środa, 4 lutego 2015

32. Radio


[Justin POV:]

- Zacząłem się zastanawiać, kiedy się tu zjawisz. - Za roześmiał się, ściskając na powitanie rękę Twista.

Twist uśmiechnął się, wkładając skręta do ust i zaciągnął się dymem. - Tak, zajęło mi to trochę czasu, ale jestem tutaj. - Spojrzał na mnie, a jego uśmiech powiększył się. - Canuck! - Krzyknął. - Jak się masz?!

Podszedł do mnie i nachylił się, żeby mnie przytulić, ale odepchnąłem go. - Dlaczego kurwa nie zadzwoniłeś do mnie, informując że przyjdziesz? - Mruknąłem, wyrywając mu jointa z ręki. - Co jest kurwa z tobą nie tak? Tutaj się nie pali. - Zbeształem go.

Podszedłem do okna i wyrzuciłem skręta przez okno, patrząc jak leci w dół i uderza o ziemię. Twist jęknął z dezaprobatą.

- Hej. - Mruknął. - Dlaczego to zrobiłeś?

- Kurwa, powiedziałem dlaczego! - Krzyknąłem, ciągnąc za moje włosy. Twist zamrugał zdezorientowany i westchnął cicho.

- Dostałeś moją wiadomość? - Zapytał, wpychając ręce do kieszeni jeasnów.

Zamarłem. Cały gniew który we mnie pulsował został zastąpiony przez niepokój. Opuściłem ramiona, spoglądając na Za i Jackie, którzy obserwowali scenę między mną a Twistem.

- Nie teraz Twist. - Posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie, aby zasygnalizować mu, że to nie jest odpowiedni czas, ani miejsce na tę rozmowę. Spojrzenie, które mówiło mu, że byliśmy jedynymi osobami w pomieszczeniu, które znały ten mały sekret i nie mogłem pozwolić na to, żeby ktoś jeszcze się dowiedział.

- Co to znaczy „nie teraz”? Musimy porozmawiać o tym co zamierzasz z tym zrobić. - Próbował mnie sprowokować.

- Powiedziałem, że masz zostawić ten temat. - Warknąłem nisko.

- Zaraz, zaraz, co się dzieje? - Za odezwał się. - O czym wy dwaj mówicie? Jaka wiadomość?

- Nic! - Krzyknąłem. - Zostawcie mnie kurwa w spokoju. - Podszedłem do Twista i przycisnąłem go do ściany, nachylając się nad jego uchem, żeby tylko on mógł mnie usłyszeć. - To twoja wina, wiesz o tym. - Mój głos ociekał jadem.

- O-obwiniasz mnie? Za co? - Zmarszczył brwi, próbując mnie odepchnąć, ale byłem zbyt silny.

- Jeśli nie namówiłbyś mnie na pójście na tą pierdoloną imprezę i nie namówiłbyś mnie na palenie tego gówna, na pewno nie znalazłbym się w tej sytuacji. - Warknąłem.

- To moja wina, że zgodziłeś się palić trawkę i przeleciałeś jakąś dziewczynę? Dlaczego wszystko zrzucasz na mnie? To ty zrobiłeś to gówno, nie ja. Jestem po twojej stronie Justin. - Spojrzał na mnie.

Zacisnąłem uścisk na jego szyi. - Fredo proponował mi, żebym został z nim tego dnia. Powiedział mi, że zabawa nie jest najważniejszą rzeczą w życiu, że powinienem odpuścić i zostać z nim. Powiedział, że powinienem odpocząć, a nie iść na imprezę urodzinową do kogoś, kogo nawet nie znam. Ty spierałeś się z nim. Chciałeś żebym poszedł z tobą, więc byłeś przeciwko wszystkiemu co powiedział. Ale on, jak zawsze, miał rację. Gdybym tylko go posłuchał... Teraz już go nie ma...

Twist chwycił mnie za ramiona i znów nieudolnie próbował odepchnąć mnie od siebie. - Co masz na myśli, mówiąc, że już go nie ma?

- Chłopaki! - Wrzasnął Za. - Skończcie tę walkę, natychmiast!

Zamknąłem oczy, starając się nie myśleć o Alfredo. Prawdą jest to, że chciałem, żeby wrócił do mnie. On jest jednym z moich najlepszych przyjaciół i zawsze wie co dla mnie najlepsze.

Puściłem Twista, cofając się kilka kroków do tyłu i próbowałem odzyskać spokój. Bez słowa podszedłem do Jackie i delikatnie chwyciłem ją za rękę. Mój głos obniżył się i stał się miękki. - Chodźmy. - Wyszeptałem, ściskając lekko jej dłoń.

Otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale pociągnąłem ją za rękę i wyprowadziłem z apartamentu, zostawiając Za i Twista bez słowa. Zaczęliśmy chodzić po budynku i wiedziałem, że Jackie chciała zapytać dokąd idziemy, ale nie miała odwagi.

Myślę, że ona mi ufa.

W końcu znaleźliśmy się na parkingu, otworzyłem drzwi od strony pasażera dla Jackie i czekałam aż wejdzie do auta. Następnie obszedłem samochód i wsiadłem na miejsce kierowcy. Zapiąłem pasy i wyjechałem na drogę.

Atmosfera wokół nas była ciężka i myślę, że Jackie zdawała sobie z tego sprawę, więc postanowiła włączyć radio, żeby wypełnić ciszę między nami. Przygryzłem wargę i zmarszczyłem brwi, wypuszczając małe westchnienie.

- Ścisz to. - Mruknąłem, czując nieprzyjemne mrowienie w kręgosłupie. Jackie westchnęła i pochyliła się do przodu, ściszając radio. - Jeszcze. - Ponownie ściszył. - Jeszcze trochę. - Powtórzyłem i wkrótce radio było wyłączone.

- Dlaczego zawsze to robisz? - Spojrzała na mnie z irytacją.

- Co takiego? - Posłałem jej krótkie spojrzenie, zanim znów przeniosłem wzrok na drogę.

- Wiesz o czym mówię. - Wymamrotała. - Zawsze każesz mi wyłączyć radio.

- Zrobiłem to tylko raz.

- Cóż, to jest drugi raz. - Odparła, krzyżując ramiona. - Chcę tylko wiedzieć, dlaczego jesteś piosenkarzem, który nie lubi słuchać muzyki w samochodzie. To trochę dziwne.

- Ja po prostu nie lubię słuchać radia. - Powiedziałem powoli.

- Dlaczego nie? Co jest z nim nie tak? - Zapytała, odchylając się do przodu i ponownie włączyła radio. - Widzisz? To wcale nie jest takie złe.

Kiedy ponownie usłyszałem radio, poczułem się nieswojo. - Czy możesz przestać? - Warknąłem.

- Dlaczego? To tylko Katy Perry. - Zażartowała, mówiąc o piosence, która grała właśnie teraz.

- Proszę... - Mruknąłem. - Wyłącz.

Jackie patrzyła na mnie, jakby nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Mogę sobie wyobrazić, co dzieje się w jej mózgu. Jak ktoś może nienawidzić radia?

Kilka sekund później piosenka Katy Perry zakończyła się i gospodarz programu zapowiedział kolejny utwór.

„To była piosenka Roar, Katy Perry! Jeśli podobało cię się to co słyszałeś, lepiej przygotuj się na kolejny utwór, ponieważ to premierowy singiel Alicii Louise – Love me, Baby!”

Nowy utwór zaczął grać i głos Alicii wypełnił mój samochód. Jackie zszokowana otwarła usta i spojrzała na mnie z najbardziej przepraszającym spojrzeniem jakie kiedykolwiek widziałem na jej twarzy.

Ona w końcu zrozumiała.

Dlatego unikam radia. Dlatego nie lubię go słychać, kiedy prowadzę. Zawsze boję się, że stacja radiowa puści piosenkę Alicii i jest to bardzo możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że oboje jesteśmy jednymi z najbardziej obecnie znanych piosenkarzy w branży rozrywkowej. Zawsze boję się, że będę musiał słuchać, jak śpiewa o miłości. Słuchać, jak śpiewa o mnie, tak jak ja śpiewam o niej.

Moje serce ścisnęło się. Nie mogę znieść tego, że śpiewa tym swoim pięknym głosem, przypominając mi o tym co było i co mogło między nami być.

Jackie niezręcznie obniżyła głośność, aż w końcu w samochodzie ponownie zapanowała cisza. Wychyliła głowę przez okno, patrząc na drzewa które mijaliśmy.

- Przykro mi. - Wyszeptała. - Nie wiedziałam.

Przygryzłem wargę, próbując skupić się na drodze.

- Wszystko w porządku. - Mruknąłem.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Jej głos był roztrzęsiony.

Nie odpowiedziałem, niezdarnie zaciskając dłonie na kierownicy.

- To jest żenujące. - Powiedziałem, zaskakując tym samego siebie. - To wstyd powiedzieć komuś, że nie słucham radia, bo boję się, że usłyszę tam moją byłą.

Jackie stukała palcami w kolano. Usiadła prosto i zaczęła bawić się swoimi kciukami, marszcząc brwi.

- Justin? - Zawołała, znów spoglądając na mnie. - Dokąd mnie zabierasz? Dokąd jedziemy?

Niezręcznie poprawiłem się na fotelu. Miałem nadzieję, że nie będzie o to pytać.

- San Diego. - Westchnąłem, zatrzymując się na czerwonym świetle. - Zabieram cię do domu, Jackie.
Jackie wytrzeszczyła oczy, a smutek pojawił się na jej twarzy.

- C-co? - Jęknęła. - NIE! Powiedziałam ci, że nie chcę tam wracać!

- Najlepiej będzie, jeśli po prostu wrócisz do domu... - Spojrzałem na nią, dając jej do zrozumienia, że mówię poważnie.

- Justin, nie! Proszę, nie każ mi odejść! - Krzyczała, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.

Złapałem ją za rękę i spojrzałem jej głęboko w oczy. - Wiem, że nie rozumiesz mnie w tej chwili. - Odetchnąłem. - Ale ja po prostu robię to, co najlepsze.

Ona mówi, że nigdy mnie nie zostawi. Ale tak łatwo to powiedzieć, kiedy nie zna się prawdy. Mam dziewczynę w ciąży-dziewczynę, której nawet nie znam. Ona może być bardzo miłą kobietą, albo prawdziwą suką, ale nosi moje dziecko. Nie zrozumcie mnie źle, ja nawet nie wiem czy jestem w stanie być z nią, ale jak będą wyglądać moje relacje z Jackie z inną kobietą na drodze? Może powinienem odwieźć Jackie do domu i pozwolić jej żyć normalnie. Starałem się to zrobić już od dawna. Plus, mam koncert za dwa dni. Czy Jackie jest w stanie nadążyć za moim harmonogramem?

- Nie dbam o to. - Szlochała. - Nie dbam o nic tak długo, jak jestem z tobą.

- Proszę, nie utrudniaj mi tego. - Przeczesałem włosy palcami, masując moje skronie, żeby powstrzymać narastający ból głowy.

- Ja nic nie utrudniam. - Zaprotestowała. - Ty to robisz! Po prostu pozwól mi zostać i nie mówmy o tym w tej chwili.

- Ale ja nie mogę pozwolić ci zostać. - Mruknąłem.

- Dlaczego nie?!

- Bo powiedziałem nie.

- I co z tego?

Zacisnąłem moje dłonie w pięści, próbując się uspokoić. Odetchnąłem i spojrzałem na nią ponownie. - Zawożę cię z powrotem do San Diego. To ostateczna decyzja. Nie dyskutuj, ja już zadecydowałem.

- Cóż, ja nie zamierzam tam wracać. - Krzyknęła uparcie, odpinając pasy.

- Jackie... - Ostrzegłem. - Jackie, co ty robisz? - Ona otworzyła drzwi na środku ulicy i wysiadła z samochodu. - Jackie! - Krzyknąłem, patrząc na światła. Nadal paliło się czerwone, ale wiedziałem, że w każdej chwili może zmienić się na zielone i samochody ruszą bez względu na wszystko.

- Nie jadę do domu. - To były jej ostatnie słowa, zanim uciekła w stronę chodnika. Chwilę później zapaliło się zielone i samochody ruszyły.

- Kurwa mać. - Krzyknąłem, przyciskając gaz z czystą złością i ruszyłem w dół ulicy. Zauważyłem zakręt i skorzystałem z okazji, żeby zawrócić. Na moje szczęście w pobliżu był parking, więc zatrzymałem mój samochód i wysiałem z niego, biorąc kluczyki ze stacyjki. Przeszedłem przez ulicę i zacząłem biec w kierunku, w którym poszła Jackie.

Gdzie ona do cholery jest?

Co ona sobie myślała?

Rozglądałem się uważnie, ale nie widziałem jej nigdzie. Oszukuję samego siebie, jej tu nie ma. Wysiadła z samochodu kilka przecznic na północ. Jak daleko zdążyła uciec?


I ile mam czasu na odnalezienie jej, zanim ludzie zaczną mnie rozpoznawać?   


_____________________________

Czy jeśli nie napiszę wam pod rozdziałem, że macie komentować to sami tego nie wiecie? 
Nie spieszyłam się z tym rozdziałem, bo wy się nie staracie, więc ja też nie zamierzam. Poza tym rozdziały są coraz dłuższe, a ja mam bardzo mało czasu na tłumaczenie, więc nowe rozdziały mogą pojawiać się trochę rzadziej. 


16 komentarzy:

  1. Cudowny ! Czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkurza mnie zmienność Justina

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeejjejjeju koocham i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że Justin z niej tak łatwo nie zrezygnuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin wiesz co? Pierdol się.. Mam Cię dość..

    OdpowiedzUsuń
  6. o jezuu mlewhbjvej czekam na next :* i nie przejmuj sie :) tlumacz kiedy tylko bedziesz miec czas na to, my Cie zrozumiemy :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie współczuję Justinowi, zresztą Jackie również. Tak wiele dzieje się w ich życiu, wszystko jest strasznie pogmatwane i coraz wiecej problemów jest na ich głowach, w szczególności na chłopaka. Jestem ciekawa jak je rozwiążą i, co zrobi Justin, jeśli ludzie za chwilkę zaczną go rozpoznawać? Co może dziać się z Jackie, albo co zrobi chłopak jeśli jej nie odnajdzie? Jak potoczą się w ogóle ich losy? Wszystko staje na głowie i nic niestety nie jest już pewne :( Prócz ich uczuć.
    Nie dziwię się Twojej reakcji co do komentarzy. U siebie na blogu mam podobnie. Nawet jeśli BŁAGAM o kropkę to jej nie dostaję. Smutne, ale prawdziwe. Jednak z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział kochana <3

    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. cudo :-* czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko za dużo dramy tu już ;(

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny kocham czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  11. ojej super :) czekam na nn <3 szkoda że bd rzadziej dodawać rozdziały :( :'(

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie chce być jakaś niemiła czy co, ale moim zdaniem przesadzasz z tym komentowaniem, co ci te komentarze dają? Ja rozumiem, że nie chcesz robić czegoś na marne, ale czasami jest tak, że ludzie wolą coś przeczytać gdy jest coś przetłumaczone w całości, a ty zmuszasz ludzi, aby komentowali, ale wiedz, że czasami jest tak, że poprostu nie mogą skomewntować, więc zamiast się pruć dodawaj to z swojej własnej woli, a nie łaski. Jak ludzie będą chcieli, to będą komentować. Trzymaj się adminko tej strony i życze Ci, abyś przyswoiła to co Ci napisałam.

    OdpowiedzUsuń