sobota, 27 czerwca 2015

37. Don't Hate Me



[Justin's POV:]

- Miałem zamiar się z tobą zobaczyć. - Powiedziałem jej, a mój głos brzmiał bardzo nieprzyjemnie.
Katie patrzyła na mnie jak jeleń na środku drogi w świetle reflektorów. Jej ręce trzęsły się i przygryzała nerwowo wargę.

- N-naprawdę? - Wyjąkała. Mówiła raczej cicho, ale mogłem ją usłyszeć, mimo głośnej muzyki.

- Jesteś Katie, prawda? - Zapytałem, a ona odgarnęła luźny kosmyk włosów za ucho.

- Tak. - Zarumieniła się.

- Cóż, Katie... Musimy porozmawiać.

Zassała gwałtownie powietrze, patrząc na mnie. - O czym?

- O słoniach w pokoju. - Zmrużyłem na nią oczy.

Katie nadal patrzyła na mnie, splotła swoje dłonie, żeby przestały się trząść. - Nie powinniśmy tego robić tutaj.

- Więc gdzie, Katie? - Mruknąłem głośno, przekrzykując muzykę. - Jedynym powodem, dla którego przyszedłem na tą pieprzoną imprezę, jesteś kurwa ty.

Jej oczy rozszerzyły się i rozejrzała się nerwowo po pokoju, zanim znów przeniosła swój wzrok na mnie. - Nie chcę, żebyś mnie nienawidził...

- Nienawidził cię? - Zacisnąłem pięści. - Robisz ze mnie potwora bez powodu. Czy kiedykolwiek zrobiłem ci, kurwa, coś złego?!

- P-przestań. - Jęknęła, a w jej oczach zebrały się łzy. Odetchnąłem, czując nieprzyjemne uczucie w brzuchu.

Nie wiem dlaczego, ale widząc łzy na jej policzkach, poczułem się okropnie.

- Przepraszam. - Westchnąłem. Katie zamknęła oczy, pozwalając kilku łzom spłynąć po jej policzkach. Otworzyła je i chwyciła mnie za ramię.

- Po prostu... Chodź za mną. - Szepnęła, choć słyszałem ją głośno i wyraźnie. Poszedłem za nią. Zaprowadziła mnie na górę. Kiedy dotarliśmy do końca korytarza, Katie otworzyła drzwi i weszliśmy do pustego pokoju. Zamknęła za nami drzwi i spojrzała na mnie. - Pozwól mi to wyjaśnić...

Skrzyżowałem moje ramiona. - Śmiało.

- To nie jest moja wina... - Urwała. - Nie chciałam, żeby to wszystko się stało.

- Co masz na myśli? - Uniosłem brew, pragnąc żeby odpowiedziała na te wszystkie pytania, które czaiły się w mojej głowie.

- Wiem, że jestem w ciąży. - Zaczęła. - To jest w 100% pewne. Ja... Ja zrobiłam 5 różnych testów ciążowych, bo byłam zbyt zszokowana, żeby w to uwierzyć. Nie mogłam zaakceptować tego, że jestem w ciąży. Ja tego nie chcę. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Po prostu myślę, że nie jestem na to gotowa. Poszłam nawet do mojego lekarza, żeby potwierdzić to w profesjonalny sposób i... On powiedział, że jestem w ciąży... Więc tak, będę mieć dziecko.

Moje serce zabiło mocniej i spuściłem wzrok. - A ja jestem ojcem?

Policzki Katie zarumieniły się mocno. Nie wiedziałem, czy to z zażenowania, czy po prostu z nieśmiałości.

- P-przykro mi. - Jej głos był roztrzęsiony.

- W porządku, ale dlaczego, do cholery, nie skontaktowałaś się ze mną w inny, lepszy sposób, tylko od razu powiadomiłaś o tym media? - Spojrzałem prosto w jej oczy, dając jej do zrozumienia, że
to mnie zraniło.

- To nie ja... - Wyszeptała. - Byłam przerażona. Chciałam ukryć to przed moją rodziną i znajomymi, więc... Powiedziałam o tym tylko mojej najlepszej przyjaciółce. Powiedziałam jej wszystko i wyznałam, jak bardzo się boję. Prosiłam, aby nikomu nie mówiła, ale...

- Ona nie posłuchała cię. - Dokończyłem za nią.

- Tak. Strasznie się na nią zdenerwowałam. Dałam jej do zrozumienia, jak bardzo jej nienawidzę i powiedziałam wiele okropnych rzeczy, których nie miałam na myśli. Byłam wściekła... Nie chciałam, żeby tak się stało, ale... Myślę, że nie jesteśmy już przyjaciółkami. Ona po prostu martwiła się o mnie, chciała pomóc. Ona nie jest twoją wielką fanką i myślę, że chce po prostu odsunąć cię od tego wszystkiego i... Zmusić do płacenia... Albo do wzięcia odpowiedzialności. Sama nie wiem. Wiem tylko tyle, ile mi powiedziała.

- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz? - Niecierpliwie stuknąłem nogą w podłogę.

Otworzyła szeroko oczy, a ja natychmiast pożałowałem tego, co powiedziałem. Nie wiem dlaczego, ale czułem, jakbym po prostu powiedział najgorszą rzecz, jaką ktokolwiek mógł powiedzieć jej w tej chwili.

- To w porządku, jeśli mi nie wierzysz. - Pociągnęła nosem. - Jestem przyzwyczajona do tego. Byłam nazywana śmieciem przez całe życie, więc już o tym wiem i nie musisz mi o tym przypominać. Jesteś Justinem Bieberem, na litość boską! Masz więcej energii w małym palcu u ręki, niż ja w całym moim ciele.

Skrzyżowałem ręce na piersi i podszedłem bliżej niej. - Nie to miałem na myśli... - Wyszeptałem.

- Jest w porządku. - Potrząsnęła głową. - Masz prawo być na mnie wściekły. Powiedziałam o tym mojej najlepszej przyjaciółce, a ona powiedziała mediom, a to wszystko jest dla ciebie zbyt trudne, ja tylko... Ja mogę powiedzieć wszystkim, że to nie prawda. Powiem, że dziecko nie jest twoje. Albo, że przerwałam ciążę. Zrobię wszystko, tylko nie... Nie znienawidź mnie jak wszyscy inni...

Teraz naprawdę płakała, szlochając głośno. Czułem, jak moje serce rozpada się na pół. Nie znam tej dziewczyny, ale ona wydaje się taka... Załamana. Wydaje się, że przeszła przez tak wiele okropnych rzeczy, o których nawet nie mam pojęcia. Ona jest załamana, tak jak ja.

- W porządku. - Powiedziałem, łagodnym głosem, przyciągając ją do siebie. - Nie nienawidzę cię. - Zacząłem głaskać jej plecy, kiedy szlochała w moich ramionach. Staliśmy tak w ciszy, czekając aż ona się uspokoi.

Nie wiem jak długo tam staliśmy, ale w końcu Katie odsunęła się ode mnie, unikając kontaktu wzrokowego.

- Przepraszam. - Wytarła łzy. - Zwykle nie zachowuję się w ten sposób.

- Ja też nie. - Westchnąłem, pocierając jej ramiona. Staliśmy, patrząc na ciebie w milczeniu, zanim pewne pytanie pojawiło się w mojej głowie. - Jeśli tak bardzo się boisz... Dlaczego jesteś na tej imprezie? Wszyscy tutaj upijają się i palą papierosy czy trawkę. To jest bardzo szkodliwe dla dziecka.

- Nie wiem. - Jęknęła. - Mój kuzyn powiedział mi, że to będzie dla mnie dobre... Oderwać się od tego wszystkiego. Wyjść z domu na jeden wieczór.

- Powiedziałaś mu o tym, że będziesz mieć dziecko?

- Nie. Nie powiedziałam nikomu, z wyjątkiem mojej najlepszej przyjaciółki... To znaczy... Byłej najlepszej przyjaciółki... Ale mój kuzyn przyszedł do mnie kilka dni później i zobaczył jak bardzo załamana byłam. Dziś rano zadzwonił do mnie, aby sprawić jak się czuję i powiedział mi o tej imprezie. Przekonał mnie, żebym przyszła. - Wyjaśniła.

Przygryzłem wargę i spojrzałem w sufit.

- Jestem winien ci przeprosiny Katie – Mruknąłem cicho.

Katie zamrugała, patrząc na mnie przez łzy. - D-dlaczego?

- Bardzo przypominasz mi mnie. - Zaśmiałem się gorzko. - Jesteś taka zagubiona i nie masz nikogo... Przykro mi, że naskoczyłem na ciebie. Myślałem, że jesteś okropną osobą, która sprzedała mnie do TMZ, że jesteś dziwką i nie dbasz o nikogo, oprócz siebie. Ale myliłem się. Chciałem myśleć, że jesteś suką, bo... Bo takich osób łatwiej jest nienawidzić. Ale jak ja mogę cię nienawidzić? Jesteś przeciwieństwem tych wszystkich rzeczy. I przepraszam, że wykorzystałem cię do seksu na poprzedniej imprezie. Nawet nie wiem, kim jesteś ale... - Zatrzymałem się, nie wiedząc jak zakończyć to zdanie. Katie uśmiechnęła się słabo i pokręciła głową.

- W porządku. Jesteś zupełnie jak moja była przyjaciółka. Ona też myślał, że ty mnie wykorzystałeś, ale prawda jest taka... Ja zawsze byłam twoją fanką... - Uśmiechnęła się lekko.

Uśmiechnąłem się do niej. Nie dlatego, że przyszło to naturalnie, ale dlatego, że musiałem. Opuściłem moją dłoń i ułożyłem na jej brzuchu. Wciąż technicznie mogła udawać, że nic się nie stało, bo jeszcze nic nie było widać, ale za chwilę jej brzuch zacznie rosnąć i wszystko okaże się prawdą.

- Nie. - Katie powiedziała, klepiąc moją rękę. - Spojrzałem na nią zmieszany.

- Co nie? - Zapytałem.

- Nie udawaj, że to dziecko cię obchodzi. Powiedziałeś, że nawet mnie nie znasz. Ja też nie znam ciebie, ale jestem pewna, że nie będziesz chciał tego dziecka. Zaufaj mi. - Powiedziała.

- O czym ty mówisz?

- Każdy facet z którym byłam, zostawił mnie. Nikt, naprawdę nikt nigdy nie spojrzał w moje oczy i nie powiedział mi, że mnie kocha i rozumie. Ty nie jesteś inny.

- Co do cholery sprawia, że tak myślisz?

- To, że jesteś sobą. Jak Justin Bieber może mnie pokochać? Chciałabym żyć w magicznym świecie, w którym przypadkowy seks z najsławniejszym piosenkarzem na świecie kończy się szczęśliwie. Masz zamiar mnie zostawić, tak jak wszyscy inni. Zwłaszcza, że prowadzisz taki, a nie inny tryb życia.

Zabrałem dłonie z jej ramion i zrobiłem krok w tył. - Katie... Ja nie... Nie zamierzam cię skrzywdzić.

- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz? - Zadrwiła. - Nie musisz udawać, że chcesz mnie, tylko dlatego, że noszę twoje dziecko. Nie chcę żebyś czuł, że w coś cię wrabiam, Justin. Nie musisz czuć, że jesteś zmuszony do kochania mnie z powodu jednego błędu na pieprzonej imprezie. Cholera, oboje popełniliśmy wtedy błąd.

- Czy ja nie powinienem zapytać o to samo? - Zauważyłem.

- To samo? Co masz na myśli?

- Jeśli oboje popełniliśmy błąd, powinienem powiedzieć ci, że nie musisz czuć się zmuszona do kochania mnie, tylko dlatego, że nosisz moje dziecko?

- Bo... Ja cię nie znam, ale ja... Ja już cię kocham. - Wyszeptała, po czym otworzyła szeroko oczy. - Zaraz, zaraz, zaraz, to zabrzmiało bardzo źle! Nie, nie, nie, Udawajmy, że tego nie powiedziałam!

Roześmiałem się głośno. - Kochasz mnie? - Uśmiechnąłem się.

- Nie! - Jej twarz zrobiła się czerwona.

Szturchnąłem jej policzek. - Po prostu przyznaj się do tego, kochanie.

Jej twarz stała się jeszcze bardziej czerwona. - Nie powiedziałam tego. - Krzyknęła.

- Dobrze wiem, że mam świetny słuch i to jest właśnie to, co powiedziałaś. - Uśmiechnąłem się, chwytając ją za nadgarstki.

Próbowała walczyć z moim uściskiem. - Nie to miałam na myśli!

Przyparłem ją do ściany. - Więc nie kochasz mnie?

Spojrzała mi w oczy i przestała walczyć z moim uściskiem. - Nie to miałam na myśli albo...

- Więc co miałaś na myśli? - Szepnąłem do jej ucha.

- Ja... ja nie wiem...

- Doskonale wiesz. - Puściłem jeden z jej nadgarstków i przejechałem kciukiem po jej wardze. Katie spojrzała na mnie zaskoczona,kiedy pochyliłem się tak blisko, że nasze nosy się stykały. - Więc jak to jest? - Mój gorący oddech odbijał się od jej ust. - Kochasz mnie?

Słyszałem bicie serca Katie. Znów próbowała wyrwać ręce z mojego uścisku i pisnęła cicho, kiedy przycisnąłem ją mocniej do ściany.

- Um... Ja... - Wyjąkała cicho i w chwili kiedy miałem dostać odpowiedź, zadzwonił mój telefon.

Jęknąłem cicho, puszczając Katie i wsadziłem rękę do kieszeni. Wyciągnąłem mój telefon i odebrałem go.

- Halo? - Mruknąłem, czekając na odpowiedź.

- Justin, gdzie ty do cholery jesteś? - Głos Lil Za rozległ się w słuchawce.

- Ja...

- Wpadłem na Jamę i powiedział mi, że przyszedł na tę imprezę z tobą, ale nikt z nas nie wie gdzie jesteś. Martwię się.

- Po prostu... Po prostu daj mi chwilę, dobrze?

- Co masz na myśli mówiąc „daj mi chwilę”? Scooter zadzwonił do mnie i poprosił, żebym przyprowadził cię do studia, aby omówić trasę, którą zaczynasz jutro! On potrzebuję cię tam natychmiast!

- Cholera. - Mruknąłem. - Ja hmm... Będę czekał na ciebie na zewnątrz, na podwórku. Daj mi tylko 3 minuty, okej?

- Cokolwiek robisz, załatw to szybko! - Krzyknął i zakończył połączenie.

Westchnąłem i schowałem telefon do kieszeni.

- Kto dzwonił? - Katie zapytała cicho.

Założyłem moją kurtkę i spojrzałem na nią. - Muszę iść.

- Och... - Zagryzła wargę. - Okej...

- Ale słuchaj, nie wiem co mamy zamiar zrobić z tym dzieckiem, al..

- Nie martw się o to. Jesteś zapracowanym człowiekiem... Nie musisz cierpieć przez jeden błąd. Zrobię aborcję.

- Nie. - Powiedziałem surowo. - Nawet o tym nie myśl.

- Nie chcę tego, ale nie jestem w stanie sama zadbać o to dziecko.

- Jestem ojcem. - Westchnąłem. - Jestem tutaj. Nie będziesz sama.

- Nie, Justin. To byłoby bardzo złe dla twojej kariery.

- Mam to w dupie! Nie pozwolę ci zabić tego dziecka, tylko dla tego, że będzie problemem. Mówiłem ci już, nie będziesz z tym sama! - Krzyknąłem.

Przytaknęła cicho, nie chcąc się ze mną kłócić. Potem rozejrzałem się po pokoju w którym byliśmy i zauważyłem notes na stoliku nocnym. Szybko podszedłem do niego, wyrwałem kartkę z notesu, wziąłem długopis który leżał obok i zapisałem mój numer telefonu. Odwróciłem się i złożyłem kartkę na pół.

- Daję ci mój numer – Powiedziałem, składając kartkę jeszcze raz. - Nie bój się do mnie zadzwonić, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Muszę już iść, przepraszam. - Dałem jej złożoną kartkę papieru. - Miło było spotkać cię ponownie, bez narkotyków i alkoholu w naszych organizmach.

Katie wymusiła chichot i schowała kartkę. - Dziękuję.

- Dobrze, więc do zobaczenia. - Pomachałem jej.


- Do widzenia... - Odmachała mi, zanim wybiegłem z pokoju i ruszyłem w stronę wyjścia z domu.


______________________________________

Miło by było gdybyście wreszcie przestali mnie olewać i chociaż raz zrobili to o co was proszę pod rozdziałami. Dlaczego ja mam się starać i męczyć z tłumaczeniem, a wy nie dajecie nic od siebie? Pod ostatnim postem prosiłam o komentarze, żeby wiedzieć ile osób nadal czyta; komentarzy było 5. Nie mam zamiaru tłumaczyć tego opowiadania dla pięciu osób, bo to jest po prostu bez sensu. 
Założyłam aska -> (link) na którym od teraz będę informować o nowych rozdziałach. Oczywiście możecie też zadawać mi tam pytania dotyczące tłumaczenia, mnie czy Justina. 

13 komentarzy:

  1. Boski ;)
    Mam nadzieje ze na tt tez bedziesz informować

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Chwilowo olalam tego bloga, ale wróciłam. I wiesz co? Nie żałuję i oobiecuje, że będę tu częściej! ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam nn jestem ciekawa ci będzie dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto tłumaczyć nawet dla tych 5 osób i mieć świadomość ze ktoś to czyta :) Trochę nie podoba mi się twoje podejście do tego tłumaczenia ale okej.. Komentuje, daje ci motywację i czekam na następny rozdzial, o ile się pojawi bo też możesz stwierdzić ze 10 osób to za mało i nie warto dalej się męczyc, nie? :/ :/ :/

    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny i mam nadzieje ze dodasz następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny i mam nadzieje ze dodasz następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny i mam nadzieje ze dodasz następny.

    OdpowiedzUsuń