[Jackie POV:]
- Zmieniłem zadnie. - Powiedział
Tyler. - Udamy się w tajne miejsce.
Założyłam moją kurtkę, spoglądając
na niego podejrzliwie. - Co masz na myśli mówiąc „tajne
miejsce”?
- Mam na myśli to, że ty nie możesz
się dowiedzieć dokąd jedziemy. - Uśmiechnął się szeroko. - Nie
martw się, nie zamierzam cię porwać, ani nic. To niedaleko stąd.
Wzięłam moją torebkę i spojrzałam
na niego. - Masz szczęście, że ci ufam. - Zachichotałam.
- Ufasz mi? Przecież poznaliśmy się
wczoraj. - Zaśmiał się.
- Nie obchodzi mnie to. Jesteś
niesamowitym facetem. - Wzruszyłam ramionami, wzięłam moje klucze
ze stołu i ruszyłam w kierunku drzwi.
Kiedy zamknęłam drzwi, Tyler chwycił
mnie za rękę. Poczułam stado motyli, fruwających w moim brzuchu.
Przeszliśmy przez podwórko i spojrzałam na niego.
- Nawet nie patrz na mój samochód. -
Zaśmiał się. - Idziemy pieszo. Zaraz będzie widać księżyc i
gwiazdy. Uwielbiam spacerować wieczorami.
- Mi pasuje. - Uśmiechnęłam się. -
Lubię po prostu spacerować.
- Dobrze.
Ruszyliśmy w dół ulicy, rozmawiając
o naszych planach i nadziejach na przyszłość.
- Naprawdę pragnę uzbierać pieniądze
i kupić świetny dom dla mojej mamy. - Mruknął. - Dorastając,
mieszkałem w mały mieszkaniu tylko z nią. Nie mieliśmy wiele, ale
ona robiła wszystko co w jej mocy, aby niczego mi nie brakowało.
Chciałbym odpłacić jej się za to wszystko, co zrobiła dla mnie.
Przygryzłam moją wargę. Dlaczego to
tak bardzo przypomina mi faceta, o którym starałam się nie myśleć
w tej chwili?
- A co z twoim tatą? - Zapytałam,
gładząc kciukiem jego dłoń.
- Mój tata, umm... On umarł kiedy
miałem 3 lata. Nie pamiętam go zbyt dobrze. Wiem tylko to, co mama
opowiedziała mi o nim.
- Och, przykro mi. Nie powinnam pytać,
przepraszam. - Uderzyłam się wewnętrznie.
- Nie, to w porządku. - Potrząsnął
głową. - W ogóle mi to nie przeszkadza.
Mocniej przygryzłam moją wargę. -
Twoja mama nigdy nie pomyślała o tym... Żeby ponownie wyjść za
mąż?
Ponownie potrząsnął głową. - Ona
twierdzi, że nigdy nie znajdzie faceta, który będzie chociaż w
połowie tak wspaniały, jak mój ojciec.
Chciałam zapytać o to, jak zmarł
jego tata, ale zdałam sobie sprawę, że to za wcześnie i mogłabym
zabrzmieć zbyt natarczywie.
- To ma sens. - Westchnęłam.
- A co z twoimi rodzicami?
- Moimi? Umm, nie mam nic ciekawego do
powiedzenia o mojej rodzinie. Moi rodzice wiele podróżują, to
tyle. Nie ważne czy to służbowe wyjazdy, czy nie. - Wzruszyłam
ramionami.
- Często jesteś sama w domu?
- Tak, ale zazwyczaj spędzam czas z
Robin. Ona przychodzi do mnie, albo ja chodzę spać do niej. Naprawdę nie czuję się samotna.
- To dobrze. - Szepnął, ściskając
moją dłoń.
Prędzej czy później, znaleźliśmy
się przed małą kawiarnią. Tyler wprowadził mnie do środka i
złożyliśmy zamówienie, po czym usiedliśmy przy stoliku blisko
okna.
- Dlaczego przyprowadziłeś mnie
właśnie tutaj? - Zapytałam. Nie mogłam nic poradzić na to, że
byłam cholernie ciekawa.
Tyler spojrzał za okno i napił się.
- To miejsce należało kiedyś do mojego taty...
Moje oczy rozszerzyły się. - Twój
tata był właścicielem tego miejsca?
Skinął głową.
- Cóż... Kto teraz jest właścicielem?
- Mój wujek. Nie ma go tu teraz-dziś
ma dzień wolny.
- Nie musiałeś przyprowadzać mnie
tutaj, jeśli to drażliwy dla ciebie temat... - Szepnęłam.
- Nie, chciałem to zrobić. -
Zaprotestował. - Znaczenie ma fakt, że ja też ci ufam i chcę być
z tobą całkowicie szczery. Właściwie powinienem przyzwyczajać
się do bycia tutaj. Mój wujek powiedział, że kiedy będę
starszy, to miejsce będzie moje.
Uśmiech pojawił się na moich ustach.
- To bardzo... Słodkie.
Spojrzał na mnie mrużąc oczy. -
Słodkie? Wolałbym jakieś bardziej męskie słowo. - Uśmiechnął
się złośliwie.
- Och, odpuść. Oboje wiemy, że
słodkie to odpowiednie określenie. - Zaśmiałam się.
Tyler zaczął śmiać się razem ze
mną. Poczułam wibrację telefonu w mojej kieszeni i już po chwili
dźwięki piosenki Rollercoaster wypełniły pomieszczenie.
Poczułam jak moje policzki zarumieniły
się i szybko wyciągnęłam telefon. - Przepraszam, muszę odebrać.
- Powiedziałam Tylerowi, kiedy zauważyłam imię Robin na
wyświetlaczu.
Wstałam i poszłam do łazienki, żeby
móc porozmawiać z nią w spokoju.
- Robin? - Mruknęłam, odbierając
połączenie.
- Jackie, wchodziłaś może na
twittera w ostatnim czasie? - Głos mojej najlepszej przyjaciółki
zabrzmiał w słuchawce.
- Słuchaj, to nie jest odpowiedni
moment. - Westchnęłam.
- Co? Dlaczego? Chcesz usłyszeć co
mam ci do powiedzenia, uwierz mi. - Mogłam wyobrazić sobie, jak
Robin marszczy brwi.
- Ponieważ jestem z Tylerem. -
Powiedziałam.
- Z Tylerem? Czy to... Randka?
- Wyjaśnię ci wszystko później,
Robin. Naprawdę muszę już kończyć.
- Nie, czekaj! Justin...
- Nie chcę myśleć o nim teraz. -
Przerwałam jej. - Czy to nie właśnie ty kazałaś mi o nim
zapomnieć?
- Ale, Jackie. To ważne!
- W takim razie powiesz mi to, kiedy
wrócę do domu. Teraz muszę kończyć. - Powiedziałam, nie dając
jej szansy na odpowiedź i rozłączyłam się.
Szybko poprawiłam moją fryzurę,
wyszłam z łazienki i usiadłam z powrotem obok Tylera.
- Kto dzwonił? - Zapytał niewinnie,
biorąc łyk swojego frappuccino.
Westchnęłam. - To tylko Robin chciała
do mnie wpaść. Powiedziałam jej, że jestem zajęta.
Tyler zaśmiał się. - Co do twojego
dzwonka, widzę że wierzysz w Biebsa, hmm?
- Co? - Zaśmiałam się. - Nikt tak
nie twierdzi.
- Naprawdę? Po prostu tak pomyślałem.
- Mrugnął do mnie.
- Nie. - Pokręciłam głową. - Nikt
nigdy nie pytał mnie czy wierzę w Biebsa, Tyler.
- Więc co? - Zapytał złośliwie. -
Jesteś Belieber?
Zarumieniłam się. - Czy to coś
złego?
- Nie chcę cię obrazić ani nic, ale
nie rozumiem tego gościa. - Przyznał. - Staram się trzymać z
daleka od wszystkiego co z nim związane.
- Sugerujesz, że możesz przekonać
się do polubienia jego muzyki? - Uniosłam brew.
- Rany, nie wiem. - Wziął głęboki
oddech. - Ale jeśli to oznacza poznanie czegoś, co ty lubisz,
jestem w stanie zaryzykować. Tylko dla ciebie.
- Uważaj na to co przy mnie mówisz,
ponieważ teraz zamierzam wysłać ci całą playlistę z piosenkami
Justina. - Zachichotałam.
- Nie mam nic przeciwko. - Sięgnął
przez stół i chwycił mnie za rękę. - Mogę zrobić dla ciebie
wszystko.
Spojrzałam w jego oczy i zdałam sobie
sprawę z tego, że mówił poważnie. Był gotów zrobić wszystko,
byleby tylko spędzić ze mną więcej czasu i poznać mnie lepiej.
Dlaczego on musi być tak cholernie słodki?
- Cóż. - Odchrząknęłam. - Myślę,
że mamy jeszcze parę spraw do omówienia.
Tyler uśmiechnął się. - Tak.
Puścił moją dłoń i ugryzł kawałek
ciasta, które sobie zamówił. Ja po prostu siedziałam tam i
zaczęłam zastanawiać się nad tym, że prawdopodobnie nigdy nie
dam rady zrobić playlisty i wysłać jej Tylerowi. Justin jest moim
idolem, ale przez to wszystko co zaszło między nami, starałam się
o nim zapomnieć. Ja po prostu staram się ruszyć dalej, bo to na co
miałam nadzieję, nigdy się nie stanie. Ja, spośród wszystkich
Beliebers, mam wieść z nim szczęśliwe życie? To jest po prostu
niemożliwe. Nie wspominając o tym, jak wiele rzeczy on będzie
musiał mi wyjaśnić, jeśli kiedykolwiek spotkamy się ponownie.
Tyler wydawał mi się najbardziej
logicznym wyborem. Jest normalny, tak jak ja. I może to jest powód,
dla którego dogadujemy się tak dobrze. Jednak, część mnie nadal
na nadzieję na to, że pewnego dnia zobaczę Justina ponownie. Lub,
że pewnego dnia będę znaczyć dla niego cokolwiek.
***
Koło 22.00, Tyler odprowadził mnie do
domu. Zatrzymaliśmy się przed moimi drzwiami, a on pocałował mnie
na pożegnanie. Weszłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz, myśląc
o naszej randce.
Ściągnęłam moją kurtkę i leniwie
usiadłam na kanapie. Wyciągnęłam z kieszeni mój telefon i
zadzwoniłam do Robin, żeby dowiedzieć się czego chciała, kiedy
do mnie dzwoniła.
- Halo? - Usłyszałam jej głos.
- Hej, co chciałaś kiedy dzwoniłaś
do mnie wcześniej? Teraz jestem już w domu. - Mruknęłam, wtulając
twarz w poduszkę.
- Chciałam tylko powiedzieć ci coś,
co mogłoby cię zainteresować, ale domyślam się, że to nie jest
dla ciebie ważne. - Zakpiła.
- Nie, naprawdę, co jest tak ważne,
że nie chciałaś czekać?
Westchnęła. - Wiesz, że dzisiaj jest
pierwszy dzień nowej trasy Justina.
- Tak... I co? - Uniosłam brew
zmieszana.
- On zasłabł na scenie. -
Powiedziała. - Pomyślałam tylko, że powinnaś o tym wiedzieć.
- Co? - Mruknęłam zszokowana.
- Wiem, że to zdarzyło się już
wcześniej, ale tym razem było gorzej. On odpłynął na dłuższą
chwilę. Musieli odwołać koncert i planują przełożyć go na inny
termin. Biedni fani...
- I mówisz mi o tym dopiero teraz?!
- Jackie, próbowałam powiedzieć ci o
tym wcześniej, ale nie dopuściłaś mnie do głosu. - Zakpiła.
Odetchnęłam głęboko. - Masz rację.
Przepraszam. Ja tylko... Jestem w szoku.
- Myślałam, że już o tym wiesz.
Przecież jesteś Belieber. - Mruknęła.
- Tak, jestem Belieber i tak się
składa, że on złamał mi serce. - Przewróciłam oczami. - Ale to
nie ma teraz znaczenia. Czy z nim wszystko w porządku?
- Nie wiem, ty mi powiedz. -
Westchnęła. - Wszystko co wiem to, to że zemdlał na dłuższą
chwilę i odwołali koncert.
Poczułam jak moje serce przyspiesza.
On pisał do mnie dziś rano, a ja nie mogłam wysilić się nawet na
krótką odpowiedź. Mogłam napisać cokolwiek, ale tego nie
zrobiłam.
I cholera, teraz bardzo tego żałuję.
____________________________________
Co sądzicie o nowym szablonie? Mi osobiście bardzo się podoba! :)
Zapraszam was na blogi autorki tego pięknego szablonu:
graficzny - http://graphicsbyme4you.blogspot.com/
fanfiction - http://therightman-fanfiction.blogspot.com/
chapter ten - http://chapter-ten.blogspot.com/
graficzny - http://graphicsbyme4you.blogspot.com/
fanfiction - http://therightman-fanfiction.blogspot.com/
chapter ten - http://chapter-ten.blogspot.com/
Fajnh szablon, mi pasuje bo jak czytam w nocy nie wali mi w oczy to biale :)
OdpowiedzUsuńA rozdzial supii czekam nn :))
Super
OdpowiedzUsuńNiech Jackie jedzie do Justina i niech wszyscy będą happy... A ta sprawa z Kate i jej dzieckiem niech się rozwiąże bo ja nadal twierdze ze to tylko wzięcie go na kasę :)
OdpowiedzUsuńBuzi
omg nie mogę się doczekać nn xx
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńŻałuje ze przez jakis czas nie czytałam tego bloga ale brak czasu zrobił swoje
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Jackie pojedzie do Justina czy cos