[Justin POV:]
- Justin.
Stałem tam, a moje stopy były jakby
przybite do ziemi. Kręciło mi się w głowie. Czułem mdłości,
zawroty głowy, lęk i obrzydzenie w tym samym czasie. Zjebałem.
Zjebałem wszystko i teraz naprawdę mam szansę, żeby stać się
nikim.
- Justin! - Za krzyknął ponownie i
tym razem udało mu się zwrócić moją uwagę. Wróciłem do
rzeczywistości i zamrugałem kilka razy. - Co się stało?
Całkowicie się wyłączyłeś...
Nic nie powiedziałem. Czułem dreszcze
przebiegające przez moje ciało, kiedy usłyszałem kroki zbliżające
się do nas. Nie minęło nawet pięć sekund, a Jackie pojawiła się
w salonie. Jej twarz zarumieniła się lekko, kiedy nieśmiało
spojrzała na nas. Natychmiast zablokowałem mój telefon i wsadziłem
go do kieszeni, czując jak moje serce bije dwa razy szybciej niż
normalnie.
- Jackie... - Szepnąłem, a mój głos
był łagodny. Co należy teraz zrobić? Co mam robić?
Za odchrząknął, głupio patrząc na
nas. Wszyscy byliśmy przez chwilę cicho, zanim zdobyłem się na
mimowolne westchnienie. Nie zastanawiając się nawet, wyciągnąłem
rękę w jej stronę, poszukując jakiegoś pocieszenia. Chwyciłem
jej dłoń i ścisnąłem ją mocno. Kocham sposób w jaki nasze
dłonie pasują do siebie. Jackie spojrzała na nasze splecione palce
i uśmiechnęła się smutno.
- Powinnaś iść. - Szepnąłem cicho,
delikatnie gładząc kciukiem jej skórę. Na jej twarz pojawiło się
zmieszanie.
- C-czekaj... C-c-co? - Wymamrotała,
łamiącym serce głosem. - Myślałam, że... Czekaj... Co?
Moje serce ścisnęło się. Chciałem
żeby była przy mnie zawsze. Chciałem zapewnić jej komfort, taki
jaki ona daje mi. Ale wiem, że bez względu na to ile razy ona
obiecuje, że mnie nie zostawi, w końcu i tak to zrobi. Nie mam
cienia wątpliwości, że ona mnie zostawi. Szczególnie gdy dowie
się, że byłem na tyle głupi, żeby zrobić dziecko jakieś
przypadkowej dziwce.
Nie chciałem jej puścić. Chciałem
pokazać jej świat. Chciałem, aby była szczęśliwa. Chcę tylko
widzieć jej uśmiech i cholera, mogę to zrobić? Chciałem
kontynuować to wszystko, żeby ponownie zobaczyć te urocze rumieńce
na jej policzkach. Ja po prostu... Po prostu chcę słyszeć jej głos
i czuć jej dotyk.
Czy to zbyt wiele?
- Idź do domu, Jackie. - Powiedziałem
powoli, wpatrując się w podłogę, bo nie miałem odwagi spojrzeć
jej w oczy. Rozluźniłem uścisk na jej dłoni, przez co ona
ścisnęła moją rękę bardziej.
- Justin, nie... - Szepnęła. - C-co
zrobiłam źle? Cokolwiek to jest, przepraszam. Bardzo przepraszam,
proszę, nie każ mi odchodzić.
Wyglądała jakby miała się
rozpłakać. Poczucie winy rozniosło się po całym moim ciele. Nie
zamierzałem jej zranić.
- Nie zrobiłaś nic złego, zaufaj
mi. - Zaprotestowałem. - Ale... Lepiej będzie jeśli pójdziesz.
- Chcę zostać. - Jęknęła. -
Proszę, pozwól mi zostać...
- Jackie, powiedziałem idź.
- Nie... - Zaszlochała cicho. - Nie
chcę iść.
- Jackie. - Ostrzegłem, kopiąc moją
podświadomość. To złe, ale ja po prostu bardzo szybko wkurzam się
na ludzi, którzy nie słuchają moich poleceń. To jest okropne,
wiem. Ale to nie jest tak, że mogę to kontrolować. Jestem
najbardziej niecierpliwą osobą w całym wszechświecie, przysięgam
na Boga.
Łzy pojawiły się w oczach Jackie, a
jej usta drżały. - Przepraszam... - Jej głos był chwiejny. -
Cokolwiek zrobiłam... Przepraszam.
- Przestań przepraszać.
- Pozwól mi zostać!
- Nie! - Krzyknąłem, odciągając
moją dłoń od jej i zacisnąłem ją w pięść.
- Justin. - Zawołał Za, próbując
mnie uspokoić. Odciągnął mnie z dala od Jackie, a ja uderzyłem
go w ramię, trudno.
- Kurwa, trzymaj się z daleka ode
mnie. - Krzyknąłem, przyciskając go do ściany. - Dotknij mnie
jeszcze raz, a potnę twojego penisa na kawałki. - Uderzyłem go
jeszcze raz. Chwycił mnie za ramiona i odepchnął od siebie.
Potknąłem się o kanapę, a on złapał za kołnierzyk mojej
koszulki.
- Nie będziesz kurwa mówił do mnie
taki tonem. - Warknął nisko, uderzając mnie w twarz. Splunąłem z
bólu i chwyciłem się za policzek w bolącym miejscu. Ruszyłem
moją szczęką, jakby sprawdzając, czy nie jest uszkodzona i
uśmiechnąłem się do niego.
- Zachowujesz się jak pizda. -
Wyśmiałem go, kopiąc go w goleń, przez co upadł na podłogę, a
ja zacząłem kopać go po brzuchu.
- Justin. - Jackie krzyknęła, stojąc
kilka metrów ode mnie, ale nie słuchałem. Nadal kopałem go w
brzuch, aż w końcu złapał mnie za kostkę i pociągnął do
przodu, przez co upadłem na ziemię. Szybko odzyskał siły i stanął
na nogach. Zanim zdążył wymierzyć mi kolejny cios, zatrzymał
się, słysząc krzyk Jackie. Krzyczała, żeby nas powstrzymać, a
łzy strumieniem ciekły po jej twarzy. Czułem jakby moje serce
rozrywało się na pół, a Za westchnął tylko i odsunął się ode
mnie.
- To nie jest rozwiązanie, bracie. -
Szepnąłem, wyciągając dłoń w moim kierunku. Zmarszczyłem brwi,
chwytając ją i wstałem przy jego pomocy.
- Przepraszam, że cię uderzyłem. -
Mruknąłem, otrzepując moje ubranie z kurzu.
- Nie mówię o walce. - Spojrzał mi
w oczy, a ton jego głosu był poważny. - Wybaczam ci to. Teraz
ważniejsza jest dziewczyna, która wiele dla ciebie znaczy. Ona jest
w stanie poświęcić dla ciebie wszystko, chce ci pomóc, a ty
powinieneś dać jej to, na co zasługuje. Dlaczego ją odpychasz?
Spojrzałem na Jackie, która patrzyła
na nas. Widziałem strach w jej oczach. Ona nie chcę abyśmy dalej
walczyli. Ona nie chcę odejść. Ona chciała po prostu być ze mną,
bez względu na wszystko.
- Może... - Zamarłem. - Mogę
zostawić was na sekundę?
Westchnąłem pod nosem, nie czekając
na ewentualną odpowiedź i ruszyłem w stronę łazienki. Po
zamknięciu drzwi, wyjąłem mój telefon i wybrałem numer Scootera.
Czekając aż odbierze, moje myśli zaczęły wirować w różnych
kierunkach i zacząłem się zastanawiać, czy to wszystko dzieje się
naprawdę.
- Halo? - Głos Scootera zabrzmiał w
moich uszach. - Justin?
- Muszę ci coś powiedzieć... -
Mówiłem cicho, ze strachem w głosie.
- Wszystko w porządku? - Zapytał z
troską. - Co się stało?
- Widziałeś najnowszy artykuł TMZ o
mnie? - Moje ręce trzęsły się i trudno było mi się
skoncentrować.
- Coś o młodej dziewczynie, która
twierdzi, że jesteś ojcem jej dziecka? - Scooter westchnął. -
Tak, wiedziałem to w trendach na twitterze, ale to nie pierwszy raz.
Chcesz żebym się tym zajął?
To jest w trendach na twiterze. Cholera
jasna... Moje Beliebers? One będą załamane.
- Nie ja, hmm... Chciałem... Muszę ci
coś powiedzieć. - Powtórzyłem.
- Słuchał. - Zmusił się do
śmiechu.
- To... Uh, ten artykuł, um... T-to
wszystko prawda. - Przygryzłem nerwowo wargę, zaciskając dłoń na
moim telefonie. Nie chciałem, żeby Scooter był na mnie zły, ale
popełniłem ogromny błąd i musiałem powiedzieć mu prawdę.
Scooter milczał przez chwilę, a potem
kolejny raz zmusił się do śmiechu. - Czy to twój kolejny żart?
Nie mam na to czasu. - Powiedział.
- Nie Scooter, mówię poważnie.
Jeden z kumpli Lil Twista miał urodziny i Twist zabrał mnie ze
sobą. Wszystko poszło nie tak jak powinno i zrobiłem wiele złych
rzeczy, których żałuję, ale... To prawda. Mają mnie. Media mają
coś na mnie. - Płakałem. Szloch wydobywał się z moich ust z
każdym słowem, a moje ramiona zaczęły drżeć. - Boję się,
Scooter. - Otarłem twarz dłonią. - Jestem przerażony. Nie wiem co
robić. Ja nawet nie znam nazwiska kobiety z którą uprawiałem
seks. To był błąd. To wszystko było wielkim błędem. Tak mi
przykro. Przepraszam, że cię zawiodłem. Przykro mi, że
pozwoliłem, żeby to się stało. Wy pomagaliście mi stać się
lepszym człowiekiem, a ja to zniszczyłem. Tak bardzo przepraszam...
Opuściłem klapę od toalety i
usiadłem na niej, czując łzy spływające po moich policzkach.
Czułem się tak bezużytecznie-tak jak co dzień. Czuję, że po
prostu zawodzę tak wielu ludzi, w tym moje Beliebers, cały Bieber
Team, a nawet Jackie.
- Justin... Proszę, przestań płakać.
- Głos Scootera stał się łagodny. Poczekał chwilę, aż
uspokoiłem się trochę. - Przejdziemy przez to, okej? Cokolwiek się
stało, zawsze możemy powiedzieć, że ta dziewczyna kłamie.
- Nie, nie możemy. - Pisnąłem. -
Okłamałbym moich fanów. Okłamałbym wszystkich... Nie mogę tego
zrobić.
- To może mieć ogromny wpływ na
twoją karierę, w sposób którego się nie spodziewasz. Możesz się
chociaż nad tym zastanowić? To jedyne wyjście. - Mruknął
Scooter.
- Nie możemy tego zrobić. - Otarłem
łzy z moich policzków. - Musi być jakieś inne wyjście...
- Możesz dać mi kilka dni, abym mógł
to przemyśleć? - Zapytał.
- Oczywiście. - Wymamrotałem.
- Och i Justin?
- Tak?
- Masz koncert za dwa dni.
Kurwa. - W porządku, więc zgaduję,
że zobaczymy się wkrótce.
- Masz rację.
Po chwili zakończyliśmy rozmowę.
Siedziałem tam przez kolejne 10 minut,
żeby mieć choć chwilę czasu dla siebie. Myśli przebiegały przez
mogą głowę tak szybko, że nie wiedziałem jak na to zareagować.
W rzeczywistości nie mogłem się nawet na niczym skupić. Chciałem
po prostu zniknąć. Nie chcę już dłużej istnieć. To
najłatwiejsze wyjście.
Po prostu... Przestać oddychać, żeby
złagodzić ból.
Przemyłem moją twarz wodą i otarłem
ją ręcznikiem. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem w lustro,
wpatrując się w moje odbicie. Zacisnąłem moje dłonie.
Nie podoba mi się to co widzę.
Wpatrywałem się dokładnie w moje
odbicie. Przeczesałem moje włosy ręką i zatrzymałem wzrok na
wymuszonym uśmiechu. Marszcząc brwi, ponownie wyprostowałem
ramiona i uśmiechnąłem się. To jedna z tych sytuacji, kiedy po
prostu patrzę na siebie i praktykuję fałszywy uśmiech. Musiałem
być idealny. Musiałem zrobić to wiarygodnie. Kiedy wejdę tam,
Jackie zapyta mnie, czy wszystko w porządku, muszę włożyć tyle
wysiłku w fałszywy uśmiech, aby wyglądał prawdziwie i spojrzeć
jej w oczy, mówiąc że jest okej.
- Wszystko w porządku. - Mówiłem
głośno, aby sprawdzić, czy mój głos był wiarygodny, ale nie
był. Nie, nie, nie. Mój głos jest zbyt chwiejny, muszę przemawiać
z większą pewnością siebie, żeby ktokolwiek uwierzył, że
naprawdę czuję się dobrze.
Odetchnąłem cicho i zrobiłem to
ponownie.
- Wszystko w porządku. - Powiedziałem
z trochę większą pewnością w moim głosie. Coraz lepiej mi to
wychodzi. Dam radę.
Zacząłem nerwowo stukać stopą w
podłogę. Oblizałem usta i ponownie spojrzałem na swoje odbicie.
- Wszystko jest w porządku. -
Powiedziałem jeszcze raz, zmuszając się do uśmiechu. Czy ten
uśmiech nie jest zbyt bardzo wymuszony? Może powinienem uśmiechnąć
się szerzej? Nie, nie dam rady.
Warknąłem sfrustrowany i uderzyłem w
półkę, zrzucając butelkę balsamu na ziemię.
Kurwa.
Oparłem się o ścianę i patrzyłem w
sufit. W łazience było strasznie cicho i nagły hałas sprawił, że
podskoczyłem z zaskoczenia. Zajęło mi to kilka sekund, żeby
zrozumieć, że to tylko dzwonek do drzwi.
Kto to może być? Alfredo nie wrócił
teraz, prawda?
Wyszedłem z łazienki i po chwili
ruszyłem korytarzem w stronę salonu, a kiedy tam dotarłem,
zobaczyłem jak Za otwiera drzwi.
A po drugiej stronie stał uśmiechnięty
Lil Twist, ze skrętem w ustach.
___________________________
Zapraszam na moje drugie tłumaczenie! -> http://blind-ff-tlumaczenie.blogspot.com/
Ekstra ! Czekam na next ! ;)
OdpowiedzUsuńCzemu on odpycha od siebie Jackie, ona chce mu pomóc a on tego nie docenia :(
OdpowiedzUsuńJustin to taki dupek jexu
OdpowiedzUsuńO rany czemu Justin wraca do punktu wyjścia i znów staje siebie dupkiem. Przecież Jackie chce mu tylko pomóc. Niech wszystko się w końcu ułoży. Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńTak mi to szkoda:C
OdpowiedzUsuńCudownie przetłumaczony, czekam na kolejny:*
To ma Bieber nauczke, lol
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie jak tlumaczysz, masz talent kochanie :)
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńExtra rozdział ♡♡
OdpowiedzUsuń