[Justin POV:]
Nie wiedziałem co się ze mną dzieje.
Kiedy Za oskarżył Jackie o bycie
dziwką, ja... coś we mnie pękło. Dawno nie czułem jak wielkiej
złości i nie wiedziałem co mam z nim zrobić. Nikt nie ma prawa
jej obrażać, choć wiedziałem, że Za nie zrobił tego specjalnie.
Po prostu się pomylił, bo się o mnie martwi.
Nie mogłem tego znieść. Szczerze
mówiąc, nie jestem tak głupi. Wiem, że na pewno zrobił coś,
zanim tu wszedł. Jestem pewny, że Za musiał być niegrzeczny dla
niej, zanim wpuściła go do środka. I założę się, że ją to
zabolało. Na samą myśl o tym jestem zdenerwowany... Pamiętam, jak
zamknęła się w swoim pokoju i nie chciała wyjść.
Martwię się o nią.
- Wszystko w porządku stary? - Głos
Za gwałtownie wyrwał mnie z moich myśli. Podniosłem wzrok znad
talerza. On i Jackie parzyli prosto na mnie, a ich naleśniki były
już prawie zjedzone.
- Czuję się dobrze. - Mruknąłem,
chwytając butelkę z syropem i odkręciłem zakrętkę.
- Naprawdę? Jackie i ja zaczęliśmy
jeść wieki temu, a ty nawet nie wylałeś syropu na swoje
naleśniki. - Uniósł brew.
Zignorowałem go, obracając butelkę
do góry dnem i polałem naleśniki. Zauważyłem jak Za i Jackie
wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, zanim ponownie skupili się
na swoich talerzach.
- Cóż. - Za odchrząknął. - Jest
coś, co chciałem ci powiedzieć. Właśnie po to tutaj przyszedłem.
Odwróciłem butelkę i zakręciłem
nakrętkę, po czym postawiłem ją na stole. Niewielka ilość syropu ochlapała mi rękę. Podniosłem dłoń do ust i oblizałem ją. -
Co się stało?
Za poprawił się na fotelu. - Twist
kazał mi się zapytać... Cóż, on i Jama urządzają imprezę dla
Kahlila i wszyscy chcą, żebyś przyszedł.
Wziąłem sztućce, ukroiłem kawałek
naleśnika i podsunąłem go do ust. - Co to za okazja? - Zapytałem
spokojnie.
- On po prostu zdał prawo jazdy. -
Odpowiedział, bębniąc palcami w stół.
- Och, Twist... - Zaśmiałem się
gorzko. - On wykorzystuje każdą okazję, żeby zrobić imprezę. -
Za zassał dolną wargę, czekając aż powiem coś jeszcze. - Kiedy
jest ta impreza?
- Jutro wieczorem.
- Jutro? - Zapytałem, a Za skinął
głową. - Cholera, bracie.
- Czy to nie jest odpowiednia pora?
- Uh... - Zamarłem, żując mojego
naleśnika. - Nie, myślę że będę w stanie przyjść.
- Dobrze. - Za uśmiechnął się.
Spojrzałem na Jackie, która opierała swoją głowę na dłoni i
wpatrywała się w talerz. Jej umysł wydawał się być w innym
miejscu, ale jestem pewien, że dokładnie słuchała o czym
rozmawialiśmy.
- Wszystko w porządku? - Wypaliłem.
Słowa opuściły moje usta, bez mojej zgody, zaskakując wszystkich,
w tym mnie. Nie chciałem żeby to zabrzmiało to tak miękko,
delikatnie i opiekuńczo. Ten ton świadczył o tym, że jestem
całkowicie oddany Jackie. Gdy rozmawiałem z Za, mój głos nie był
tak emocjonalny.
Jackie spojrzała na mnie zdziwiona. -
J-Ja?
Przeżułem powoli kawałek naleśnika.
Odchyliłem się do tyłu na krześle, starając się nie rumienić.
- Tak. - Chciałem, żeby mój głos zabrzmiał stanowczo, ale tak
naprawdę byłem zakłopotany. Byłem zakłopotany i musiałem się z
tego jakoś wyplątać.
- Tak... Wszystko w porządku. -
Zagryzła wargę, powstrzymując uśmiech. Westchnąłem cicho i
postanowiłem, że będę ignorował ich do końca posiłku, chociaż
wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Spójrz, Za nie zna Jackie
zbyt dobrze i Jackie nie zna Za, więc nie będą ze sobą rozmawiać.
Oni będą starali się nawiązać rozmowę ze mną. Dlaczego? Cóż,
jestem jedyną osobą w tym pokoju, którą znają.
- Justin. - Zawołał Za, a ja
wewnętrznie jęknąłem. Miałem rację.
- Hmm? - Zanuciłem, spoglądając na
niego i Jackie.
- Gdzie jest Alfredo?
Zamarłem. Czułem jak krew zaczyna
płynąć w moich żyłach coraz szybciej. Gdzie Fredo? Gdzie on
jest?
- Nie wiem. - Mruknąłem, chcąc
zakończyć rozmowę, ale ten skurwiel musiał dalej zadawać
pytania.
- Wiesz gdzie poszedł?
- Nie.
- Kiedy wychodził, nie powiedział ci
dokąd idzie?
- Nie, Za.
- Czy wiesz kiedy wróci? Co...
- Za! - Krzyknąłem, uderzając
pięściami w stół, powodując wibrację. - Mówiłem ci, że nie
wiem gdzie on kurwa jest, więc możesz się odpierdolić?!
Zapadła cisza. Zasunąłem moje
krzesło, wstałem ze złością i odłożyłem moje sztućce.
Wybiegłem z kuchni, dotarłem do mojego pokoju i zatrzasnąłem za
sobą drzwi. Rzuciłem się na łóżko. Rozpostarłem moje ramiona
na materacu, patrząc w sufit. Odetchnąłem, próbując uspokoić
swoje frustracje.
Dlaczego Fredo mnie zostawił?
Myślałem, że jest po mojej stronie... Jestem za trudny. Próbuję
go od siebie odepchnąć, ale równocześnie boję się, że on
naprawę zniknie z mojego życia. Czy Fredo naprawdę miał mnie
dosyć? Odszedł na dobre? On zawsze był przy mnie... Gdzie jest
teraz, kiedy potrzebuję go najbardziej?
Ale... Jackie...
Ona jest przy mnie, kiedy nie ma
nikogo. Dosłownie, nie ma nikogo innego. Osobą, która zazwyczaj
była dla mnie, jest Alfredo, ale nie widziałem go od wczoraj. Ona
jest taka wytrwała. Z jednej strony to cholernie irytujące, jasne,
że jestem sfrustrowany, kiedy błagam ją, żeby odeszła, ale moje
serce rozgrzewa się, kiedy ona nadal tu jest, po tym jak źle ją
traktuję. Ona ciągle chce być tutaj dla mnie. Nie mogę żyć
wśród ludzi, którzy znaczą dla mnie tak wiele, bo wiem że to
zakończy się bólem. Ostatnią rzeczą której potrzebuję jest to,
żeby mnie zostawiła...
- Justin? - Cichy głos wyrwał mnie z
moich myśli. - Otwórz drzwi, Justin.
Rozpoznałbym ten głos wszędzie. Jak
mógłbym go zapomnieć?
- Proszę? - Jackie westchnęła,
pukając kilkakrotnie do drzwi. Przewróciłem oczami i odwróciłem
głowę, aby spojrzeć na drzwi. - Nie zamykaj się tam... No dalej,
Za mówi, że jest mu przykro.
Przygryzłem wargę, podniosłem się
do pozycji pionowej i zeskoczyłem z łóżka. Podszedłem do drzwi i
otworzyłem je, widząc słodką twarz Jackie.
- Nie odpuścisz, prawda? - Zaśmiałem
się cicho. Jackie spojrzała na mnie zmieszana. Chwyciłem
delikatnie za jej nadgarstek i wciągnąłem ją do pokoju, lekko
przyciskając ją do ściany. - Dziękuję za to. - Szepnąłem do
jej ucha, pieszcząc kciukiem jej policzek. - Dziękuję, że mnie
nie opuściłaś. - Bez zastanowienia pocałowałem ją. Dałem jej
miły i powolny pocałunek, nie żałując niczego. Jej usta
smakowały jak syrop klonowy, a jej skóra była taka ciepła. Jej
drobne ciało dociśnięte do mojego, od razu wywołało u mnie setki
uczuć. Czułem jak dreszcze przebiegły przez całe moje ciało.
To znowu to uczucie. Uczucie którego
nie potrafię wyrazić słowami. To uczucie, kiedy Jackie jest tylko
moja, kiedy nasze ciała są połączone. Jest to przeciwieństwem
wszystkich uczuć, jakie doświadczyłem w ostatnim czasie.
Trwaliśmy w pocałunku, całując się
coraz namiętniej, ale nie mogłem oddychać. Powoli oderwałem się
od Jackie, próbując odzyskać normalny oddech. Nasze oczy się
spotkały i mogę powiedzieć, że była zaskoczona tym co się
właśnie stało. Jestem pewny, że kiedy ona odważnie przyszła tu
i zapukała do drzwi, oczekiwała że porozmawiamy i uda jej się
zachęcić mnie do walki. Ale zamiast tego pocałowałem ją.
Ja... ja ją pocałowałem.
- Wow. - Wyszeptała, a jej policzki
oblały się rumieńcem, przez co wyglądała przesłodko. - J-Umm...
Ja...
- Przepraszam.- Odetchnąłem. - Nie
chciałem aby... Przestraszyłem cię tym.
- Nie, nie, to jest w porządku!
Naprawę, ja po prostu... Nie spodziewałam się tego. - Bawiła się
niespokojnie palcami, uśmiechając się do mnie.
- Wiem. - Zabrałem rękę z jej
twarzy. - Ale zachowuję się wobec ciebie nieuczciwie.
Przez chwilę żadne z nas nie
wypowiedziało ani słowa. Unikaliśmy wzajemnych spojrzeń, patrząc
na siebie ukradkiem.
- Jackie. - Mruknąłem nerwowo. Ona
natychmiast spojrzała w moje oczy, czekając na to co powiem.
Złapałem moją koszulkę w dłoń i pociągnąłem za nią lekko,
utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Drugą rękę wsadziłem w
szczelinę, która utworzyła się między moją koszulką a torsem. Postępowałem tak, jakby to była kieszeń i udawałem, że szukam
tam czegoś. Zachowałem się tak, jakbym znalazł to czego szukałem,
wyjąłem rękę spod koszulki i wyciągnąłem zaciśniętą
dłoń w stronę Jackie. - Nie czuję się, jakbym dokonał złego
wyboru. - Szepnąłem, jakbym mówił o moim największym sekrecie. -
Ja... Myślę, że ufam ci tak... Daję ci moje serce. W porządku?
Daje ci je. - Rozłożyłem moją pięść i przyłożyłem moją
dłoń do jej, jakbym faktycznie dawał jej moje serce. Potem
zamknąłem jej dłoń i spojrzałem w jej oczy. - Nie złam go...
Odwróciłem się od niej i po prostu
wyszedłem z pokoju. Wsadziłem dłonie do kieszeni moich spodni i
wszedłem do salonu gdzie Za siedział na kanapie. Gdy zauważył
moją obecność, natychmiast wstał.
- Justin. - Powiedział. - Tak mi
przykro.
- Przestań. - Westchnąłem. - Nie
musisz przepraszać, okej? To moja wina, ja zacząłem.
- Ale ja nie powinienem pytać cię o
to. To nie jest moja sprawa.
- Jesteś moim przyjacielem. -
Przypomniałem mu. - To jest twoja sprawa. Masz prawo wiedzieć.
Za otworzył usta aby coś powiedzieć,
ale nie wydał z siebie ani słowa. Czekałem aż coś powie, ale
nagle poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Wyciągnąłem go i odblokowałem, zauważając, że mam jedną nową
wiadomość od Twista.
Od: Lil Twist
Justin, bracie, władowałeś się w
niezłe gówno.
Westchnąłem i napisałem odpowiedź.
Do: Lil Twist
Co ja zrobiłem?
Patrzyłem niecierpliwie w telefon,
czekając na odpowiedź, która nadeszła po chwili.
Od: Lil Twist
Tak mi przykro, mam nadzieję, że ten
bałagan w końcu się skończy. Przeczytaj to, a będziesz wiedzieć
o czym mówię –
http://www.tmz.com/2013/11/18yikes-justin-bieber-ge...
Czułem jak skręca mnie w żołądku,
patrząc na link który mi wysłał. Na sam fakt, że to artykuł TMZ
chciało mi się wymiotować. Założę się, że to kolejna plotka o
mnie. Ale Twist nigdy nie wierzył w te bzdury, więc dlaczego miałby
mi to wysłać?
Jest tylko jeden powód... To musi być
ważne.
Wziąłem głęboki oddech, zanim
wszedłem w link, czekając aż artykuł się załaduje. W chwili w
której przeczytałem nagłówek, czułem jak moje serce zapada się
50000 mil pod ziemię.
To jest to! Justin Bieber zrobił
dziecko dziewczynie na imprezie przyjaciela!
Moje oczy rozszerzyły się.
Przewinąłem w dół i zobaczyłem zdjęcie tej dziwki, którą
pieprzyłem na przyjęciu urodzinowym Klutzera... Zdjęcie tej suki z
którą spałem, kiedy byłem zjarany. Suka z którą przespałem się
tylko dla przyjemności.
Ona...
Ona jest w ciąży? My... Nie
zabezpieczyliśmy się tamtej nocy. To znaczy... Jak do cholery
mogłem to zrobić? Oboje byliśmy na haju i do tego prawdopodobnie
pijani. Nie ma mowy żebyśmy pamiętali o ochronie. Kurwa, paliliśmy
trawkę podczas seksu!
Nie mogę uwierzyć w to gówno, kurwa.
Zawsze starałem się być ostrożny, a teraz... Teraz to?! To może
być koniec. Nie mogę zaprzeczyć czemuś co naprawdę się stało.
Mają mnie. Wreszcie dostali to czego
chcieli. Znaleźli soczyste pogłoski, które mogą okazać się
prawdą.
Ale najgorsze w tym wszystkim jest
to... Ja po prostu powiedziałem Jackie, że ofiaruję jej moje
serce. Wreszcie jej się udało. Dałem jej moje serce. Co ona powie,
kiedy dowie się, że przypadkowa dziwka, której nawet imienia nie
znam, jest ze mną w ciąży? Powiedziałem jej, że nie może złamać
mojego serca, ale prawda jest taka... Może nie powinienem tego
robić.
________________________________________
Znowu przestaliście komentować, więc ja nie zamierzam spieszyć się z dodawaniem rozdziałów. To co napisałam kilka postów temu, nie dotyczyło tylko tego jednego rozdziału, ale wszystkich, więc jeśli nie będziecie komentować, nowych postów nie będzie, bo czasami mam wrażenie, że tłumaczę to sama dla siebie. Naprawdę tak trudno poświęcić te dwie minuty i napisać jakiś sensowny komentarz?
Cudowny rozdział ! Czekam na nn ! :)
OdpowiedzUsuńNareszcie! Kocham to ff i czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Jackie na to zareaguje... czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńTez jestem ciekawa jak ona zareaguje i napewno mu pomoze :) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńOddał jej serce :o W końcu! Tak się cieszę, że jej zaufał. Ale jestem strasznie ciekawa reakcji Jackie na to wyznanie Justina. No i oczywiście na wiadomość o jego przyszłym dziecku. Ile emocji :o Nie mogłam się doczekać tego rozdziału a teraz też kolejnego! Uwielbiam to, jak tłumaczysz *.* Jesteś wspaniała.
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
Takiego czegoś się nie spodziewałam :o mam nadzieje, że Jackie mu pomoże...
OdpowiedzUsuńczekam na nn ;)
Aaaw w końcu się otworzył dla niej :). Tamta lasia nie może być w ciąży to wszystko zepsuje. :/
OdpowiedzUsuńCo.... Jeju, tak bardzo szkoda mi Justina. Niby wszystko zaczęło się układać, a tu nagle ciąża. Mam nadzieję, że to nie jest jego dziecko, wszystko mu się sypie:/
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny:*
Jackie nie może go zostawić. Wtedy złąmie mu serce chociaż Jus to zrobił tak jakby. Nie mogę się doczekać następnego :*
OdpowiedzUsuńCiąża?! ... o jejusiu...
OdpowiedzUsuńDo następnego;)
Buziaki;)
Oby byli razem!
OdpowiedzUsuńW końcu jego serce należy do Jackie :) Czekałam na to cały czas...tylko jak Jackie zareaguje na tą wiadomość.? Mam nadzieję że to się jakoś wyjaśni. Czekam na kolejny <3 Buziaki ;**
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńJackie i tak go nie opuści <3 Wychowaja najwyzej to dziecko razem bez tej dziwki...
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńsuper przetłumaczony rozdział! ciekawe co będzie dalej:(
OdpowiedzUsuńO Jezu 😱😱😱
OdpowiedzUsuńo jeju rozdział genialny i proszę nie przestawaj tłumaczyć <3 proszę <3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział czekam nn
OdpowiedzUsuńZgadzam się z @Lonely nie przestawaj <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)) czekam na kolejny mam nadzieje ze to okaze sie nie prawdą o tej ciąży
OdpowiedzUsuńTylko nie ciąża, błagam... ;( czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nowy rozdział? :(
OdpowiedzUsuńOmg omg omg
OdpowiedzUsuńNie wiem co powirdziec zostaje mi omg
Zaczelam czytac to kilka h temu i fabula jes swietna, szkoda tylko, ze tak malo osob stata sie docenic tlumaczenie
Przeciez jak nie tlumaczysz to jest 8392kom z pretensjami, a jak dodasz rozdzial wczesniej 5kom "czekam na nn"
A szkoda, ludzie, szkoda
No nic, rowniez czekam na kolejny, trzymaj sie i oby chec na tlumaczenie Cie nie opuscila!
Buziaki!:*