedł. Jestem pewny, że Za musiał być niegrzeczny dla niej, zanim wpuściła go do środka. I założę się, że ją to zabolało. Na samą myśl o tym jestem zdenerwowany... Pamiętam, jak zamknęła się w swoim pokoju i nie chciała wyjść.

Martwię się o nią.

- Wszystko w porządku stary? - Głos Za gwałtownie wyrwał mnie z moich myśli. Podniosłem wzrok znad talerza. On i Jackie parzyli prosto na mnie, a ich naleśniki były już prawie zjedzone.

- Czuję się dobrze. - Mruknąłem, chwytając butelkę z syropem i odkręciłem zakrętkę.

- Naprawdę? Jackie i ja zaczęliśmy jeść wieki temu, a ty nawet nie wylałeś syropu na swoje naleśniki. - Uniósł brew.

Zignorowałem go, obracając butelkę do góry dnem i polałem naleśniki. Zauważyłem jak Za i Jackie wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, zanim ponownie skupili się na swoich talerzach.

- Cóż. - Za odchrząknął. - Jest coś, co chciałem ci powiedzieć. Właśnie po to tutaj przyszedłem.

Odwróciłem butelkę i zakręciłem nakrętkę, po czym postawiłem ją na stole. Niewielka ilość syropu ochlapała mi rękę. Podniosłem dłoń do ust i oblizałem ją. - Co się stało?

Za poprawił się na fotelu. - Twist kazał mi się zapytać... Cóż, on i Jama urządzają imprezę dla Kahlila i wszyscy chcą, żebyś przyszedł.

Wziąłem sztućce, ukroiłem kawałek naleśnika i podsunąłem go do ust. - Co to za okazja? - Zapytałem spokojnie.

- On po prostu zdał prawo jazdy. - Odpowiedział, bębniąc palcami w stół.

- Och, Twist... - Zaśmiałem się gorzko. - On wykorzystuje każdą okazję, żeby zrobić imprezę. - Za zassał dolną wargę, czekając aż powiem coś jeszcze. - Kiedy jest ta impreza?

- Jutro wieczorem.

- Jutro? - Zapytałem, a Za skinął głową. - Cholera, bracie.

- Czy to nie jest odpowiednia pora?

- Uh... - Zamarłem, żując mojego naleśnika. - Nie, myślę że będę w stanie przyjść.

- Dobrze. - Za uśmiechnął się. Spojrzałem na Jackie, która opierała swoją głowę na dłoni i wpatrywała się w talerz. Jej umysł wydawał się być w innym miejscu, ale jestem pewien, że dokładnie słuchała o czym rozmawialiśmy.

- Wszystko w porządku? - Wypaliłem. Słowa opuściły moje usta, bez mojej zgody, zaskakując wszystkich, w tym mnie. Nie chciałem żeby to zabrzmiało to tak miękko, delikatnie i opiekuńczo. Ten ton świadczył o tym, że jestem całkowicie oddany Jackie. Gdy rozmawiałem z Za, mój głos nie był tak emocjonalny.

Jackie spojrzała na mnie zdziwiona. - J-Ja?

Przeżułem powoli kawałek naleśnika. Odchyliłem się do tyłu na krześle, starając się nie rumienić. - Tak. - Chciałem, żeby mój głos zabrzmiał stanowczo, ale tak naprawdę byłem zakłopotany. Byłem zakłopotany i musiałem się z tego jakoś wyplątać.

- Tak... Wszystko w porządku. - Zagryzła wargę, powstrzymując uśmiech. Westchnąłem cicho i postanowiłem, że będę ignorował ich do końca posiłku, chociaż wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Spójrz, Za nie zna Jackie zbyt dobrze i Jackie nie zna Za, więc nie będą ze sobą rozmawiać. Oni będą starali się nawiązać rozmowę ze mną. Dlaczego? Cóż, jestem jedyną osobą w tym pokoju, którą znają.

- Justin. - Zawołał Za, a ja wewnętrznie jęknąłem. Miałem rację.

- Hmm? - Zanuciłem, spoglądając na niego i Jackie.

- Gdzie jest Alfredo?

Zamarłem. Czułem jak krew zaczyna płynąć w moich żyłach coraz szybciej. Gdzie Fredo? Gdzie on jest?

- Nie wiem. - Mruknąłem, chcąc zakończyć rozmowę, ale ten skurwiel musiał dalej zadawać pytania.

- Wiesz gdzie poszedł?

- Nie.

- Kiedy wychodził, nie powiedział ci dokąd idzie?

- Nie, Za.

- Czy wiesz kiedy wróci? Co...

- Za! - Krzyknąłem, uderzając pięściami w stół, powodując wibrację. - Mówiłem ci, że nie wiem gdzie on kurwa jest, więc możesz się odpierdolić?!

Zapadła cisza. Zasunąłem moje krzesło, wstałem ze złością i odłożyłem moje sztućce. Wybiegłem z kuchni, dotarłem do mojego pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Rzuciłem się na łóżko. Rozpostarłem moje ramiona na materacu, patrząc w sufit. Odetchnąłem, próbując uspokoić swoje frustracje.

Dlaczego Fredo mnie zostawił? Myślałem, że jest po mojej stronie... Jestem za trudny. Próbuję go od siebie odepchnąć, ale równocześnie boję się, że on naprawę zniknie z mojego życia. Czy Fredo naprawdę miał mnie dosyć? Odszedł na dobre? On zawsze był przy mnie... Gdzie jest teraz, kiedy potrzebuję go najbardziej?

Ale... Jackie...

Ona jest przy mnie, kiedy nie ma nikogo. Dosłownie, nie ma nikogo innego. Osobą, która zazwyczaj była dla mnie, jest Alfredo, ale nie widziałem go od wczoraj. Ona jest taka wytrwała. Z jednej strony to cholernie irytujące, jasne, że jestem sfrustrowany, kiedy błagam ją, żeby odeszła, ale moje serce rozgrzewa się, kiedy ona nadal tu jest, po tym jak źle ją traktuję. Ona ciągle chce być tutaj dla mnie. Nie mogę żyć wśród ludzi, którzy znaczą dla mnie tak wiele, bo wiem że to zakończy się bólem. Ostatnią rzeczą której potrzebuję jest to, żeby mnie zostawiła...

- Justin? - Cichy głos wyrwał mnie z moich myśli. - Otwórz drzwi, Justin.

Rozpoznałbym ten głos wszędzie. Jak mógłbym go zapomnieć?

- Proszę? - Jackie westchnęła, pukając kilkakrotnie do drzwi. Przewróciłem oczami i odwróciłem głowę, aby spojrzeć na drzwi. - Nie zamykaj się tam... No dalej, Za mówi, że jest mu przykro.

Przygryzłem wargę, podniosłem się do pozycji pionowej i zeskoczyłem z łóżka. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je, widząc słodką twarz Jackie.

- Nie odpuścisz, prawda? - Zaśmiałem się cicho. Jackie spojrzała na mnie zmieszana. Chwyciłem delikatnie za jej nadgarstek i wciągnąłem ją do pokoju, lekko przyciskając ją do ściany. - Dziękuję za to. - Szepnąłem do jej ucha, pieszcząc kciukiem jej policzek. - Dziękuję, że mnie nie opuściłaś. - Bez zastanowienia pocałowałem ją. Dałem jej miły i powolny pocałunek, nie żałując niczego. Jej usta smakowały jak syrop klonowy, a jej skóra była taka ciepła. Jej drobne ciało dociśnięte do mojego, od razu wywołało u mnie setki uczuć. Czułem jak dreszcze przebiegły przez całe moje ciało.

To znowu to uczucie. Uczucie którego nie potrafię wyrazić słowami. To uczucie, kiedy Jackie jest tylko moja, kiedy nasze ciała są połączone. Jest to przeciwieństwem wszystkich uczuć, jakie doświadczyłem w ostatnim czasie.

Trwaliśmy w pocałunku, całując się coraz namiętniej, ale nie mogłem oddychać. Powoli oderwałem się od Jackie, próbując odzyskać normalny oddech. Nasze oczy się spotkały i mogę powiedzieć, że była zaskoczona tym co się właśnie stało. Jestem pewny, że kiedy ona odważnie przyszła tu i zapukała do drzwi, oczekiwała że porozmawiamy i uda jej się zachęcić mnie do walki. Ale zamiast tego pocałowałem ją.

Ja... ja ją pocałowałem.

- Wow. - Wyszeptała, a jej policzki oblały się rumieńcem, przez co wyglądała przesłodko. - J-Umm... Ja...

- Przepraszam.- Odetchnąłem. - Nie chciałem aby... Przestraszyłem cię tym.

- Nie, nie, to jest w porządku! Naprawę, ja po prostu... Nie spodziewałam się tego. - Bawiła się niespokojnie palcami, uśmiechając się do mnie.

- Wiem. - Zabrałem rękę z jej twarzy. - Ale zachowuję się wobec ciebie nieuczciwie.

Przez chwilę żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa. Unikaliśmy wzajemnych spojrzeń, patrząc na siebie ukradkiem.

- Jackie. - Mruknąłem nerwowo. Ona natychmiast spojrzała w moje oczy, czekając na to co powiem. Złapałem moją koszulkę w dłoń i pociągnąłem za nią lekko, utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Drugą rękę wsadziłem w szczelinę, która utworzyła się między moją koszulką a torsem. Postępowałem tak, jakby to była kieszeń i udawałem, że szukam tam czegoś. Zachowałem się tak, jakbym znalazł to czego szukałem, wyjąłem rękę spod koszulki i wyciągnąłem zaciśniętą dłoń w stronę Jackie. - Nie czuję się, jakbym dokonał złego wyboru. - Szepnąłem, jakbym mówił o moim największym sekrecie. - Ja... Myślę, że ufam ci tak... Daję ci moje serce. W porządku? Daje ci je. - Rozłożyłem moją pięść i przyłożyłem moją dłoń do jej, jakbym faktycznie dawał jej moje serce. Potem zamknąłem jej dłoń i spojrzałem w jej oczy. - Nie złam go...

Odwróciłem się od niej i po prostu wyszedłem z pokoju. Wsadziłem dłonie do kieszeni moich spodni i wszedłem do salonu gdzie Za siedział na kanapie. Gdy zauważył moją obecność, natychmiast wstał.
 
- Justin. - Powiedział. - Tak mi przykro.

- Przestań. - Westchnąłem. - Nie musisz przepraszać, okej? To moja wina, ja zacząłem.

- Ale ja nie powinienem pytać cię o to. To nie jest moja sprawa.

- Jesteś moim przyjacielem. - Przypomniałem mu. - To jest twoja sprawa. Masz prawo wiedzieć.

Za otworzył usta aby coś powiedzieć, ale nie wydał z siebie ani słowa. Czekałem aż coś powie, ale nagle poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Wyciągnąłem go i odblokowałem, zauważając, że mam jedną nową wiadomość od Twista.

Od: Lil Twist

Justin, bracie, władowałeś się w niezłe gówno.

Westchnąłem i napisałem odpowiedź.

Do: Lil Twist

Co ja zrobiłem?

Patrzyłem niecierpliwie w telefon, czekając na odpowiedź, która nadeszła po chwili.

Od: Lil Twist

Tak mi przykro, mam nadzieję, że ten bałagan w końcu się skończy. Przeczytaj to, a będziesz wiedzieć o czym mówię – http://www.tmz.com/2013/11/18yikes-justin-bieber-ge...

Czułem jak skręca mnie w żołądku, patrząc na link który mi wysłał. Na sam fakt, że to artykuł TMZ chciało mi się wymiotować. Założę się, że to kolejna plotka o mnie. Ale Twist nigdy nie wierzył w te bzdury, więc dlaczego miałby mi to wysłać?

Jest tylko jeden powód... To musi być ważne.

Wziąłem głęboki oddech, zanim wszedłem w link, czekając aż artykuł się załaduje. W chwili w której przeczytałem nagłówek, czułem jak moje serce zapada się 50000 mil pod ziemię.

To jest to! Justin Bieber zrobił dziecko dziewczynie na imprezie przyjaciela!

Moje oczy rozszerzyły się. Przewinąłem w dół i zobaczyłem zdjęcie tej dziwki, którą pieprzyłem na przyjęciu urodzinowym Klutzera... Zdjęcie tej suki z którą spałem, kiedy byłem zjarany. Suka z którą przespałem się tylko dla przyjemności.

Ona...

Ona jest w ciąży? My... Nie zabezpieczyliśmy się tamtej nocy. To znaczy... Jak do cholery mogłem to zrobić? Oboje byliśmy na haju i do tego prawdopodobnie pijani. Nie ma mowy żebyśmy pamiętali o ochronie. Kurwa, paliliśmy trawkę podczas seksu!

Nie mogę uwierzyć w to gówno, kurwa. Zawsze starałem się być ostrożny, a teraz... Teraz to?! To może być koniec. Nie mogę zaprzeczyć czemuś co naprawdę się stało.

Mają mnie. Wreszcie dostali to czego chcieli. Znaleźli soczyste pogłoski, które mogą okazać się prawdą.


Ale najgorsze w tym wszystkim jest to... Ja po prostu powiedziałem Jackie, że ofiaruję jej moje serce. Wreszcie jej się udało. Dałem jej moje serce. Co ona powie, kiedy dowie się, że przypadkowa dziwka, której nawet imienia nie znam, jest ze mną w ciąży? Powiedziałem jej, że nie może złamać mojego serca, ale prawda jest taka... Może nie powinienem tego robić.


________________________________________

Znowu przestaliście komentować, więc ja nie zamierzam spieszyć się z dodawaniem rozdziałów. To co napisałam kilka postów temu, nie dotyczyło tylko tego jednego rozdziału, ale wszystkich, więc jeśli nie będziecie komentować, nowych postów nie będzie, bo czasami mam wrażenie, że tłumaczę to sama dla siebie. Naprawdę tak trudno poświęcić te dwie minuty i napisać jakiś sensowny komentarz? 


24 komentarze:

  1. Cudowny rozdział ! Czekam na nn ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Kocham to ff i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe jak Jackie na to zareaguje... czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez jestem ciekawa jak ona zareaguje i napewno mu pomoze :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Oddał jej serce :o W końcu! Tak się cieszę, że jej zaufał. Ale jestem strasznie ciekawa reakcji Jackie na to wyznanie Justina. No i oczywiście na wiadomość o jego przyszłym dziecku. Ile emocji :o Nie mogłam się doczekać tego rozdziału a teraz też kolejnego! Uwielbiam to, jak tłumaczysz *.* Jesteś wspaniała.

    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Takiego czegoś się nie spodziewałam :o mam nadzieje, że Jackie mu pomoże...
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaw w końcu się otworzył dla niej :). Tamta lasia nie może być w ciąży to wszystko zepsuje. :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Co.... Jeju, tak bardzo szkoda mi Justina. Niby wszystko zaczęło się układać, a tu nagle ciąża. Mam nadzieję, że to nie jest jego dziecko, wszystko mu się sypie:/
    Czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jackie nie może go zostawić. Wtedy złąmie mu serce chociaż Jus to zrobił tak jakby. Nie mogę się doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciąża?! ... o jejusiu...
    Do następnego;)
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zosia Bieber;**9 stycznia 2015 15:46

    W końcu jego serce należy do Jackie :) Czekałam na to cały czas...tylko jak Jackie zareaguje na tą wiadomość.? Mam nadzieję że to się jakoś wyjaśni. Czekam na kolejny <3 Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Jackie i tak go nie opuści <3 Wychowaja najwyzej to dziecko razem bez tej dziwki...

    OdpowiedzUsuń
  13. super przetłumaczony rozdział! ciekawe co będzie dalej:(

    OdpowiedzUsuń
  14. o jeju rozdział genialny i proszę nie przestawaj tłumaczyć <3 proszę <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialny rozdział czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgadzam się z @Lonely nie przestawaj <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział :)) czekam na kolejny mam nadzieje ze to okaze sie nie prawdą o tej ciąży

    OdpowiedzUsuń
  18. Tylko nie ciąża, błagam... ;( czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy dodasz nowy rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Omg omg omg
    Nie wiem co powirdziec zostaje mi omg
    Zaczelam czytac to kilka h temu i fabula jes swietna, szkoda tylko, ze tak malo osob stata sie docenic tlumaczenie
    Przeciez jak nie tlumaczysz to jest 8392kom z pretensjami, a jak dodasz rozdzial wczesniej 5kom "czekam na nn"
    A szkoda, ludzie, szkoda
    No nic, rowniez czekam na kolejny, trzymaj sie i oby chec na tlumaczenie Cie nie opuscila!
    Buziaki!:*

    OdpowiedzUsuń