[Justin's POV:]
- Miałem zamiar się z tobą zobaczyć.
- Powiedziałem jej, a mój głos brzmiał bardzo nieprzyjemnie.
Katie patrzyła na mnie jak jeleń na
środku drogi w świetle reflektorów. Jej ręce trzęsły się i
przygryzała nerwowo wargę.
- N-naprawdę? - Wyjąkała. Mówiła
raczej cicho, ale mogłem ją usłyszeć, mimo głośnej muzyki.
- Jesteś Katie, prawda? - Zapytałem,
a ona odgarnęła luźny kosmyk włosów za ucho.
- Tak. - Zarumieniła się.
- Cóż, Katie... Musimy porozmawiać.
Zassała gwałtownie powietrze, patrząc
na mnie. - O czym?
- O słoniach w pokoju. - Zmrużyłem
na nią oczy.
Katie nadal patrzyła na mnie, splotła
swoje dłonie, żeby przestały się trząść. - Nie powinniśmy
tego robić tutaj.
- Więc gdzie, Katie? - Mruknąłem
głośno, przekrzykując muzykę. - Jedynym powodem, dla którego
przyszedłem na tą pieprzoną imprezę, jesteś kurwa ty.
Jej oczy rozszerzyły się i rozejrzała
się nerwowo po pokoju, zanim znów przeniosła swój wzrok na mnie.
- Nie chcę, żebyś mnie nienawidził...
- Nienawidził cię? - Zacisnąłem
pięści. - Robisz ze mnie potwora bez powodu. Czy kiedykolwiek
zrobiłem ci, kurwa, coś złego?!
- P-przestań. - Jęknęła, a w jej
oczach zebrały się łzy. Odetchnąłem, czując nieprzyjemne
uczucie w brzuchu.
Nie wiem dlaczego, ale widząc łzy na
jej policzkach, poczułem się okropnie.
- Przepraszam. - Westchnąłem. Katie
zamknęła oczy, pozwalając kilku łzom spłynąć po jej
policzkach. Otworzyła je i chwyciła mnie za ramię.
- Po prostu... Chodź za mną. -
Szepnęła, choć słyszałem ją głośno i wyraźnie. Poszedłem za
nią. Zaprowadziła mnie na górę. Kiedy dotarliśmy do końca
korytarza, Katie otworzyła drzwi i weszliśmy do pustego pokoju.
Zamknęła za nami drzwi i spojrzała na mnie. - Pozwól mi to
wyjaśnić...
Skrzyżowałem moje ramiona. - Śmiało.
- To nie jest moja wina... - Urwała. -
Nie chciałam, żeby to wszystko się stało.
- Co masz na myśli? - Uniosłem brew,
pragnąc żeby odpowiedziała na te wszystkie pytania, które czaiły
się w mojej głowie.
- Wiem, że jestem w ciąży. -
Zaczęła. - To jest w 100% pewne. Ja... Ja zrobiłam 5 różnych
testów ciążowych, bo byłam zbyt zszokowana, żeby w to uwierzyć.
Nie mogłam zaakceptować tego, że jestem w ciąży. Ja tego nie
chcę. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Po prostu myślę, że nie
jestem na to gotowa. Poszłam nawet do mojego lekarza, żeby
potwierdzić to w profesjonalny sposób i... On powiedział, że
jestem w ciąży... Więc tak, będę mieć dziecko.
Moje serce zabiło mocniej i spuściłem
wzrok. - A ja jestem ojcem?
Policzki Katie zarumieniły się mocno.
Nie wiedziałem, czy to z zażenowania, czy po prostu z nieśmiałości.
- P-przykro mi. - Jej głos był
roztrzęsiony.
- W porządku, ale dlaczego, do
cholery, nie skontaktowałaś się ze mną w inny, lepszy sposób,
tylko od razu powiadomiłaś o tym media? - Spojrzałem prosto w jej
oczy, dając jej do zrozumienia, że
to mnie zraniło.
- To nie ja... - Wyszeptała. - Byłam
przerażona. Chciałam ukryć to przed moją rodziną i znajomymi,
więc... Powiedziałam o tym tylko mojej najlepszej przyjaciółce.
Powiedziałam jej wszystko i wyznałam, jak bardzo się boję.
Prosiłam, aby nikomu nie mówiła, ale...
- Ona nie posłuchała cię. -
Dokończyłem za nią.
- Tak. Strasznie się na nią
zdenerwowałam. Dałam jej do zrozumienia, jak bardzo jej nienawidzę
i powiedziałam wiele okropnych rzeczy, których nie miałam na
myśli. Byłam wściekła... Nie chciałam, żeby tak się stało,
ale... Myślę, że nie jesteśmy już przyjaciółkami. Ona po
prostu martwiła się o mnie, chciała pomóc. Ona nie jest twoją
wielką fanką i myślę, że chce po prostu odsunąć cię od tego
wszystkiego i... Zmusić do płacenia... Albo do wzięcia
odpowiedzialności. Sama nie wiem. Wiem tylko tyle, ile mi
powiedziała.
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie
okłamujesz? - Niecierpliwie stuknąłem nogą w podłogę.
Otworzyła szeroko oczy, a ja
natychmiast pożałowałem tego, co powiedziałem. Nie wiem dlaczego,
ale czułem, jakbym po prostu powiedział najgorszą rzecz, jaką
ktokolwiek mógł powiedzieć jej w tej chwili.
- To w porządku, jeśli mi nie
wierzysz. - Pociągnęła nosem. - Jestem przyzwyczajona do tego.
Byłam nazywana śmieciem przez całe życie, więc już o tym wiem i
nie musisz mi o tym przypominać. Jesteś Justinem Bieberem, na
litość boską! Masz więcej energii w małym palcu u ręki, niż ja
w całym moim ciele.
Skrzyżowałem ręce na piersi i
podszedłem bliżej niej. - Nie to miałem na myśli... -
Wyszeptałem.
- Jest w porządku. - Potrząsnęła
głową. - Masz prawo być na mnie wściekły. Powiedziałam o tym
mojej najlepszej przyjaciółce, a ona powiedziała mediom, a to
wszystko jest dla ciebie zbyt trudne, ja tylko... Ja mogę powiedzieć
wszystkim, że to nie prawda. Powiem, że dziecko nie jest twoje.
Albo, że przerwałam ciążę. Zrobię wszystko, tylko nie... Nie
znienawidź mnie jak wszyscy inni...
Teraz naprawdę płakała, szlochając
głośno. Czułem, jak moje serce rozpada się na pół. Nie znam tej
dziewczyny, ale ona wydaje się taka... Załamana. Wydaje się, że
przeszła przez tak wiele okropnych rzeczy, o których nawet nie mam
pojęcia. Ona jest załamana, tak jak ja.
- W porządku. - Powiedziałem,
łagodnym głosem, przyciągając ją do siebie. - Nie nienawidzę
cię. - Zacząłem głaskać jej plecy, kiedy szlochała w moich
ramionach. Staliśmy tak w ciszy, czekając aż ona się uspokoi.
Nie wiem jak długo tam staliśmy, ale
w końcu Katie odsunęła się ode mnie, unikając kontaktu
wzrokowego.
- Przepraszam. - Wytarła łzy. -
Zwykle nie zachowuję się w ten sposób.
- Ja też nie. - Westchnąłem,
pocierając jej ramiona. Staliśmy, patrząc na ciebie w milczeniu,
zanim pewne pytanie pojawiło się w mojej głowie. - Jeśli tak
bardzo się boisz... Dlaczego jesteś na tej imprezie? Wszyscy tutaj
upijają się i palą papierosy czy trawkę. To jest bardzo szkodliwe
dla dziecka.
- Nie wiem. - Jęknęła. - Mój kuzyn
powiedział mi, że to będzie dla mnie dobre... Oderwać się od
tego wszystkiego. Wyjść z domu na jeden wieczór.
- Powiedziałaś mu o tym, że będziesz
mieć dziecko?
- Nie. Nie powiedziałam nikomu, z
wyjątkiem mojej najlepszej przyjaciółki... To znaczy... Byłej
najlepszej przyjaciółki... Ale mój kuzyn przyszedł do mnie kilka
dni później i zobaczył jak bardzo załamana byłam. Dziś rano
zadzwonił do mnie, aby sprawić jak się czuję i powiedział mi o
tej imprezie. Przekonał mnie, żebym przyszła. - Wyjaśniła.
Przygryzłem wargę i spojrzałem w
sufit.
- Jestem winien ci przeprosiny Katie –
Mruknąłem cicho.
Katie zamrugała, patrząc na mnie
przez łzy. - D-dlaczego?
- Bardzo przypominasz mi mnie. -
Zaśmiałem się gorzko. - Jesteś taka zagubiona i nie masz
nikogo... Przykro mi, że naskoczyłem na ciebie. Myślałem, że
jesteś okropną osobą, która sprzedała mnie do TMZ, że jesteś
dziwką i nie dbasz o nikogo, oprócz siebie. Ale myliłem się.
Chciałem myśleć, że jesteś suką, bo... Bo takich osób łatwiej jest
nienawidzić. Ale jak ja mogę cię nienawidzić? Jesteś
przeciwieństwem tych wszystkich rzeczy. I przepraszam, że
wykorzystałem cię do seksu na poprzedniej imprezie. Nawet nie wiem,
kim jesteś ale... - Zatrzymałem się, nie wiedząc jak zakończyć
to zdanie. Katie uśmiechnęła się słabo i pokręciła głową.
- W porządku. Jesteś zupełnie jak
moja była przyjaciółka. Ona też myślał, że ty mnie
wykorzystałeś, ale prawda jest taka... Ja zawsze byłam twoją
fanką... - Uśmiechnęła się lekko.
Uśmiechnąłem się do niej. Nie
dlatego, że przyszło to naturalnie, ale dlatego, że musiałem. Opuściłem moją dłoń i ułożyłem na jej brzuchu. Wciąż
technicznie mogła udawać, że nic się nie stało, bo jeszcze nic
nie było widać, ale za chwilę jej brzuch zacznie rosnąć i
wszystko okaże się prawdą.
- Nie. - Katie powiedziała, klepiąc
moją rękę. - Spojrzałem na nią zmieszany.
- Co nie? - Zapytałem.
- Nie udawaj, że to dziecko cię
obchodzi. Powiedziałeś, że nawet mnie nie znasz. Ja też nie znam
ciebie, ale jestem pewna, że nie będziesz chciał tego dziecka.
Zaufaj mi. - Powiedziała.
- O czym ty mówisz?
- Każdy facet z którym byłam,
zostawił mnie. Nikt, naprawdę nikt nigdy nie spojrzał w moje oczy
i nie powiedział mi, że mnie kocha i rozumie. Ty nie jesteś inny.
- Co do cholery sprawia, że tak
myślisz?
- To, że jesteś sobą. Jak Justin
Bieber może mnie pokochać? Chciałabym żyć w magicznym świecie,
w którym przypadkowy seks z najsławniejszym piosenkarzem na świecie
kończy się szczęśliwie. Masz zamiar mnie zostawić, tak jak
wszyscy inni. Zwłaszcza, że prowadzisz taki, a nie inny tryb życia.
Zabrałem dłonie z jej ramion i
zrobiłem krok w tył. - Katie... Ja nie... Nie zamierzam cię
skrzywdzić.
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie
okłamujesz? - Zadrwiła. - Nie musisz udawać, że chcesz mnie,
tylko dlatego, że noszę twoje dziecko. Nie chcę żebyś czuł, że
w coś cię wrabiam, Justin. Nie musisz czuć, że jesteś zmuszony
do kochania mnie z powodu jednego błędu na pieprzonej imprezie.
Cholera, oboje popełniliśmy wtedy błąd.
- Czy ja nie powinienem zapytać o to
samo? - Zauważyłem.
- To samo? Co masz na myśli?
- Jeśli oboje popełniliśmy błąd,
powinienem powiedzieć ci, że nie musisz czuć się zmuszona do
kochania mnie, tylko dlatego, że nosisz moje dziecko?
- Bo... Ja cię nie znam, ale ja... Ja
już cię kocham. - Wyszeptała, po czym otworzyła szeroko oczy. -
Zaraz, zaraz, zaraz, to zabrzmiało bardzo źle! Nie, nie, nie,
Udawajmy, że tego nie powiedziałam!
Roześmiałem się głośno. - Kochasz
mnie? - Uśmiechnąłem się.
- Nie! - Jej twarz zrobiła się
czerwona.
Szturchnąłem jej policzek. - Po
prostu przyznaj się do tego, kochanie.
Jej twarz stała się jeszcze bardziej
czerwona. - Nie powiedziałam tego. - Krzyknęła.
- Dobrze wiem, że mam świetny słuch
i to jest właśnie to, co powiedziałaś. - Uśmiechnąłem się,
chwytając ją za nadgarstki.
Próbowała walczyć z moim uściskiem.
- Nie to miałam na myśli!
Przyparłem ją do ściany. - Więc nie
kochasz mnie?
Spojrzała mi w oczy i przestała
walczyć z moim uściskiem. - Nie to miałam na myśli albo...
- Więc co miałaś na myśli? -
Szepnąłem do jej ucha.
- Ja... ja nie wiem...
- Doskonale wiesz. - Puściłem jeden z
jej nadgarstków i przejechałem kciukiem po jej wardze. Katie
spojrzała na mnie zaskoczona,kiedy pochyliłem się tak blisko, że
nasze nosy się stykały. - Więc jak to jest? - Mój gorący oddech
odbijał się od jej ust. - Kochasz mnie?
Słyszałem bicie serca Katie. Znów
próbowała wyrwać ręce z mojego uścisku i pisnęła cicho, kiedy
przycisnąłem ją mocniej do ściany.
- Um... Ja... - Wyjąkała cicho i w
chwili kiedy miałem dostać odpowiedź, zadzwonił mój telefon.
Jęknąłem cicho, puszczając Katie i
wsadziłem rękę do kieszeni. Wyciągnąłem mój telefon i
odebrałem go.
- Halo? - Mruknąłem, czekając na
odpowiedź.
- Justin, gdzie ty do cholery jesteś?
- Głos Lil Za rozległ się w słuchawce.
- Ja...
- Wpadłem na Jamę i powiedział mi,
że przyszedł na tę imprezę z tobą, ale nikt z nas nie wie gdzie
jesteś. Martwię się.
- Po prostu... Po prostu daj mi chwilę,
dobrze?
- Co masz na myśli mówiąc „daj mi
chwilę”? Scooter zadzwonił do mnie i poprosił, żebym
przyprowadził cię do studia, aby omówić trasę, którą zaczynasz
jutro! On potrzebuję cię tam natychmiast!
- Cholera. - Mruknąłem. - Ja hmm...
Będę czekał na ciebie na zewnątrz, na podwórku. Daj mi tylko 3
minuty, okej?
- Cokolwiek robisz, załatw to szybko!
- Krzyknął i zakończył połączenie.
Westchnąłem i schowałem telefon do
kieszeni.
- Kto dzwonił? - Katie zapytała
cicho.
Założyłem moją kurtkę i spojrzałem
na nią. - Muszę iść.
- Och... - Zagryzła wargę. - Okej...
- Ale słuchaj, nie wiem co mamy zamiar
zrobić z tym dzieckiem, al..
- Nie martw się o to. Jesteś
zapracowanym człowiekiem... Nie musisz cierpieć przez jeden błąd.
Zrobię aborcję.
- Nie. - Powiedziałem surowo. - Nawet
o tym nie myśl.
- Nie chcę tego, ale nie jestem w
stanie sama zadbać o to dziecko.
- Jestem ojcem. - Westchnąłem. -
Jestem tutaj. Nie będziesz sama.
- Nie, Justin. To byłoby bardzo złe
dla twojej kariery.
- Mam to w dupie! Nie pozwolę ci zabić
tego dziecka, tylko dla tego, że będzie problemem. Mówiłem ci
już, nie będziesz z tym sama! - Krzyknąłem.
Przytaknęła cicho, nie chcąc się ze
mną kłócić. Potem rozejrzałem się po pokoju w którym byliśmy
i zauważyłem notes na stoliku nocnym. Szybko podszedłem do niego,
wyrwałem kartkę z notesu, wziąłem długopis który leżał obok i
zapisałem mój numer telefonu. Odwróciłem się i złożyłem
kartkę na pół.
- Daję ci mój numer – Powiedziałem,
składając kartkę jeszcze raz. - Nie bój się do mnie zadzwonić,
jeśli będziesz czegoś potrzebować. Muszę już iść,
przepraszam. - Dałem jej złożoną kartkę papieru. - Miło było
spotkać cię ponownie, bez narkotyków i alkoholu w naszych
organizmach.
Katie wymusiła chichot i schowała
kartkę. - Dziękuję.
- Dobrze, więc do zobaczenia. -
Pomachałem jej.
- Do widzenia... - Odmachała mi, zanim
wybiegłem z pokoju i ruszyłem w stronę wyjścia z domu.
______________________________________
Miło by było gdybyście wreszcie przestali mnie olewać i chociaż raz zrobili to o co was proszę pod rozdziałami. Dlaczego ja mam się starać i męczyć z tłumaczeniem, a wy nie dajecie nic od siebie? Pod ostatnim postem prosiłam o komentarze, żeby wiedzieć ile osób nadal czyta; komentarzy było 5. Nie mam zamiaru tłumaczyć tego opowiadania dla pięciu osób, bo to jest po prostu bez sensu.
Założyłam aska -> (link) na którym od teraz będę informować o nowych rozdziałach. Oczywiście możecie też zadawać mi tam pytania dotyczące tłumaczenia, mnie czy Justina.
Wspaniały
OdpowiedzUsuńBoski ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze na tt tez bedziesz informować
Uwielbiam to opowiadanie. <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam na następny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńChwilowo olalam tego bloga, ale wróciłam. I wiesz co? Nie żałuję i oobiecuje, że będę tu częściej! ☺
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
OdpowiedzUsuńCzekam nn jestem ciekawa ci będzie dalej ^^
OdpowiedzUsuńgenialne :3
OdpowiedzUsuńWarto tłumaczyć nawet dla tych 5 osób i mieć świadomość ze ktoś to czyta :) Trochę nie podoba mi się twoje podejście do tego tłumaczenia ale okej.. Komentuje, daje ci motywację i czekam na następny rozdzial, o ile się pojawi bo też możesz stwierdzić ze 10 osób to za mało i nie warto dalej się męczyc, nie? :/ :/ :/
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Rozdział świetny i mam nadzieje ze dodasz następny.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i mam nadzieje ze dodasz następny.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i mam nadzieje ze dodasz następny.
OdpowiedzUsuń