[Justin's POV:]
Przetarłem moje oczy, bo wszystko
przede mną było rozmazane. W pokoju w którym byłem panował
hałas, a każdy dźwięk rozbrzmiewał w mojej głowie jak bębny.
Wszystko wokół mnie było zamglone, ale byłem w stanie dostrzec Alfredo, stojącego nade mną, a jego twarz była pełna obaw.
Widziałem, że porusza ustami, mówiąc coś do mnie, ale nie byłem
w stanie zrozumieć ani słowa i kręciło mi się w głowie.
I nagle to wszystko... Po prostu się
zatrzymało.
Wszystkie głośne dźwięki ucichły i
mogłem usłyszeć tylko szum. Człowiek, którego nie znałem zaczął
mnie badać, a ja jęknąłem.
- G-gdzie ja jestem? - Wymamrotałem
cicho.
- Jesteś w szpitalu. - Głos Alfredo
zabrzmiał w moich uszach. Poczułem się zmieszany, kiedy Alfredo i
druga osoba, której nie mogłem rozpoznać, zaczęli rozmawiać o
czymś, czego nie mogłem zrozumieć. Wtedy zdałem sobie sprawę, że
tamta osoba jest lekarzem.
Doktor skinął głową i wyszedł, a
dokładnie w tej samej chwili do pokoju wszedł Scooter.
- Wszystko z nim w porządku? -
Usłyszałem jak zadał pytanie Fredo i poczułem, jak moje powieki
znów robią się ciężkie.
- Lekarz powiedział, że... - Reszta
słów Alfredo wydawała się dla mnie obca, tak jakby mówił w
innym języku. Wtedy Scooter spojrzał na mnie.
- Justin? Słyszysz mnie? - Zapytał.
Ponownie otworzyłem oczy i jęknąłem, zasłaniając twarz przed
rażącym światłem.
- Yeah. - Ponownie jęknąłem,
próbując usiąść.
- Nie, nie, odpoczywaj. - Scooter
ostrożnie popchnął mnie z powrotem na łóżko. - Wszystko będzie
w porządku.
- Co... Co się stało? - Wymamrotałem.
- Ty, uh... Zasłabłeś na scenie. -
Mruknął Alfredo. - Byłeś nieprzytomny przez długi czas, więc
musieliśmy zabrać cię do szpitala.
Moje oczy rozszerzyły się. - Muszę
tam wrócić. - Zaprotestowałem, próbując wstać z łóżka. -
Muszę dokończyć mój koncert. M-moje Beliebers... Nie mogę ich
zawieść.
- Justin, przestań. - Scooter ponownie
popchnął mnie na łóżko. - Twoje zdrowie jest teraz
najważniejsze.
- Wypuście mnie stąd! - Krzyknąłem.
- Muszę d-dokończyć... Muszę wystąpić...
- Justin. - Scooter ostrzegł mnie.
- Nie. - Pokręciłem głową,
przełykając ślinę. - J-ja nie mogę ich z-zawieść. - Poczułem,
że zaczynam się pocić. Czułem się, jakbym był uwięziony
wewnątrz gorącego pieca. - Muszę... Muszę d-dokończyć koncert.
- Justin, posłuchaj mnie. - Alfredo
posłał mi poważne spojrzenie. - Zemdlałeś na scenie, na oczach
tysięcy krzyczących fanów. Zastanów się nad tym przez chwilę.
Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo oni muszą martwić się o
ciebie? Jak bardzo wszyscy się martwią? Uspokój się i weź
głęboki oddech. Doktor powiedział, że zemdlałeś przez nadmiar
stresu, więc teraz staraj się po prostu nie myśleć o zbyt wielu
rzeczach.
Zamrugałem, czując jakby moja skóra
płonęła. Krople potu zaczęły spływać po mojej twarzy i
przełknąłem ślinę. W pokoju zapadła cisza, a ja przeniosłem
wzrok na Scootera.
- Co będzie teraz? - Zapytałem cicho.
- Z... Dzisiejszym koncertem?
- Przełożyliśmy go na jutro. Zrobimy
dwa koncerty w jeden dzień.
Spojrzałem w podłogę, czując jak
temperatura w pokoju powoli spada. Po chwili nie czułem już
palącego gorąca i usiadłem.
- Zabierzcie mnie stąd. - Wyszeptałem.
- Proszę.
- Weźmiemy cię do naszego hotelu. -
Fredo skinął głową. - Doktor powiedział, że możemy iść nawet
teraz.
Wstałem powoli i ruszyłem za nimi do
wyjścia. Starałem się robić to co mi kazano-nie myśleć zbyt
wiele, żeby uniknąć stresu. Ale mimo to, Jackie wciąż siedziała
w mojej głowie.
***
Była prawie północ, a ja i Alfredo
byliśmy już w naszym hotelowym apartamencie. On leżał na jego
łóżku i grzebał coś w telefonie, a ja usiadłem na parapecie,
trzymając notes na moich kolanach i próbowałem napisać piosenkę.
Słyszałem melodię w mojej głowie. Otwarłem okno i spojrzałem w
górę. Niebo było zachmurzone, a księżyc świecił jaśniej niż
kiedykolwiek. Zerknąłem na rozświetlone ulice Nowego Jorku, ale
nie mogłem skupić się na niczym innym, poza melodią w mojej
głowie.
Próbowałem zapisać jakieś słowa,
ale nic mi nie pasowało. Próbowałem ponownie i ponownie, ale
naprawdę nie mogłem znaleźć słów, które pasowałyby do tej
melodii.
I wtedy pomyślałem o Jackie.
Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w
moje serce. Wcześniej, cały czas starałem się zablokować moje
uczucia, żeby się nie zakochać, ale wiedziałem, że w pewnym
momencie będę musiał po prostu to zakończyć i posłuchać
siebie, posłuchać mojego serca i tego, czego pragnę. Czułem, że
kocham Jackie i to rozgrzewało mnie od środka.
Moje uczucia zaczęły wypływać ze
mnie tak szybko, że przelewałem je na papier, zanim zdążyły
dotrzeć do mojego mózgu. Zapisywałem wers za wersem, starając się
uwiecznić to wszystko, zanim zapomnę.
Po chwili spojrzałem na słowa i
uśmiechnąłem się.
To jest właśnie to co czuję.
Zanim zdążyłem zastanowić się nad
nowo napisaną piosenką, poczułem wibrację telefonu w kieszeni.
Spojrzałem na Alfredo, ale od był tak zaabsorbowany swoim
telefonem, że nawet nie zwracał na mnie uwagi. Szybko zamknąłem
mój notatnik i odłożyłem go na łóżko, wstałem z parapetu i
poszedłem do łazienki. Zamknąłem drzwi i wyciągnąłem telefon z
kieszeni, przykładając go do ucha.
- Halo? - Mruknąłem.
- Justin? - Głos Katie zabrzmiał w
słuchawce.
- Katie? - Zapytałem. - Co się
dzieje?
- Co masz na myśli? Wysłałam ci
miliard wiadomości, pytając czy wszystko z tobą w porządku!
Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale nie mogłam się uspokoić,
nie wiedząc czy z tobą okej. - Powiedziała.
- O Boże, przepraszam. - Uderzyłem
się wewnętrznie. - Wszystko dobrze, ja tylko... Jest okej.
- Zasłabłeś na scenie, Justin.
Jesteś pewny?
- Tak, teraz czuję się dobrze. -
Przygryzłem wargę.
- Okej, w takim razie w porządku. Mogę
się wreszcie zrelaksować. - Zachichotała.
Zaśmiałem się razem z nią i po
chwili oboje zamilkliśmy. Czułem, że nie wiedziała co powiedzieć,
tak jak ja.
- Więęęc... - Przeciągnąłem
słowo. - Jak ty się czujesz? Jak, um... dziecko?
- U nas obu wszystko w porządku. Mam
tylko poranne mdłości, wiesz?
- Och. - Westchnąłem. - Cóź,
chciałbym być teraz przy tobie, i nadal nie jestem pewny, dokąd to
wszystko zmierza, ale cieszę się, że u was w porządku.
- Dzięki. - Powiedziała nieśmiało.
Jej głos brzmiał nerwowo. - I uhh... Chciałbym zadać ci
pytanie...
- Jasne, pytaj śmiało. - Zachęciłem.
- Umm, Zastanawiałam się tylko...
Moi, uh, dziadkowie mieszkają w Nowym Jorku i... Moja mama
powiedziała mi, że powinnam odwiedzać ich częściej więc...
Jestem teraz na lotnisku i zastanawiałam się czy znajdziesz dla
mnie chwilę czasu. Możemy spotkać się jutro?
Moje oczy rozszerzyły się. - Jesteś
teraz na lotnisku?
- Tak, właśnie dlatego postanowiłam
szybko sprawdzić co u ciebie. - Przyznała.
- Och, cóż, mam jutro dwa koncerty,
zastanawiamy się nad odwołaniem jednego, ale nadal jesteś mile widziana. Mogę podać ci nazwę hotelu, w którym się zatrzymałem.
- Czekaj... Naprawdę? - Mruknęła
zaskoczona.
- Jasne, czemu nie? Kiedy powiedziałem,
że chciałbym być przy tobie, nie kłamałem, Katie. -
Powiedziałem. - Okej?
- Okej... - Mogłem wyobrazić sobie
jej rumieńce.
- Teraz życzę ci bezpiecznego lotu.
Zobaczymy się jutro, a w tej chwili bardzo potrzebuję odpoczynku. -
Uśmiechnąłem się, chociaż nie mogła mnie zobaczyć.
- Okej więc dobrej nocy i do
zobaczenia jutro. - Jej głos był cichy i nieśmiały. - Kocham cię.
- Wyrzuciła z siebie.
Zamarłem, nie wiedząc co
odpowiedzieć. Co powinienem powiedzieć? Nie byłem pewny czy ją
kocham. Powinienem odpowiedzieć jej tym samym, bo to najmniej
niewygodne wyjście? Jak nie zranić jej uczuć?
- Umm, mam nadzieję, że będziesz
spać dobrze. Dobranoc. - Powiedziała szybko i rozłączyła się,
nie dając mi szansy na odpowiedź. Stałem tam, próbując zrozumieć
co się właśnie stało. Powoli opuściłem mój telefon i schowałem
go z powrotem do kieszeni. Pochyliłem się nad umywalką i
przepłukałem moją twarz dłonią, próbując się zrelaksować.
Katie naprawdę mnie kocha? Powiedziała
to już wcześniej, na imprezie. Czy ona naprawdę miała to na
myśli?
Jeśli tak, to czuję się winny, bo
mówiąc szczerze, miałem nadzieję, że osobą która jako pierwsza
zadzwoni do mnie, żeby sprawdzić czy wszystko u mnie okej, będzie
Jackie.
Ale po tym wszystkim, nadal nie
odpisała na moją wiadomość. Czy ona naprawdę nienawidzi mnie tak
bardzo?
Jestem zmieszany.
____________________________________
Miło by było, gdybyście czytali to co tutaj piszę. Pod ostatnim postem pytałam czy podoba wam się nowy szablon i odpisała mi jedna osoba. Niedawno pisałam też, że proszę was o komentarze, bo zwyczajnie nie mam ochoty tłumaczyć tego dla pięciu osób, szkoda na to mojego czasu, którego i tak nie mam zbyt wiele. Chcę żebyście komentowali każdy rozdział, nie musi to być jakieś wielkie opowiadanie, wystarczy, że napiszecie coś w stylu "super" czy "czytam".
Mi się podoba i załamię się jeśli przestaniesz tłumaczyć :)
OdpowiedzUsuńStrasznie krótki był ten rozdział ale mimo to dziękuję że dodałaś
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ta Katie, chce go wykorzystać
OdpowiedzUsuńsuper i tłumacz dalej :)
OdpowiedzUsuńOmg jak ja nie znoszę tej Katie !
OdpowiedzUsuńCzytam!
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie 💞
Super rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJa czytam super
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńPrzez tą Katie będą problemy.. Dużo problemów... Namąci Justinowi w głowie a potem okaze się ze to nie jego dziecko.. normalka :') A Jackie pójdzie w odstawke.. :(
OdpowiedzUsuńBuziaki i czytam jak widać :)
to miłe, że tak sie męczysz nad tłumaczeniem tego
OdpowiedzUsuń+czytam :)
Czytam z miłą chęcią, przepraszam, że nie komentowałam, ale właśnie nadrabiam tutaj rozdziały!
OdpowiedzUsuńBoooze ! Kocham cie za to ze to tlumaczysz ! <33 tlumacz dalej blagam blagam !! Boze nie wytrzymasz bez kolejnego rozdzialu ;_; doceniam to ze tlumaczysz i mam nadzieje ze nie zrezygnujesz z dalszego tlumaczenia <3
OdpowiedzUsuń