środa, 21 stycznia 2015

31. Build It Up Or Fall Apart


[Justin POV:]

- Justin.

Stałem tam, a moje stopy były jakby przybite do ziemi. Kręciło mi się w głowie. Czułem mdłości, zawroty głowy, lęk i obrzydzenie w tym samym czasie. Zjebałem. Zjebałem wszystko i teraz naprawdę mam szansę, żeby stać się nikim.

- Justin! - Za krzyknął ponownie i tym razem udało mu się zwrócić moją uwagę. Wróciłem do rzeczywistości i zamrugałem kilka razy. - Co się stało? Całkowicie się wyłączyłeś...

Nic nie powiedziałem. Czułem dreszcze przebiegające przez moje ciało, kiedy usłyszałem kroki zbliżające się do nas. Nie minęło nawet pięć sekund, a Jackie pojawiła się w salonie. Jej twarz zarumieniła się lekko, kiedy nieśmiało spojrzała na nas. Natychmiast zablokowałem mój telefon i wsadziłem go do kieszeni, czując jak moje serce bije dwa razy szybciej niż normalnie.

- Jackie... - Szepnąłem, a mój głos był łagodny. Co należy teraz zrobić? Co mam robić?

Za odchrząknął, głupio patrząc na nas. Wszyscy byliśmy przez chwilę cicho, zanim zdobyłem się na mimowolne westchnienie. Nie zastanawiając się nawet, wyciągnąłem rękę w jej stronę, poszukując jakiegoś pocieszenia. Chwyciłem jej dłoń i ścisnąłem ją mocno. Kocham sposób w jaki nasze dłonie pasują do siebie. Jackie spojrzała na nasze splecione palce i uśmiechnęła się smutno.

- Powinnaś iść. - Szepnąłem cicho, delikatnie gładząc kciukiem jej skórę. Na jej twarz pojawiło się zmieszanie.

- C-czekaj... C-c-co? - Wymamrotała, łamiącym serce głosem. - Myślałam, że... Czekaj... Co?

Moje serce ścisnęło się. Chciałem żeby była przy mnie zawsze. Chciałem zapewnić jej komfort, taki jaki ona daje mi. Ale wiem, że bez względu na to ile razy ona obiecuje, że mnie nie zostawi, w końcu i tak to zrobi. Nie mam cienia wątpliwości, że ona mnie zostawi. Szczególnie gdy dowie się, że byłem na tyle głupi, żeby zrobić dziecko jakieś przypadkowej dziwce.

Nie chciałem jej puścić. Chciałem pokazać jej świat. Chciałem, aby była szczęśliwa. Chcę tylko widzieć jej uśmiech i cholera, mogę to zrobić? Chciałem kontynuować to wszystko, żeby ponownie zobaczyć te urocze rumieńce na jej policzkach. Ja po prostu... Po prostu chcę słyszeć jej głos i czuć jej dotyk.

Czy to zbyt wiele?

- Idź do domu, Jackie. - Powiedziałem powoli, wpatrując się w podłogę, bo nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy. Rozluźniłem uścisk na jej dłoni, przez co ona ścisnęła moją rękę bardziej.

- Justin, nie... - Szepnęła. - C-co zrobiłam źle? Cokolwiek to jest, przepraszam. Bardzo przepraszam, proszę, nie każ mi odchodzić.

Wyglądała jakby miała się rozpłakać. Poczucie winy rozniosło się po całym moim ciele. Nie zamierzałem jej zranić.

- Nie zrobiłaś nic złego, zaufaj mi. - Zaprotestowałem. - Ale... Lepiej będzie jeśli pójdziesz.

- Chcę zostać. - Jęknęła. - Proszę, pozwól mi zostać...

- Jackie, powiedziałem idź.

- Nie... - Zaszlochała cicho. - Nie chcę iść.

- Jackie. - Ostrzegłem, kopiąc moją podświadomość. To złe, ale ja po prostu bardzo szybko wkurzam się na ludzi, którzy nie słuchają moich poleceń. To jest okropne, wiem. Ale to nie jest tak, że mogę to kontrolować. Jestem najbardziej niecierpliwą osobą w całym wszechświecie, przysięgam na Boga.

Łzy pojawiły się w oczach Jackie, a jej usta drżały. - Przepraszam... - Jej głos był chwiejny. - Cokolwiek zrobiłam... Przepraszam.

- Przestań przepraszać.

- Pozwól mi zostać!

- Nie! - Krzyknąłem, odciągając moją dłoń od jej i zacisnąłem ją w pięść.

- Justin. - Zawołał Za, próbując mnie uspokoić. Odciągnął mnie z dala od Jackie, a ja uderzyłem go w ramię, trudno.

- Kurwa, trzymaj się z daleka ode mnie. - Krzyknąłem, przyciskając go do ściany. - Dotknij mnie jeszcze raz, a potnę twojego penisa na kawałki. - Uderzyłem go jeszcze raz. Chwycił mnie za ramiona i odepchnął od siebie. Potknąłem się o kanapę, a on złapał za kołnierzyk mojej koszulki.

- Nie będziesz kurwa mówił do mnie taki tonem. - Warknął nisko, uderzając mnie w twarz. Splunąłem z bólu i chwyciłem się za policzek w bolącym miejscu. Ruszyłem moją szczęką, jakby sprawdzając, czy nie jest uszkodzona i uśmiechnąłem się do niego.

- Zachowujesz się jak pizda. - Wyśmiałem go, kopiąc go w goleń, przez co upadł na podłogę, a ja zacząłem kopać go po brzuchu.

- Justin. - Jackie krzyknęła, stojąc kilka metrów ode mnie, ale nie słuchałem. Nadal kopałem go w brzuch, aż w końcu złapał mnie za kostkę i pociągnął do przodu, przez co upadłem na ziemię. Szybko odzyskał siły i stanął na nogach. Zanim zdążył wymierzyć mi kolejny cios, zatrzymał się, słysząc krzyk Jackie. Krzyczała, żeby nas powstrzymać, a łzy strumieniem ciekły po jej twarzy. Czułem jakby moje serce rozrywało się na pół, a Za westchnął tylko i odsunął się ode mnie.

- To nie jest rozwiązanie, bracie. - Szepnąłem, wyciągając dłoń w moim kierunku. Zmarszczyłem brwi, chwytając ją i wstałem przy jego pomocy.

- Przepraszam, że cię uderzyłem. - Mruknąłem, otrzepując moje ubranie z kurzu.

- Nie mówię o walce. - Spojrzał mi w oczy, a ton jego głosu był poważny. - Wybaczam ci to. Teraz ważniejsza jest dziewczyna, która wiele dla ciebie znaczy. Ona jest w stanie poświęcić dla ciebie wszystko, chce ci pomóc, a ty powinieneś dać jej to, na co zasługuje. Dlaczego ją odpychasz?

Spojrzałem na Jackie, która patrzyła na nas. Widziałem strach w jej oczach. Ona nie chcę abyśmy dalej walczyli. Ona nie chcę odejść. Ona chciała po prostu być ze mną, bez względu na wszystko.

- Może... - Zamarłem. - Mogę zostawić was na sekundę?

Westchnąłem pod nosem, nie czekając na ewentualną odpowiedź i ruszyłem w stronę łazienki. Po zamknięciu drzwi, wyjąłem mój telefon i wybrałem numer Scootera. Czekając aż odbierze, moje myśli zaczęły wirować w różnych kierunkach i zacząłem się zastanawiać, czy to wszystko dzieje się naprawdę.

 - Halo? - Głos Scootera zabrzmiał w moich uszach. - Justin?

 - Muszę ci coś powiedzieć... - Mówiłem cicho, ze strachem w głosie.

 - Wszystko w porządku? - Zapytał z troską. - Co się stało?

 - Widziałeś najnowszy artykuł TMZ o mnie? - Moje ręce trzęsły się i trudno było mi się skoncentrować.

- Coś o młodej dziewczynie, która twierdzi, że jesteś ojcem jej dziecka? - Scooter westchnął. - Tak, wiedziałem to w trendach na twitterze, ale to nie pierwszy raz. Chcesz żebym się tym zajął?

To jest w trendach na twiterze. Cholera jasna... Moje Beliebers? One będą załamane.

 - Nie ja, hmm... Chciałem... Muszę ci coś powiedzieć. - Powtórzyłem.

 - Słuchał. - Zmusił się do śmiechu.

 - To... Uh, ten artykuł, um... T-to wszystko prawda. - Przygryzłem nerwowo wargę, zaciskając dłoń na moim telefonie. Nie chciałem, żeby Scooter był na mnie zły, ale popełniłem ogromny błąd i musiałem powiedzieć mu prawdę.

Scooter milczał przez chwilę, a potem kolejny raz zmusił się do śmiechu. - Czy to twój kolejny żart? Nie mam na to czasu. - Powiedział.

- Nie Scooter, mówię poważnie. Jeden z kumpli Lil Twista miał urodziny i Twist zabrał mnie ze sobą. Wszystko poszło nie tak jak powinno i zrobiłem wiele złych rzeczy, których żałuję, ale... To prawda. Mają mnie. Media mają coś na mnie. - Płakałem. Szloch wydobywał się z moich ust z każdym słowem, a moje ramiona zaczęły drżeć. - Boję się, Scooter. - Otarłem twarz dłonią. - Jestem przerażony. Nie wiem co robić. Ja nawet nie znam nazwiska kobiety z którą uprawiałem seks. To był błąd. To wszystko było wielkim błędem. Tak mi przykro. Przepraszam, że cię zawiodłem. Przykro mi, że pozwoliłem, żeby to się stało. Wy pomagaliście mi stać się lepszym człowiekiem, a ja to zniszczyłem. Tak bardzo przepraszam...

Opuściłem klapę od toalety i usiadłem na niej, czując łzy spływające po moich policzkach. Czułem się tak bezużytecznie-tak jak co dzień. Czuję, że po prostu zawodzę tak wielu ludzi, w tym moje Beliebers, cały Bieber Team, a nawet Jackie.

- Justin... Proszę, przestań płakać. - Głos Scootera stał się łagodny. Poczekał chwilę, aż uspokoiłem się trochę. - Przejdziemy przez to, okej? Cokolwiek się stało, zawsze możemy powiedzieć, że ta dziewczyna kłamie.

- Nie, nie możemy. - Pisnąłem. - Okłamałbym moich fanów. Okłamałbym wszystkich... Nie mogę tego zrobić.

- To może mieć ogromny wpływ na twoją karierę, w sposób którego się nie spodziewasz. Możesz się chociaż nad tym zastanowić? To jedyne wyjście. - Mruknął Scooter.

- Nie możemy tego zrobić. - Otarłem łzy z moich policzków. - Musi być jakieś inne wyjście...

- Możesz dać mi kilka dni, abym mógł to przemyśleć? - Zapytał.

- Oczywiście. - Wymamrotałem.

- Och i Justin?

- Tak?

- Masz koncert za dwa dni.

Kurwa. - W porządku, więc zgaduję, że zobaczymy się wkrótce.

- Masz rację.

Po chwili zakończyliśmy rozmowę.

Siedziałem tam przez kolejne 10 minut, żeby mieć choć chwilę czasu dla siebie. Myśli przebiegały przez mogą głowę tak szybko, że nie wiedziałem jak na to zareagować. W rzeczywistości nie mogłem się nawet na niczym skupić. Chciałem po prostu zniknąć. Nie chcę już dłużej istnieć. To najłatwiejsze wyjście.

Po prostu... Przestać oddychać, żeby złagodzić ból.

Przemyłem moją twarz wodą i otarłem ją ręcznikiem. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem w lustro, wpatrując się w moje odbicie. Zacisnąłem moje dłonie.

Nie podoba mi się to co widzę.

Wpatrywałem się dokładnie w moje odbicie. Przeczesałem moje włosy ręką i zatrzymałem wzrok na wymuszonym uśmiechu. Marszcząc brwi, ponownie wyprostowałem ramiona i uśmiechnąłem się. To jedna z tych sytuacji, kiedy po prostu patrzę na siebie i praktykuję fałszywy uśmiech. Musiałem być idealny. Musiałem zrobić to wiarygodnie. Kiedy wejdę tam, Jackie zapyta mnie, czy wszystko w porządku, muszę włożyć tyle wysiłku w fałszywy uśmiech, aby wyglądał prawdziwie i spojrzeć jej w oczy, mówiąc że jest okej.

- Wszystko w porządku. - Mówiłem głośno, aby sprawdzić, czy mój głos był wiarygodny, ale nie był. Nie, nie, nie. Mój głos jest zbyt chwiejny, muszę przemawiać z większą pewnością siebie, żeby ktokolwiek uwierzył, że naprawdę czuję się dobrze.

Odetchnąłem cicho i zrobiłem to ponownie.

- Wszystko w porządku. - Powiedziałem z trochę większą pewnością w moim głosie. Coraz lepiej mi to wychodzi. Dam radę.

Zacząłem nerwowo stukać stopą w podłogę. Oblizałem usta i ponownie spojrzałem na swoje odbicie.

- Wszystko jest w porządku. - Powiedziałem jeszcze raz, zmuszając się do uśmiechu. Czy ten uśmiech nie jest zbyt bardzo wymuszony? Może powinienem uśmiechnąć się szerzej? Nie, nie dam rady.

Warknąłem sfrustrowany i uderzyłem w półkę, zrzucając butelkę balsamu na ziemię.

Kurwa.

Oparłem się o ścianę i patrzyłem w sufit. W łazience było strasznie cicho i nagły hałas sprawił, że podskoczyłem z zaskoczenia. Zajęło mi to kilka sekund, żeby zrozumieć, że to tylko dzwonek do drzwi.

Kto to może być? Alfredo nie wrócił teraz, prawda?

Wyszedłem z łazienki i po chwili ruszyłem korytarzem w stronę salonu, a kiedy tam dotarłem, zobaczyłem jak Za otwiera drzwi.


A po drugiej stronie stał uśmiechnięty Lil Twist, ze skrętem w ustach.

___________________________

Zapraszam na moje drugie tłumaczenie! -> http://blind-ff-tlumaczenie.blogspot.com/


9 komentarzy:

  1. Czemu on odpycha od siebie Jackie, ona chce mu pomóc a on tego nie docenia :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Zosia Bieber;**21 stycznia 2015 22:21

    O rany czemu Justin wraca do punktu wyjścia i znów staje siebie dupkiem. Przecież Jackie chce mu tylko pomóc. Niech wszystko się w końcu ułoży. Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mi to szkoda:C
    Cudownie przetłumaczony, czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  4. To ma Bieber nauczke, lol
    Podoba mi sie jak tlumaczysz, masz talent kochanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Extra rozdział ♡♡

    OdpowiedzUsuń